Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magdalena Samozwaniec w Bytomiu. Tu wzięła ślub!

Grażyna Kuźnik
65 lat temu Magdalena Samozwaniec była gwiazdą na Śląsku. Lubiła tu przyjeżdżać, bo, jak mówiła, publika dawała jej najlepszą nagrodę literacka - śmiech i oklaski - wspomina pisarkę Grażyna Kuźnik

Najdowcipniejsza polska pisarka, córka malarza Wojciecha Kossaka i siostra poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Magdalena Samozwaniec w Bytomiu bywała i to często.
Tutaj brała ślub, tu mieszkała siostra jej męża Irena Skonieczna. Kiedy Magdalena po wojnie przyjeżdża na Śląsk, zatrzymuje się w Bytomiu u bratowej, którą bardzo lubi.
- Madzia żyła z Ireną w wielkiej przyjaźni - wspomina mąż pisarki Zygmunt Niewidowski w książce "30 lat życia z Madzią".
Magdalena ma jednak pecha do ważnych uroczystości. Bytomski ślub z młodszym o prawie 20 lat Zygmuntem w listopadzie 1945 roku jest nieudany. Pan młody znika na kilka dni. Jak później napisze, miał rogatą duszę i musiał dojść do równowagi po przysiędze małżeńskiej. Kiedy wraca, obiecuje żonie, że do końca życia będzie jej robił śniadania do łóżka. I tej przysięgi dotrzymuje. Związek jest otwarty, ale udany. Wychowana staroświecko pisarka nie radzi sobie z gotowaniem. Mąż bez urazy wspominał, że kiedyś podała pieczoną kaczkę, a na pytanie, czym ją nadziała, bardzo się zdziwiła. Kaczkę upiekła bez patroszenia. Madzia z kolei przymyka oczy na jego skoki w bok. Nie tylko miła rodzina męża ściąga Magdalenę do Bytomia i na Śląsk. Chętnie tutaj pracuje. Pisze w śląskiej prasie, a przede wszystkim spotyka się z czytelnikami.
- Najchętniej jeżdżę na Śląsk - mówi w wywiadach. - Ze względu na jedyną nagrodę literacką, jaką otrzymuję: śmiech i oklaski widowni. Niestety, wtedy za kpiny i żarty można było trafić do aresztu. Pisarka nie pasuje do socrealizmu. W 1946 stałą rubrykę "Hulajnoga" w "Trybunie Robotniczej" zastępuje rubryka "Z życia partii". Nie ma co robić. Być może z tych czasów pochodzi opis żle widzianych dziennikarzy w książce "Czy pani mieszka sama?", wydanej przez "Śląsk". Rodzinna "Kossakówka" w Krakowie popada w ruinę; rodzice nie żyją, siostra umarła w Anglii. O zarobek trudno. Pomaga jej Gwidon Miklaszewski. Rysuje dla "Dziennika Zachodniego", więc Madzia nazywa go "śledziennikiem zachodnim". Gwidon kieruje też wydawnictwem AWiR i zaczyna wydawać jej książki. Sam je dowcipnie ilustruje. Pisarka dziękuje mu wierszykiem: "Błagam nie przestawaj. O nie! Rysować pod moje teksty, Gwidonie! Bez Ciebie tekst mój smutnie nóżką grzebie. Jest jak pusta fajka. Jajecznica bez jajka. Kanarek bez dzióbka. Bez ogonka pupka."
- Cieszyła się wielką sympatią. Na spotkania z nią przychodziły niesłychane tłumy - wspominał Miklaszewski.

TRZY DNI IMPREZ

Magdalena Samozwaniec zmarła w 1972 roku. Pogrzeb miała niecodzienny. Przyszły tłumy i jedna z ciekawskich znajomych wpadła do grobu. Żałobnicy nie mogli opanować ataku śmiechu.
- Pamiętam ją z czasów DZ - mówił Włodzimierz Janiurek, nieżyjący już senior śląskiego dziennikarstwa. - Była osobą o kształtach dość zaokrąglonych, miłych dla oka. Miała zmienne humory, bywała kapryśna. Bardzo kobieca. Na Śląsk zwabił Magdalenę Józef Prutkowski, który redagował "Kocyndra".

ZAJRZYJ PO WIĘCEJ
Zygmunt Niewidowski
"30 lat życia z Madzią",
Ossolineum 1988

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto