Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Opowieści motorniczych. Kultura w tramwaju jest najważniejsza!

Justyna Przybytek
Pasażer bywa uciążliwy i wulgarny. Jak trzeba, to laską obtłucze tramwaj, obrzuci kamieniami, wyzwie kierującego od debili, albo przeciągle... zamiauczy. Motorniczowie mają swoje sposoby na tych kłopotliwych. Zdradzają je Justynie Przybytek

Przejeżdżają setki tysięcy kilometrów. Jadą, choć wagon odmawia posłuszeństwa, a jechać muszą, bo pasażer z tyłu woła: szybciej, a kolejny czeka i jak będzie spóźnienie, to nawymyśla motorniczemu. Ich koledzy z Gdańska właśnie szkolą się z kultury osobistej, bo wyzwanie przed nimi nie lada - Euro 2012, najazd kibiców, w tym tych "światowych", z Zachodu. Naszych śląskich motorniczych z kultury nikt nie szkoli, ale - jak twierdzą - nie szkodzi, bo praktyka czyni mistrza w… umiejętnym gryzieniu się w język.

Gryźć się trzeba, gdy pasażer na motorniczego psioczy. A psioczy bez litości.

Gabriela Otto tramwajem jeździ już 20 lat. - Dziesięć lat temu wszyscy pasażerowie byli mili. Wtedy czekało się na takiego spóźnionego, co biegnie, bo wiadomo było, że z językiem na wierzchu, ale podziękuje, a jak nie od razu, to przy wysiadaniu co najmniej jeden cukierek w rynience na bilety zostawi - opowiada.
Gdy Otto zaczynała karierę, tramwajarek w zakładzie było 10. Dziś jest parytet. - Kobieta motorniczy to była rzadka sprawa, więc gdy przyszło do wyzywania i pasażer leciał do kabiny, a spostrzegł, że to kobieta, mówił "Przepraszam", wysiadał i w długą. Dziś bez znaczenia: pani czy pan, winny czy nie, i tak się należy. Jak mi to kiedyś jedna pani powiedziała: jestem od tego, żeby oberwać, bo nikogo innego nie ma - wspomina Otto.

Sebastian Wiśniewski, motorniczy od 14 lat, wykłada zasadę postępowania z pasażerami: kulturalnie, grzecznie, ale stanowczo. Zawsze, gdy pasażer się czepia.
- Czepia się dwóch rzeczy, braku punktualności i kursu, który wypadł z rozkładu - klaruje. Teorię potwierdza pani Gabriela: - Na pętli w katowickim Brynowie pasażer w tramwaju dzwonił do dyspozytora, że odjazd spóźnił się o minutę. A pasażerka na pętli zadzwoniła, już do dyrekcji, że byłam bezczelna i jej sprzed nosa odjechałam.

Jest jeszcze słynne ogrzewanie: latem jest, zimą go brak.

- Latem aż się prosi, żeby odpowiedzieć, że nie jestem idiotą, żeby grzać - mówi Witold Michnol, za sterami tramwajów 22 lata.

Problem jest techniczny. W tramwajach typu 105, czyli większości na naszych torach, pod podłogą w środkowej części wagonu jest zestaw oporników, które nagrzewają się przy ruszaniu i zatrzymywaniu tramwaju. Bywa, gdy klapa wentylacyjna nie jest szczelna, że gorące powietrze z oporników wpada do wagonu, wówczas robi się ciepło. - To jest usterka, a nie ogrzewanie - tłumaczy motorniczy.

Zimą pasażerowie skarżą się, że złośliwy motorniczy wyłączył ogrzewanie. - Jak się otwierają cztery zestawy drzwi co kilka minut, to nie jesteśmy w stanie ogrzać wagonu - usprawiedliwia się Wiśniewski. Kiedyś nocną porą na życzenie pasażerki zrobił próbę. Pani na trasie Katowice-Bytom poskarżyła się, że w wagonie jest zimno. - Wyjaśniłem, że ogrzewanie działa, ale możemy zrobić próbę i na kilka przystanków je wyłączę. Zgodziła się. Przyszła i przyznała, że faktycznie zauważyła różnicę - dodaje.

Pan jest popier...

Pasażerowie potrafią niezadowolenie wyartykułować różnie, czasem dosadnie.
- Doświadczenie pokazuje, że nie szata zdobi człowieka. Kiedyś na linii 7, gdy po śliskich torach nie mogłem dojechać na przystanek, do kabiny zapukał pasażer. Strojem odstawał od reszty, bardzo elegancki starszy pan, w markowych ubraniach. Zapytał, dlaczego tak powoli jedziemy. Wyjaśniłem, że jest potwornie ślisko. Na co on: pan jest popier… i nienormalny, jak może być ślisko skoro nie ma mrozu - wspomina Wiśniewski. - Pamiętam to tak dobrze, bo jego elegancki strój kontrastował z rynsztokowym językiem.

Zdaniem pani Gabrieli, najgorsi są jednak ci, którzy zaczynają z grubej rury. - Jak jedziesz, ty debilu?! Co robisz, ludzi wieziesz! Jak się nie nadajesz, to się zwolnij, a jak nie, to ja mam koneksje, już jutro nie pracujesz! I tak się to zaczyna - opowiada Otto.

Ale motorniczowie są narażeni nie tylko na słowne ataki. - Ludzie starsi potrafią obtłuc wagon laską - mówi Witold Michnol.
Generalnie osoby starsze bywają, jak opowiadają motorniczowie, szczególnie uciążliwe. - Najgorzej z emerytami, autentycznie, im się wszędzie spieszy, zobaczą tramwaj, i nie myślą o niczym innym. Jak ich widzę, zamykam oczy i się modlę, żeby go nikt w tym biegu nie potrącił, bo on biegnie, nieważne czy z jedną laską, czy dwiema - mówi pani Gabriela.

Inna grupa niezadowolonych pasażerów to wandale. Nie wiadomo, co się nie podoba, ani czemu, ale na pewno będą problemy. W katowickich Szopieni-cach na trasie do Mysłowic są zawsze. - Rzucają w wagon kamieniami, wybijają szyby i tak dalej - wylicza Michnol.

Są też kibice, którzy tramwajami jeżdżą na mecze. - Na nich trzeba mieć metodę - wyjaśnia Otto. Motornicza ją ma: szybka jazda. - Raz jak jechałam, to słyszałam zza kabiny rozmowę dwóch: Ej weź no jej powiedz, bo ja już na jedno oko patrzę, przecież jest czerwone! - śmieje się. Ale sprawa jest poważna. Jak tramwaj pędzi, kibicom jest ciasno i strach zagląda im w oczy, to wagonu nie zdemolują.

To się wyda dziwne, ale tam siedzi pan i... sra

Trzeci rodzaj pasażera to pasażer kłopotliwy. - Stoi przy drzwiach kabiny i gada, ja się nie odzywam, niech stoi i gada do siebie. To swoją drogą dziwnie wygląda - opowiada Wiśniewski.

Jeszcze dziwniejszy widok pan Sebastian zobaczył w lusterku we Wszystkich Świętych. - Panią w końcu zabrało pogotowie, ale wcześniej na końcu wagonu zaczęła odpalać znicze - wspomina.

Inna pasażerka udawała… kota. - To był nocny kurs do Bytomia, w wagonie ludzie przysypiali, weszła starsza pani i dziwnie zapachniało, jakby denaturatem. Usiadła, nie pozwoliła nikomu zająć miejsca przed ani za nią. Jedziemy i nagle słyszę przeciągłe i głośne: miauuuu. Podskoczyłem, naprawdę. Podejrzewam, że pasażerowie też - opowiada.

Za to pani Gabriela miała kłopot z... galotami. - To było 10 lat temu, ja wystrojona, karlik pachnący nowością, prosto z fabryki. Godzina 7.15 na rynku w Katowicach. Widzę, że z czwartych drzwi wypadła pasażerka z dzieckiem i biegnie - wspomina. Kobieta podbiegła do motorniczej. - Mówi: ja panią bardzo przepraszam, ja teraz coś dziwnego powiem, ale muszę, na wprost trzecich drzwi siedzi facet i sra. Zaniemówiłam. Mówię jej: dobrze, przyjęłam, ale muszę przejechać jeden przystanek i to przemyśleć - relacjonuje.

- No bo co ja miałam zrobić, jak on tam siedzi i sra, to czy ma galoty, czy nie ma. A jak nie ma, to co ja zrobię - opowiada dalej. Na katowickim rondzie Otto zatrzymała tramwaj, ubrała służbowe rękawiczki i dzielnie podeszła pod trzecie drzwi.

- Tramwaj pełen, ale przy tych drzwiach pusto, wszyscy tyłem stoją. Patrzę i faktycznie, siedzi facet i ciśnie, ale w galotach, więc ja do niego: Chopie, co ty robisz, wypad. A on, że nie. Pasażerowie nie pomogą, bo wiadomo. Ale jest magiczne hasło: dalej nie jedziemy. Znalazł się więc jeden pan, wielki, wziął moje rękawiczki i mówi: Pani trzyma drzwi, a ja go wysadzam. I wziął go za habit i wysadził, a ja dula do kabiny i jedziemy dalej!

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Opowieści motorniczych. Kultura w tramwaju jest najważniejsza! - Bytom Nasze Miasto

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto