MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Powrót do "Marcinelle"

MARIA KLIMCZYK
Przerwa na drugie śniadanie. Podano kanapki.Zdjęcia: RAFAŁ JAKOKTOCHCE
Przerwa na drugie śniadanie. Podano kanapki.Zdjęcia: RAFAŁ JAKOKTOCHCE
Kilka wozów straży pożarnej, ambulans medyczny, tłumy ludzi z twarzami zastygłymi w bolesnym oczekiwaniu i niepewności. Większość to kobiety. Z szybu wychodzą zmęczeni, umorusani górnicy, jest wielu rannych.

Kilka wozów straży pożarnej, ambulans medyczny, tłumy ludzi z twarzami zastygłymi w bolesnym oczekiwaniu i niepewności. Większość to kobiety. Z szybu wychodzą zmęczeni, umorusani górnicy, jest wielu rannych. Pielęgniarki biegną z noszami. Pada komenda i strażacy rozwijają węże z wodą, biegnące w głąb szybu. Próbują gasić szalejący pod ziemią ogień.

- Przerwa! - krzyczy reżyser Marek Brodzki. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko wraca do normalności. Z planu "Marcinelle", włoskiego filmu od poniedziałku kręconego w byłej kopalni "Powstańców Śląskich" w Bytomiu, schodzą polscy aktorzy.

Środa, południe. Kolejny dzień zdjęć.

- "Marcinelle" to kopalnia w Belgii, gdzie 8 sierpnia 1956 roku doszło do ogromnej tragedii. Zginęło 270 górników. Większość stanowili Włosi, którzy w latach pięćdziesiątych wyjeżdżali do belgijskich kopalń i ciężko pracowali. To fragment historii Włoch i nasza największa górnicza tragedia - tłumaczy Antonio de Simone, kierownik produkcji. - Kręcimy film w Polsce, bo tutaj jest najwięcej kopalń węgla kamiennego. A ta spodobała się zarówno reżyserom, jak i scenografowi.

Słońce pali niemiłosiernie. Statyści szukają cienia. O castingu wszyscy dowiedzieli się z "DZ".

- Przyjeżdżam codziennie z Katowic. Gram jedną z kobiet, które przyszły pod bramę. Jesteśmy przerażone, bo wiemy, że zaszło coś złego. Pytamy jedna drugą, co się stało - wyjaśnia Elżbieta Rydel, smagła brunetka, znakomicie udająca Włoszkę. Do filmu trafiła z rodziną,
16-letnim synem Marcinem i bratem Markiem Barcikowskim. Pan Marek ma już doświadczenie, grał w "Przedwiośniu". - Grabarza i trupa
- precyzuje.

Tomasz Paszko z Zabrza występuje w roli sanitariusza.

- Pierwszy raz coś gram. Fajnie jest, ale to trochę męczące - mówi. A co męczy? - Powtarzanie scen i czekanie. Dzisiaj robiliśmy już pięć razy to samo - mówią ludzie. - To się nazywa dubel - dodaje ktoś fachowo.

Ewelina Hojka z Piekar Śląskich stwierdza: - Ważna jest przygoda, duże wrażenia, nie chodzi mi o pieniądze.

Pani Urszula wzięła na czas filmu urlop. Chce dorobić. - Podobno za dzień zdjęciowy można dostać 40 złotych. Nie są to duże pieniądze, cały dzień jest się poza domem, ale zawsze coś.

- W ,Przedwiośniu" płacili 97 złotych na rękę - krzyczy któraś ze statystek.

Karolina Seger z Siemianowic ma misternie upięte włosy. Tak w latach 50. nosiły się Włoszki. - Źle się czuję z taką fryzurą, na co dzień noszę rozpuszczone włosy - mówi.

- Roman Nowak jestem, kiedyś tu na "Powstańcach" pracowałem, dziesięć lat życia spędziłem - mówi jeden z mężczyzn. - Ciężko było na dole. A teraz ten film i znowu jestem górnikiem, tyle że włoskim. Ubranie dziwne jakieś dali. Buty ze skóry, a na dole się w gumowych pracowało. Ale do filmu to może pasuje. Co gramy? Ano chodzimy po placu tam, tam i tam. I nic nie mówimy. Po dwanaście godzin tu jesteśmy. Jeść dobrze dają, wczoraj były klopsy i makaron z sosem, wiadomo, Włosi.

- Pani z prasy? - pyta urodziwa kobieta, z tych w nieokreślonym wieku. - Pani wie, który to już mój film? Nie zliczę. U Spielberga grałam, we wszystkich filmach Kutza, u Zanussiego... A miało być tak pięknie. Miałam grać główną rolę w "Ewa chce spać". Wygrałam casting, ale rodzice nie pozwolili mi iść do filmu. Bardzo żałuję - wspomina Ewa Nosal z Krakowa. - Nie pracuję, od lat jestem statystką. Czy można z tego żyć? Nie za bardzo. Ale dla mnie każdy grosz jest na wagę złota.
W jednej z głównych ról występuje Pako, cudowny czarno-biały owczarek border collie. - To pies głównego bohatera. Czeka cierpliwie pod bramą, aż pan wróci z pracy - tłumaczy Tomasz Pecold, hodowca z Katowic. - Jest bardzo zmęczony. I pierwszy raz gra filmie. Wcześniej uczestniczyliśmy tylko w pokazach.

Rozleniwieni słońcem statyści nagle się ożywiają. Znak, że za chwilę z planu zejdą polskie gwiazdy.

Maciej Damięcki jest niemiłosiernie umorusany, ma ranę na lewej skroni. Gra Constantina.

- To trudna rola, jestem ratownikiem, usiłuję uratować wielu ludzi, ale chyba mi się to nie udaje - opowiada Damięcki. - Włosi kręcą inaczej niż my. Zabawna historia. Napisali nam polski tekst fonetycznie, żeby później można było podłożyć włoskie słowa. Jakakolwiek zmiana jest niemożliwa. A tu są takie dziwolągi, nie mające logicznego ciągu. Powinienem powiedzieć "Oto on". A mówię "Oto go", bo to pasuje do układu warg - śmieje się Damięcki. - Jestem aktorem i muszę sobie poradzić. Trudne to, bo ja zawsze lecę swoim tekstem, dialog jest wtedy żywszy.

Zbigniew Zamachowski występuje w roli inżyniera De Canoi. - To człowiek, który w pewnym sensie jest odpowiedzialny za tragedię. Próbuje ratować ludzi, ale prowadzi walkę z wiatrakami. Nie ma jakichś specjalnych trudności na planie. Specyfiką tej produkcji jest natomiast to, że musimy być zawsze przygotowani do wielu scen. Nie tylko tych, które są przewidziane na dany dzień.

Ani jeden z naszych aktorów nie występuje z Marią Grazzią Cucinottą, włoską gwiazdą.

- Prawdopodobnie będę miał z nią przelotny kontakt, tak to nazwijmy, w ramach uprawianego zawodu oczywiście - precyzuje Zmachowski.
Olaf Lubaszenko wcielił się w postać pozytywną, komendanta straży pożarnej. - Ratujemy kilka osób, ale to niewiele w obliczu tragedii. Smutny film.

Żaden z naszych znakomitych aktorów nie był wcześniej w kopalni.

- Grałem w filmie "Pamiętnik znaleziony w garbie", mieliśmy zdjęcia w kopalni szkoleniowej. Prawdziwa kopalnia robi wielkie wrażenie. Jeśli ktoś pracę górnika zna tylko z "Wiadomości" telewizyjnych, to mało wie. Tutaj można naprawdę nabrać szacunku dla tych ludzi - mówi Lubaszenko.
"Marcinelle" opowiada nie tylko o wypadku w kopalni. To także film o tragedii rodzin górników, którzy zginęli, i ludzi za pożar odpowiedzialnych. Są też wątki miłosne. Maria Grazzia Cucinotta wciela się w postać Santine, młodej kobiety, która przyjeżdża do Belgii szukać męża. I dowiaduje się, że ten ją zdradza. To jedna z głównych ról. Druga należy do Antonina, postaci fikcyjnej, granej przez Claudia Amendolę. To jemu udaje się uratować kilku górników.

Zaplanowano jeszcze zdjęcia w Muzeum Górniczym w Zabrzu, później ekipa przeniesie się do studia w Rzymie. Będą tam kręcone wszystkie efekty specjalne, czyli pożar w kopalni. Film składa się z dwóch półtoragodzinnych odcinków. Telewizja RAI 1 pokaże go prawdopodobnie w marcu przyszłego roku. Budżet wynosi około 4 mln 600 tys. euro.


"Marcinelle" - fabularny film produkcji włoskiej powstający na zlecenie Rizzoli Audiovisini S.p.A dla RAI Radiotelevisione Italiana (RAI 1). Zdjęcia robione są w Polsce, w byłej kop. "Powstańców Śląskich" w Bytomiu i Muzeum Górnictwa w Zabrzu oraz we Włoszech, studiu w Rzymie. Zdjęcia w Polsce zakończą się 13 sierpnia.

Reżyserują bliźniacy Andrea i Antonio Frazzi. Bracia nakręcili już kilkadziesiąt filmów, głównie telewizyjnych. Ostatnie to "The Sky Is fallin" z Isabellą Rosellini i "Almost America". Producent - Angelo Rozzoli.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Powrót do "Marcinelle" - Bytom Nasze Miasto

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto