- Zwróciliśmy się z prośbą o pozwolenie na wynajęcie dwóch miejsc na ulicy Dworcowej, ale na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi - mówi Janusz Wójcicki, jeden z inicjatorów referendum. - Nie wiemy, czy takie pozwolenie dostaniemy i czy akurat w tym miejscu. Dlatego postanowiliśmy poradzić sobie inaczej. Skorzystaliśmy z uprzejmości posła Wojciecha Szaramy, który ma tu biuro i udostępnił nam swój stolik poselski. Natomiast na drugim końcu miasta zbieramy podpisy na części, która jest w rękach prywatnych - tłumaczy Wójcicki.
ZOBACZ ZDJĘCIA I WIĘCEJ INFORMACJI NA TEMAT ZBIERANIA PODPISÓW NA UL.DWORCOWEJ
Katarzyna Krzemińska, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Bytomiu, zapytana o pozwolenie na miejsce, poinformowała, że sprawa jest obecnie rozpatrywana przez Miejski Zarząd Dróg i Mostów.
Inicjatorzy referendum zapowiedzieli, że pojawią się jeszcze kilka razy w centrum. Na zebranie potrzebnych do zorganizowania referendum podpisów mają niecały miesiąc. Mimo że potrzebnych jest ponad 13 tysięcy podpisów, są przekonani, że uda im się w przepisowym czasie zebrać odpowiednią liczbę głosów.
- Nie chcemy w tej chwili podawać konkretnej liczby, ale idzie nam dobrze - zapewnia Wójcicki.
Składanie podpisów a ochrona danych. Wolno tak?
Aby odwołać Piotra Koja, do urn w Bytomiu będzie musiało pójść 21 tys. 835 osób. Zmiana rady wymaga 28 tys. 635 uczestników
referendum. W lokalnej gazecie ukazało się ogłoszenie ostrzegające, że dane, które przekazujemy składając podpisy na ulicach na różnego rodzaju listach, mogą być wykorzystywane w różny sposób. Janusz Wójcicki zapewnił, że dane nie zostaną niewłaściwie wykorzystane, a on sam również udostępnił swoje dane.
Jego zdaniem, to zniechęcanie do społecznego
wyrazu zdania.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?