Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pożar za pożarem

KATARZYNA STOTKO
Pożar w wytwórni zniczy dogaszano jeszcze wczoraj przed południem. ZDJĘCIE: LUCYNA USIŃSKA
Pożar w wytwórni zniczy dogaszano jeszcze wczoraj przed południem. ZDJĘCIE: LUCYNA USIŃSKA
Pięcioletni chłopiec i jego 47-letni ojciec to ofiary pożaru, który wybuchł przedwczoraj po godz. 22.00 w mieszkaniu przy ul. Kasprowicza w Bytomiu. Kilka godzin później, tuż przed drugą w nocy, pożar wybuchł w wytwórni ...

Pięcioletni chłopiec i jego 47-letni ojciec to ofiary pożaru, który wybuchł przedwczoraj po godz. 22.00 w mieszkaniu przy ul. Kasprowicza w Bytomiu. Kilka godzin później, tuż przed drugą w nocy, pożar wybuchł w wytwórni zniczy przy ul. Pszczelnej.

Zgłoszenie o tym, że pali się mieszkanie na parterze przy Kasprowicza, i że prawdopodobnie wewnątrz znajduje się dziecko, bytomscy strażacy odebrali o godz. 22.37. Kiedy tylko przyjechali, trzech z nich od razu najkrótszą drogą, przez wybite okno, weszło do wnętrza mieszkania, by ratować dziecko.

- Chłopca nie było w łóżeczku. Znaleźli go nieprzytomnego w przedpokoju - mówi kpt. Adam Wilk, rzecznik prasowy bytomskiej straży pożarnej. - Ewakuowali go przez okno i przekazali lekarzom pogotowia ratunkowego. Akcja reanimacyjna trwała około czterdziestu minut. Niestety, nie powiodła się. W mieszkaniu, oprócz dziecka, znajdował się także 47-letni mężczyzna. Kiedy go znaleziono, już nie żył.

O tragedii, jak się tam wydarzyła, wczoraj rano świadczyły wybite okna z opalonymi firankami i zakopcone drzwi. Sąsiadki, które spotkaliśmy pod domem, wciąż nie mogły uwierzyć w to, co się wydarzyło. Mówią, że rodzina słynęła z alkoholowych ekscesów. Dzieci, 5-letni Marcin i 3-letnia Sandra, biegały pozostawione same sobie. Matki chłopca w nocy w mieszkaniu nie było. Spała z córką u koleżanki w tym samym bloku. Sąsiedzi mówią, że kiedy pogotowie reanimowało jej dziecko, nawet się nie pokazała.

- Pijana była. Ona piła, znikała z domu, czasem na kilka tygodni - mówi jedna z sąsiadek. - Tam ciągle awantury były. On jak się opił to głupi był, dzieci po podwórku gonił. Wczoraj też się awanturował, telewizor nawet przez okno wyrzucił. A ona nie lepsza.

Przyczynę śmierci mężczyzny i dziecka pomoże ustalić sekcja zwłok, którą zarządził wczoraj bytomski prokurator rejonowy. Niedługo po ugaszeniu pożaru przy Kasprowicza, o godz. 2.00 przechodzień powiadomił policję, że płonie wytwórnia zniczy przy ul. Pszczelnej.

- Paliły się budynek magazynowo-produkcyjny, samochód dostawczy, palety z opakowaniami szklanymi, chemikalia do wyrobu zniczy - wylicza kpt. Wilk.
W akcji uczestniczyło 66 strażaków z Bytomia, Chorzowa, Zabrza, Świętochłowic i Rudy Śl. Pracę utrudniały im butle z propan-butanem, znajdujące się wewnątrz wytwórni. Nie wszystkie zdażyli wynieść, część wybuchła. W pewnym momencie zapalił się nawet sprzęt strażacki. Pożar dogaszano jeszcze wczoraj przed południem.

- Na szczęście ogień nie rozprzestrzenił się na sąsiednie budynki - mówi kpt. Wilk.

Straty oszacowano na ok. 350 tys. zł. Nie wiadomo, dlaczego w wytwórni pojawił się ogień. Policja nie wyklucza podpalenia. Wytwórnia paliła się już rok temu, tuż przed Wszystkimi Świętymi.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto