W byłym majątku rodu Donnersmarcków w Świerklańcu skierniewicki Instytut Sadownictwa prowadził badania nad drzewami i krzewami owocowymi. W latach 1945-1992 istniał tam zakład doświadczalny, zorganizowany od podstaw. Do jego zadań należało wyselekcjonowanie najpiękniejszych i najbardziej odpornych na choroby gatunków, przygotowanie i sprzedaż sadzonek oraz przemysłowa produkcja owoców, głównie jabłek.
Jednym z niewielu, którzy pracowali w świerklanieckim zakładzie od jego początku do końca jest Józef Sikora. Od najmłodszych lat pragnął zostać ogrodnikiem. Jako uczeń w 1942 roku zaczął pracować w parkowych szklarniach.
- Przed II wojną światową ogrodnicy Donnersmarcków hodowali w szklarniach figi, brzoskwinie i winogrona. Jedna z nich, "Ananashaus", była przeznaczona tylko na ananasy - wspomina pan Józef. - W czasie wojny szklarnie musiały ograniczyć hodowlę "delikatesów" i dla potrzeb wojska produkować więcej warzyw. Były to głównie ogórki, pomidory, szparagi, kalafiory i sałata. Do ogrzewania podłoża wykorzystywano obornik koński, a przed chorobami chroniono opryskując nikotyną i mączką fosforową.
W 1945 roku majątek Donnersmarcków rozparcelowano. Powstały dwa zakłady: rolniczo-ogrodniczy i zootechniczny (zlikwidowany w 1950 r.), podlegające Państwowemu Instytutowi Naukowemu Gospodarstwa Wiejskiego. Pierwszym kierownikiem zakładu ogrodniczego był Stefan Parenow.
- Ale prawdziwa historia świerklanieckiego sadownictwa rozpoczęła się w 1951 roku - przypomina pan Józef. - W Skierniewicach powołano wtedy Instytut Sadownictwa, na czele którego stanął profesor Szczepan Pieniążek. Mojemu zakładowi wyznaczono do realizacji dwa programy : produkcyjny i naukowo-badawczy, częściowo finansowany z budżetu państwa.
Najpierw przystąpiono do produkcji podkładek, założono szkółkę drzew i krzewów owocowych oraz ukierunkowano produkcję warzywniczą i szklarniową pod potrzeby rynku. W pierwszych latach istnienia Instytutu porównywano wartości produkcyjne różnych odmian grusz, śliw i jabłoni, badano wpływ wysokości pnia na owocowanie, prowadzono doświadczenia z uprawą winorośli, malin, porzeczek i truskawek.
Do ciekawostek zaliczam nieukończone prace nad wyhodowaniem śliwy i brzoskwini bezpestkowej. Jedną z form działalności było propagowanie techniki ogrodniczej w regionie. Już w 1953 roku założono pokazowe ogrody działkowe i organizowano dla działkowców wystawy. Opiekowano się towarowymi sadami w województwie katowickim i opolskim.
Józef Sikora w latach 50. ukończył technikum rolnicze w Nakle Śląskim i pracował w zakładzie jako asystent. Prowadził doświadczenia z krzewami jagodowymi. Do najciekawszych zalicza pracę nad borówką czerwoną, przyczynił się do rozpowszechnienia upraw aronii. Z wielkim szacunkiem wspomina profesora Pieniążka.
- Profesor bardzo dbał o wykształcenie pracowników, wysyłał najzdolniejszych na staże do Stanów Zjednoczonych, Szwecji i Holandii. W tamtych czasach nie było to łatwe. Przy zakładzie powstały mieszkania, ale do największych osiągnięć należy zaliczyć wybudowanie w latach 70. chłodni, która umożliwiła wydłużenie okresu przechowywania owoców. Prowadziliśmy również współpracę z ukraińskim instytutem z Artemowska, koło Doniecka, gdzie produkowano ogromne, jak dla nas, ilości materiału szkółkarskiego. Pamiętam, że na przykład rozprowadzali rocznie sto do stu dwudziestu milionów sadzonek truskawek. My w najlepszych latach produkowaliśmy ich około miliona.
Historia wielkiego sadownictwa w Świerklańcu skończyła się w 1991 roku, gdy, ze względów ekonomicznych i podjęto decyzję o likwidacji zakładu. Józef Sikora przeszedł na emeryturę. Ma sporo wolnego czasu. Ale żal nad zniweczeniem dorobku tylu lat nie pozwala mu spokojnie o sadach rozmawiać. Dzisiaj ma nowe hobby: srebrne bażanty.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?