Pierwotnie w kamienicy o powierzchni 800 mkw znajdowały się mieszkania, a na najniższej kondygnacji – lokal usługowy. Dziś są tu nowocześnie wyposażone gabinety, sale zajęciowe, pokoje asystentów rodziny, koordynatorów rodzinnej pieczy zastępczej, sale szkoleniowe oraz sale spotkań z rodzicami itp.
- Remont budynku ruszył pod koniec 2020 roku, a zakres prac był bardzo szeroki, ponieważ obejmował m.in. wymianę stropów, całej konstrukcji dachu, okien, drzwi, instalacji, a także remont elewacji i zakup wyposażenia – wylicza Magdalena Górak, dyrektorka Bytomskich Mieszkań, które realizowały część inwestycyjną projektu. – Dodatkowo, budynek został wyposażony w windę, sprzęt elektroniczny, AGD i zabawki – dodaje.
Kamienica przed remontem była w fatalnym stanie technicznym.
- Remont takich zapuszczonych, zdegradowanych kamienic zawsze jest dużym wyzwaniem. Zdarzają się różne niespodzianki. Tutaj remont trwał 22 miesiące i niejednokrotnie zmagaliśmy się z różnymi wyzwaniami, w tym z żywiołem wody, ponieważ ze względu na awarię wodociągów zalewało nas - mówił Marcin Dylus, przedstawiciel wykonawcy, czyli firmy Efekt. – Momentami na budowie pracowało 40 osób. Gdybym dziś przyszedł pierwszy raz do tego budynku, nie mógłbym uwierzyć, że mógł wyglądać tak koszmarnie jak przed remontem - dodał.
Realizacja inwestycji kosztowała 5 mln złotych. Została wykonana w ramach projektu „Utworzenie Centrum Usług Społecznych oraz lokali socjalnych, wspomaganych i chronionych w Bytomiu (Śródmieście i Rozbark), którego łączny koszt to 16 mln zł.
- Kamienica przy ulicy Piekarskiej otrzymała nowe życie - mówił podczas otwarcia CUS prezydent Bytomia Mariusz Wołosz. – Działalność Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie nastawiona jest na pomoc drugiemu człowiekowi. Cieszę się, że w tym miejscu będą prowadzone działania, które będą miały na celu poprawienie więzów rodzinnych czy będą wspierały proces ponownego ich nawiązywania – dodał. - Centrum Usług Społecznych to kolejne miejsce, które będzie wspierało rewitalizację społeczną w dzielnicy Śródmieście, ale będzie to miejsce dostępne dla mieszkańców wszystkich dzielnic – mówił wiceprezydent Michał Bieda.
Sale spotkań z lustrem weneckim
W budynku ulokowano sale spotkań z rodzicami, w których w komfortowych warunkach mogą oni przebywać z dziećmi. Co więcej, w pokojach widzeń zamontowane zostały lustra weneckie. Sale te wykorzystywane są w przypadku spotkań dzieci z rodzicami z ograniczoną władzą rodzicielską. Jak wyjaśnia Bernadeta Szwarc, kierownik działu planowania, koordynowania i realizacji projektów w MOPR, dzięki takiemu pomieszczeniu komfort trudnego i stresującego spotkania dziecka, które na co dzień przebywa w rodzinie zastępczej, z biologicznym rodzicem pozostaje niezakłócony.
- Centrum Wsparcia Rodziny działające w ramach Centrum Usług Społecznych zrzesza takich specjalistów jak asystenci rodziny, koordynatorzy rodzin i pieczy zastępczej, psycholodzy, pedagodzy. W skrócie ich praca polega na pracy z rodzinami zastępczymi i rodzinami biologicznymi. Zależy nam na tym, żeby dzieci powracały do rodzin biologicznych - mówił Adam Tomaszewski, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu.
Państwo Kowalik są rodziną zastępczą już o 21 lat!
W otwarciu obiektu wzięła udział też jedna z bytomskich rodzin zastępczych. To państwo Lidia i Janusz Kowalik, którzy przyszli wraz z trzema pociechami. Małżeństwo to już od 21 lat jest rodziną zastępczą.
– Dla nas bardzo ważne jest to, że wszystko ulokowane zostało w jednym budynku. Przygotowano pomieszczenia, w których można zobaczyć jak rodzice zajmują się dziećmi i przekonać się, czy można zwrócić im dziecko – mówiła Lidia Kowalik. – Budynek jest świetnie wyposażony – dodała.
Swoją przygodę rozpoczęli dokładnie 1 kwietnia 2001 roku. W ciągu tych wszystkich lat opiekowali się 120 dziećmi.
– 100 dzieci znalazło swój dom, 70 dzieci zostało adoptowanych, a 30 trafiło do rodzin zastępczych. Żadne z tych dzieci nie trafiło do rodzin naturalnych. Rodzice nie sprawdzili się – zdradza pani Lidia. – Żona zawsze starała się, żeby żadne z dzieci, którymi się opiekowaliśmy, nie trafiło do Domu Dziecka. Tak działała, żeby udało się znaleźć szczęśliwy dom dla nich – dodaje pan Janusz.
Jak wygląda ich codzienność?
– Zarówno mąż, jak i ja jesteśmy już na emeryturze. Rano wstajemy, przygotowujemy śniadanie i wyprawiamy dzieci do szkoły i przedszkola. Mąż prowadzi dzieci do przedszkola, a ja zajmuję się gotowaniem i sprzątaniem. Po południu, wiadomo, wspólnie jemy obiad, a po nim odrabiamy lekcje. Wyjeżdżamy też z dziećmi na wczasy. Kiedyś za granicę, obecnie raczej zwiedzamy Polskę. Chcemy im pokazać, że warto się uczyć, żeby kiedyś w życiu coś osiągnąć. Obecnie mamy jedną dorosłą wychowankę, która skończyła Politechnikę Śląską, a trójka dzieci studiuje. Jesteśmy z nich dumni. Mamy bardzo dobry kontakt z wszystkimi dziećmi, które nadal nas odwiedzają. Mogę powiedzieć, że jesteśmy szczęśliwi – dodaje pani Lidia.
Jak długo dzieci przebywają w rodzinie państwa Kowalików?
– Kiedy było pogotowie, to do dwóch lat. W tej chwili mamy dzieci, które miały zaledwie 6 tygodni, kiedy do nas trafiły, a obecnie mają 18, 19 i 20 lat. Zwracają się do nas mamo, tato, bo przecież byliśmy ich rodzicami od urodzenia – podkreśla pani Lidia.
Rodzina przyszła na otwarcie Centrum wraz z trzema pociechami. 10-letnią dziewczynką i dwójką maluchów, to rodzeństwo, które czeka na adopcję.
– Bardzo ciężko jest o adopcję w przypadku 10-latków – wyjaśnia pani Lidia.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?