Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Żywność może być tańsza dzięki powstaniu grup producenckich

Marek Świercz
Ewa Nowak z Droniowic stoi na czele grupy producentów trzody z powiatu lublinieckiego.
Ewa Nowak z Droniowic stoi na czele grupy producentów trzody z powiatu lublinieckiego.
Nie mamy co marzyć o tańszej żywności i wypromowaniu produktów regionalnych bez rolniczych grup producenckich. Na Opolszczyźnie takich grup zarejestrowano już 14, ale w województwie śląskim tylko trzy.

Nie mamy co marzyć o tańszej żywności i wypromowaniu produktów regionalnych bez rolniczych grup producenckich. Na Opolszczyźnie takich grup zarejestrowano już 14, ale w województwie śląskim tylko trzy.
Bogdan Zioła, wiceprezes Opolskiej Izby Rolniczej pięć lat temu pomagał zakładać grupę zbożową w rodzinnej gminie Lubrza. Rolnicy skorzystali z rządowego programu wsparcia i kupili obiekty po spółdzielni rolniczej w Dytmarowie, dzięki czemu dziś dysponują własnymi magazynami. - W trakcie ostatnich żniw kupowaliśmy to zboże, które nie trzymało parametrów i którego nie chciały kupować młyny. Dzięki temu załatwiliśmy problem zboża paszowego - mówi Zioła.

- W ramach naszej transformacji zdecydowano się na prywatyzację zakładów przetwórczych. Tymczasem można było, jak robi się w Unii, przekazać je grupom producenckim. Ostatnio byłem w Austrii, gdzie lokalne władze samorządowe pomogły rolnikom uruchomić 400 małych ubojni. Bo to jest jedyny sposób na stworzenie tak zwanego produktu regionalnego - tłumaczy Zioła.

Hodowcom z Białej udało się stworzyć grupę, która kupiła budynki i uruchomiła własny punkt skupu spełniający unijne standardy. - I na tej grupie się wzorowaliśmy - mówi Ewa Nowak z Droniowic, lider grupy hodowców trzody z powiatu lublinieckiego.

- Powołanie tej grupy to duży sukces - mówi Piotr Kufel, prezes Śląskiej Izby Rolniczej. - Zawsze najtrudniej znaleźć lidera grupy - dodaje.

Lubliniecka grupa Ewy Nowak zrzesza w tej chwili 17 średnich i dużych hodowców. Nie myśli o własnej ubojni, bo zakładów przetwórczych w powiecie nie brakuje, ale chce stworzyć kilka własnych punktów skupu i wyeliminować pośredników. - Pojedynczy hodowca, nawet duży, nie jest dla producenta paszy czy odbiorcy żywca równorzędnym partnerem. Ale grupa może już negocjować ceny - tłumaczy prezes Nowak.

Dodatkowym argumentem na rzecz tworzenia takich grup jest możliwość pozyskania pokaźnego unijnego wsparcia - jego wysokość zależy od mocy przerobowych, ale teoretycznie można otrzymywać przez pięć kolejnych lat nawet po kilkadziesiąt tysięcy euro rocznie.

Ewa Nowak podkreśla, że grup producenckich nie należy mylić ze spółdzielniami z poprzedniej epoki. - Kiedyś spółdzielnie zakładano po to, by zajmowały się produkcją - potwierdza Zioła. - Dziś rolnicy indywidualni sami świetnie sobie radzą z produkcją, natomiast trzeba się zająć przetwórstwem i dystrybucją.

Członkowie zbożowej grupy z Lubrzy zastanawiają się już nad powołaniem kolejnej grupy - tym razem rzepakowej. Bo jako nowy podmiot mogłaby sięgnąć po unijne środki. - Co dalej? Na przykład grupy producentów buraków, nastawione na zakup maszyn, które obrabiałyby pola członków grupy i innych rolników. To dałoby ogromne oszczędności - mówi Zioła.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wisla.naszemiasto.pl Nasze Miasto