- Chyba faktycznie tak jest, że ich przyciągam - zastanawia się pan Dariusz. Tylko w tym roku odebrał osiem telefonów od osób, które mówiły, że chcą się zabić. Tydzień temu w piątek nawet dwa.
- Dopiero się przebierałem, kolega kończył służbę i ja już przejąłem ten telefon - opowiada.
To był jednak wyjątkowy dzień. Ledwo udało mu się ustalić, gdzie znajduje się załamany mężczyzna, dwadzieścia minut później odebrał telefon, gdzie znowu usłyszał w słuchawce: chcę z sobą skończyć.
- Niezależnie od odebranej ilości telefonów, adrenalina i presja jest zawsze taka sama. Bo naprawdę każdy telefon jest inny, tylko cel zawsze ten sam. Nie dopuścić, aby faktycznie doszło do tego, żeby ktoś się zabił. Pomóc - mówi. Wcześniej był dzielnicowym na Kleinfeldzie. Górnicza, typowo śląska dzielnica. On też jest stąd. Wie, jak z ludźmi rozmawiać. Ma spokojny głos.
- Pierwsza zasada: nie możemy tych ludzi okłamywać, czy zbywać banałami. Powiedzenie w stylu "człowieku, nie przesadzaj, to żadne problemy" albo wręcz przeciwnie w stylu "a to idź się wieszaj" absolutnie nie wchodzą w grę. Chociaż wiem, że wiele osób uważa, że zwłaszcza ta druga forma skutkuje. Otóż nie - mówi policjant.
Zwykle dzwonią do niego mężczyźni. Miał tylko jeden przypadek kobiety, zresztą pijanej. Najczęściej dzwonią nocą i w okresie przedświątecznym. Zwykle argumentem, który podają jest osamotnienie, brak partnerki, lub to, że go właśnie opuściła. Czasem problem dotyczy kwestii braku kontaktu z dzieckiem. Okazuje się, że to właśnie problemy rodzinne najczęściej popychają ich w tę stronę.
Rozmowa trwa od kilkunastu minut do kilkudziesięciu. W tym czasie Dariusz musi dowiedzieć się jak najwięcej o tym człowieku: gdzie jest, w co jest ubrany, w jakim miejscu się znajduje.
- Czasem jeden szczegół może pomóc w szybszym dotarciu do danej osoby. Na przykład to, że ma białe buty. Drobiazg, a dzięki temu policjanci szybko zidentyfikowali tego człowieka na miejscu, wśród innych ludzi. Była sytuacja, że mężczyzna nie potrafił powiedzieć, gdzie się znajduje. Miał wyraźne problemy psychiczne, opowiadał, że ścigają go Talibowie - opowiada.
Ale opisał miejsce ,w którym było dużo świateł i policjantom udało się ustalić, że jest niedaleko Orlika. Trzeba było współpracy kilku policjantów, bo mężczyzna nie dzwonił z Bytomia. Zdarzały się i takie, że zadzwoniła dziewczyna z Bielska, czy bytomianka, która martwiła się o znajomą będącą w Anglii.
- Żaden sygnał nie jest lekceważony - zastrzega Dariusz. A po dyżurze idzie na siłownię albo pograć w piłkę. Odreagować.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?