Kasia Grzesiek z Bytomia w Must be the music!

[AKTUALIZACJA]
Z OSTATNIEJ CHWILI: KASIA JEST W FINALE

Czy będzie w finale, okaże się w nadchodzącym tygodniu. Kasia ma bowiem szansę na tzw. dziką kartę. Wszyscy, którzy chcą ją zobaczyć na żywo, będą mieli taką okazję już 10 listopada w pubie Museum na pl. Jana Sobieskiego. Kasia wystąpi tam w towarzystwie muzyków z grupy Te-tris.
- Dojście do półfinałów, możliwość wysłuchania krytyki takich doświadczonych osób jak jurorzy, to dla mnie już bardzo wiele - zapewnia Katarzyna.
Ma 22 lata i mieszka w dzielnicy Górniki. Muzyka nie jest jej jedyną pasją w życiu. Studiuje turystykę, jest instruktorką fitness i pływania.
- Najbardziej w Bytomiu lubię.... krytą pływalnię - śmieje się Kasia. - Mam do niej sentyment, bo tu ćwiczyłam pływanie i tak mnie to wciągnęło, że zostałam instruktorką. Ale pamiętam basen przede wszystkim przed remontem. I chociaż nie był to najlepszy obiekt, bo ciągle tam marzłam, to sentyment został - przyznaje.
Jej kolejne, ulubione miejsce to Bytomskie Centrum Kultury. Jak podkreśla młoda wokalistka, poznała tu wielu wspaniałych, twórczych ludzi. Także dzięki pomocy ukochanej nauczycielki, Ilony Jagody, która angażowała ją do różnych akcji i koncertów charytatywnych.
- Zamiłowanie do muzyki na pewno odziedziczyłam po mamie, która gra na akordeonie i zawsze dbała o mój muzyczny rozwój. Najpierw była to zabawa, najczęściej podczas oglądania programu Tęczowy Music Box. Kiedy miałam 15 lat, właśnie moja nauczycielka zauważyła, że ma niezłą barwę głosu i zaczęła mnie zachęcać do występów - wspomina Kasia.
Pierwsze występy to piosenki Arki Noego i kolędy. W miarę jak Kasia dorastała, repertuar się zmieniał, ale to muzyka religijna - gospel - przypadła jej do gustu. Na tyle, że od roku śpiewa z zespołem gospelowym właśnie - Ginger Vox. - Do programów muzycznych startowałam wcześniej dwa razy i bez powodzenia. Do udziału w Must Be The Music zachęcił mnie mój przyjaciel Michał Szczepanik. Wierzył w moje możliwości bardziej niż ja - mówi Kasia. To on zawiózł ją na casting do Krakowa. Na wejście czekała od godziny 12 do 20. - Odśpiewałam zwrotkę i refren piosenki mojej ulubionej piosenkarki Doris Day "Dream a Little Dream of Me". Powiedziano mi tylko, że ktoś się do mnie odezwie. Wracałam do domu przekonana, że niepotrzebnie ciągnęłam Michała, bo pewnie skończy się na niczym. A tu miła niespodzianka - opowiada Kasia.
Dzięki programowi odezwało się do niej kilku muzyków z propozycjami wspólnych występów. Jak się okazuje, Kasia odnajduje się doskonale w co najmniej kilku muzycznych gatunkach. Poza gospel także w hip-hopie, jazzie czy popie. Jej ulubione wokalistki to także Kasie: Groniec i Nosowska.
- Cieszę się, że jako druga, po Kasi Moś, reprezentuję Bytom w tym programie. Mojej imienniczki nie znam, ale bardzo jej kibicowałam i uważam, że ma piękny głos. Podczas tej edycji poznałam także ludzi ze Śląska i nie ukrywam, że trzymaliśmy za siebie kciuki. Ślązacy potrafią trzymać się razem - śmieje się Kasia. Czy swoje życie zawodowe zwiąże z muzyką? Tego jeszcze nie wie. Na pewno chce się muzycznie rozwijać.
- Rozpoczęłam naukę w Studium Wokalno-Baletowym w Gliwicach. Na zajęciach ze śpiewu operowego usłyszałam, że... fałszuję. Przyjęłam to z pokorą, ale nie zniechęcam się - dodaje.
Lubi łączyć muzykę z ruchem. Stąd zajęcia z fitnessu, które prowadzi. - Cieszę się, że przychodzą na nie osoby w tak różnym wieku, od młodych dziewczyn do pań 50 plus. Ostatnio mówiły mi, że widziały mnie w programie i spodobało im się, jak śpiewam. To było bardzo miłe - podkreśla wokalistka. Ma pomysł, aby jeszcze bardziej uaktywnić mieszkańców swojej dzielnicy.
- Górniki i Stolarzowice to dzielnice, gdzie jest wiele pięknych miejsc. Chcę zorganizować cotygodniowe marsze z kijkami. Mam nadzieję, że uda mi się do tego namówić mieszkańców - podkreśla.