Sportowy Laur Bytomia za osiągnięcia w roku 2001 otrzymało trzech juniorów i jeden senior. Tym rodzynkiem jest 38-letni Leszek Zgrzebniak, który od 24 lat uprawia karate kyokushin i to ze znakomitym skutkiem. Na mistrzostwach świata i Europy zdobył siedem medali we wszystkich kolorach.
- Na mistrzostwa Śląska już nie jeżdżę, od kiedy przyznano mi dożywotni tytuł w tej imprezie - żartuje Zgrzebniak. - Mistrzostwa Polski też już nie dla mnie. Zbyt krótka jest zawsze przerwa między mistrzostwami Polski i mistrzostwami Europy, by startować w obu imprezach. Praca zawodowa nie pozwala mi teraz na częsty trening, ale czuję się doskonale i wcale nie mówię, że już kończę karierę. Jeśli, na przykład, będzie propozycja startu w Pucharze Świata w USA, na pewno nie odmówię, bo w Stanach nigdy nie byłem. Teraz właściwie już tylko bawię się w karate, ale nadal dostarcza to wiele zadowolenia, daje pewien prestiż. Pieniędzy nie daje, bo za medale na mistrzostwach świata czy Europy w dyscyplinie nieolimpijskiej minister sportu zawsze przyznawał skromne nagrody. Powiedzmy: około trzech tysięcy złotych - mówi dwukrotny wicemistrz świata.
Cenne trofea Zgrzebniaka można by wyliczać długo. Najcenniejsze to na pewno srebrne medale MŚ z 1997 i 2001 roku, przywiezione z Japonii.
- Pierwszy tytuł wicemistrza zdobyłem w Tokio. Po raz pierwszy rozgrywano wtedy mistrzostwa świata w kategoriach wagowych. Przedtem były tylko w open. Los sprawił, że w finałowej walce spotkałem się z Piotrem Sawickim z Białegostoku. To mój przyjaciel, ale w walce nie ma sentymentów i przyjaźni. Wiedział, która noga mnie boli i tam dokładnie zadawał ciosy. Piotrek nieraz stawał mi na drodze do złota. Dwukrotnie przegrałem z nim w finale mistrzostw Europy - przypomina karateka i trener Bytomskiego Klubu Karate.
Zgrzebniak ma oprócz dwóch medali MŚ pięć krążków ME. Jeden złoty, trzy srebrne i jeden brązowy. Pięciokrotnie był mistrzem Polski i wszystkie tytuły zdobył w kolejnych latach, poczynając od 1993 roku. Mistrzostwo Śląska zdobył już 11 razy i stąd "dożywotni" tytuł.
Żona Barbara, od kiedy tylko poznała przyszłego męża, wiedziała, że karate będzie stanowić część ich życia. Zawsze kibicuje mężowi. Córka Ania ma siedem lat i chce iść w ślady taty. 16-letni syn Paweł wybrał inną dyscyplinę. Trenuje piłkę nożną w Ruchu Chorzów.
- Nie będzie moim następcą, ale sam wybrał sportową drogę i dobrze. Pałeczkę w klubie przejął ode mnie Paweł Mańdok. Już niedługo będzie się mógł wykazać podczas Pucharu Europy w Paryżu. Start za trzy tygodnie. Paweł ma już w dorobku pierwsze i drugie miejsce na mistrzostwach Europy. I czas na kolejne medale - mówi Zgrzebniak.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?