W Bytomiu otwarto hotel dla psów

Ogrzewana podłoga, nowoczesna kuchnia, duże boksy... W wybudowanym za prawie 150 tys. złotych schronisku dla zwierząt, które wczoraj oficjalnie otwarto w Bytomiu, znajdzie dach nad głową 250 psów i kotów. Nie tylko z Bytomia. O to, aby powstało, władze miasta i Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami starali się przez ponad 20 lat.

To duży obiekt, ma 5 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni. Mieści się przy ul. Łaszczyka w Bytomiu-Miechowicach. Na razie mieszka tu 87 psów. 81 zwierząt przeniesiono tu ze starego schroniska przy ul. Hajdy, sześć przywieziono w ciągu ostatnich trzech dni.

- Schronisko jest nowoczesne, będzie dobrze służyło zwierzętom. Często o nich zapominamy, a przecież nasz stosunek do zwierząt świadczy o naszym człowieczeństwie - mówił podczas otwarcia Krzysztof Wójcik, prezydent miasta.

Teren po starym schronisku przy ul. Hajdy, które działało od 1985 roku, zostanie zrekultywowany. Ten obiekt był zdecydowanie gorszej jakości, niż nowy, właściwie mieścił się w barakowozach, ale psy miały w nim więcej swobody.

- To była po prostu prowizorka - wyjaśnia wiceprezydent Kazimierz Bartkowiak. - Nowy budynek był niezbędny, poza tym stary stoi w strefie aktywności gospodarczej, która ma przyciągać inwestorów. Budowa nowego schroniska była więc konieczna.

Pomogli w niej m.in. sponsorzy, a władze miasta liczą na to, że nadal będą wspomagać schronisko. Na specjalne konto TOZ można wpłacać pieniądze, które w całości zostaną przeznaczone na zwierzaki.

- Już od wielu, wielu lat nasze konto zasila wiceprezydent Bartkowiak - przyznaje Maria Wałcerz, prezes bytomskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, które prowadziło stare schronisko.

- Nie mam psów, a je kocham, więc staram się im pomóc - mówi Bartkowiak.

Zwierzaki w nowym schronisku mają się dobrze, choć nie wszystkie pogodziły się z przeprowadzką.

- Na razie wszystkie płaczą, bo nie są przyzwyczajone do nowego miejsca - mówi pani Maria. - U nas miały więcej swobody i nie musiały siedzieć w klatkach, a spały na kanapach i fotelach.

Przy ul. Łaszczyka osobne boksy mają psy zdrowe, osobne chore. Jest też specjalnie wydzielone miejsce dla tych zwierzaków, które pozostają pod obserwacją (trwa to 10 dni) i dla psów agresywnych. Nowe zwierzaki również trafiają do specjalnych boksów.

- Muszą przejść kwarantannę - tłumaczy Anna Nowak, pracownica nowego schroniska i kierowniczka starego.

Tuż przy wejściu stoi hotel dla psów. Jak na razie mieszka tu jeden gość, choć hotel gotowy jest na przyjęcie trzydziestu. Cmentarz przy schronisku, na którym nie pochowano jeszcze żadnego zwierzaka, ma pół hektara.

- Usypiane będą tylko te psy, które są bardzo chore i nie da się ich leczyć - mówi Bartkowiak. - Specjalna chłodnia pozwoli na zmniejszenie kosztów utylizacji zwłok. Spalanie będzie odbywać się raz w miesiącu.
Do niedawna najlepszy i najnowocześniejszy tego typu obiekt mieścił się w Dąbrówce Małej. - Świetne są schroniska w Bydgoszczy czy Wrocławiu, ale nasze jest teraz chyba najnowocześniejsze w regionie - przypuszcza Wałcerz.

W nowym schronisku pracuje pięć osób. Na dyżurach czuwa weterynarz, który gotów jest na każde wezwanie. Za pół roku, kiedy dokładnie będzie wiadomo, ile kosztuje miesięczne utrzymanie zwierzaków, gmina ogłosi przetarg na operatora schroniska. Do tej pory będzie je prowadzić PEC, a z gminnej kasy co miesiąc wpłynie na ten cel 15 tys. złotych.