W piątek 11 marca kresowiacy jechali z Chicago na Florydę. Wtedy Artek Dobiszewski, szef kapeli "Ta joj", przypomniał sobie, że tego dnia była rocznica pogrzebu Kazimierza Galikowskiego, jednego z założycieli kapeli. Dokładnie rok wcześniej na jego pogrzebie Danuta Skalska powiedziała: "Kiju zabiorę twoich ta jojków do Ameryki".
Trzy lata trwały przygotowania do wyjazdu. Wielokrotnie członkowie zespołu ubiegali się o wizę.
- Kiedy po raz kolejny jechałam do Konsulatu amerykańskiego w Krakowie, stojący tam bramkarze pozdrawiali mnie słowami "Witamy Pani Pacałycha". Już wiedzieli, kim jestem, bo do znudzenia odwiedzałam Konsulat - wspomina Skalska.
Przygotowanie wyjazdu stało się dla Skalskiej punktem honoru.
Marek Bielecki współpracuje z kabaretem ,Pacałycha" i kapelą "Ta joj" już od trzech lat. Jest scenarzystą i reżyserem m.in. programu "Ta joj Ameryko".
- Głównym problemem stały się dla nas odległości, jakie musieliśmy pokonać, aby przeprowadzić próby z zespołem. To niewiarygodne i piękne, że w czasach, w których liczy się tylko pieniądz, zebrała się grupa ludzi, którzy chcieli coś zrobić bezinteresownie i za darmo - wspomina Bielecki. - Pierwszy raz zobaczyłem grupę "Ta joj" w Przemyślu. Kapela siedziała w pięknym, pachnącym ogrodzie. Po jej krótkim występie Danusia zapytała mnie, czy robimy z nimi program. Zgodziłem się bez wahania - dodaje.
Tak rozpoczęła się współpraca kabaretu "Pacałycha" i kapeli "Ta joj".
W wyprawę polskiej ekipy do Stanów Zjednoczonych zaangażowany był cały sztab ludzi, w Bytomiu i Stanach Zjednoczonych, słowem łańcuch ludzi dobrej woli. Skalska znana jest także wśród Polonii amerykańskiej.
- Po raz pierwszy wylądowałam w Stanach osiem lat temu. Pracowałam przy najbrudniejszej robocie i wcale się tego nie wstydzę. Dzięki temu miałam okazję poznać wielu ludzi i wykorzystać stare kontakty do promocji naszych występów - przyznaje Skalska.
Kiedy 27 lutego w Chicago wylądował polski zespół, czekała na nich nie lada niespodzianka.
- Zaraz po wyjściu z samolotu ujrzeliśmy wielki powitalny transparent przygotowany przez członków Towarzystwa Uniwersytetu Polskiego w Wilnie. Od razu poczuliśmy się jak w domu. Przez kolejne dni naszego pobytu w Stanach Zjednoczonych otaczali nas ludzie o wielkim sercu - wspomina Czesław Rodecki, członek "Pacałychy".
Zaraz po wyjściu z samolotu Guściu Letner zawołał do Skalskiej: - Danusiu jo nie wierza, jo jest w Ameryce?
- Na początku zastanawiałem się, czy spotkam tam jakiegoś Ślązoka. Z kolegami mieszkałem w domu Janusza Kołatka, prezesa Związku Ślązaków w Stanach Zjednoczonych. Czułem się u niego jak u siebie. Miałem okazję zobaczyć miasto. Dwukrotnie byliśmy także na antenie "Śląskiej fali" - opowiada Letner.
Czesława Rodeckiego zachwyciła w Stanach Zjednoczonych plątanina dróg i autostrad.
- To był mój pierwszy lot samolotem. Po starcie cały czas siedziałem przy oknie i pilnowałem, czy skrzydła samolotu się nie ruszają. Amerykę zapamiętałem jako piękny kraj wielkich możliwości i ludzi o wielkim sercu - przyznaje Rodecki.
Po trzech występach w Chicago przyszła pora na Florydę.
- Gdy wyjeżdżaliśmy z Chicago, padał śnieg. Po 22 godzinach podróży busem dotarliśmy do upalnej i gorącej Florydy. Po drodze mieliśmy także niemiłą przygodę. Zostaliśmy zatrzymani przez szeryfa i musieliśmy zapłacić mandat za przekroczenie prędkości - opowiada Skalska.
Na każdy występ przychodziły tłumy widzów. Podczas jednego ze spektakli trzeba było dostawiać krzesła, ponieważ nie spodziewano się takiej liczby osób.
- Pytano nas, czy nie boimy się lecieć do Ameryki w tak gorącym okresie, kiedy wojna wisi w powietrzu. Dla nas to był przyjemny obowiązek grać dla Polonii amerykańskiej - wyjaśnia Skalska.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?