Wojciech Szarama: Chcę przypilnować, aby Bytom dostał pieniądze na rewitalizację

To już piątą kadencja posła Wojciecha Szaramy w Sejmie. Co skłoniło pana do startu pierwszy raz? I czy były momenty kryzysowe, podczas których chciał pan odejść od polityki?
Swoją działalność polityczną rozpocząłem już na studiach, działając w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Kwestia wprowadzania w Polsce demokracji, zamknięcia karty systemu komunistycznego, były dla mnie bardzo ważne. Potem był działalność samorządowa w Bytomiu, jako radnego, następnie w Sejmiku, aż zdecydowałem się zostać posłem. I wtedy powstała formacja, która, jak uznałem, będzie realizowała ważne i bliskie mi wartości, związane z budową nowoczesnego, a jednocześnie patriotycznego, polskiego społeczeństwa. Do najtrudniejszych momentów zaliczyłbym czytanie sondażów związanych z ostatnimi wyborami prezydenckimi. Wydawało się, że mimo - dla mnie - dość oczywistej potrzeby zmian, zmieni się niewiele. I nagle okazało się, że ludzie myślą inaczej, niż przedstawiały to sondaże przygotowane przez ośrodki badań opinii publicznych.

W tych wyborach udało się panu osiągnąć bardzo dobry wynik, jeszcze więcej głosów niż ostatnio, przy dość powściągliwej kampanii...

Moje kampanie wyborcze zawsze były powściągliwe. Wychodzę z założenia, że wyborca powinien dotrzeć do informacji o działalności kandydata na posła, jego programu i dokonać świadomego wyboru. Nie opierać się wyłącznie na przekazie billboardu. Natomiast doradcy wskazali, że wiedza o mojej działalności w Trybunale Konstytucyjnym, obszerna, bo prowadziłem 50 spraw w większości wygranych, nie jest wiedzą ogólną. I że warto jednak zaprezentować swój wizerunek również na billboardzie. Zgodziłem się. Także na inne zdjęcie. Większość kandydatów stawiała na eksponowanie twarzy, ja pokazałem sylwetkę. Myślę, że skutek przyniosło połączenie obu form : merytoryki i prezentacji wizualnej.

Jak pan ocenia wynik PiS-u w Bytomiu? Czy te niecałe 3 procent przewagi to dużo, czy jednak na granicy?

Jestem bardzo zadowolony z wyników, zarówno w Bytomiu, jak i w całym okręgu gliwickim. Dlatego, że na tym terenie ugrupowania prawicowe nie wygrywały. To zwycięstwo jest dla mnie sygnałem, że sukces nie przychodzi od razu, trzeba pracować i na niego czekać, ale warto. Cztery lata temu kandydowałem z okręgu katowickiego, teraz z gliwickiego, a jednak ludzie nie zapomnieli, mają do mnie zaufanie.

Jakie ma pan plany na pracę w tej kadencji?

Cały czas pracuję nad sprawami, które toczą się w Trybunale Konstytucyjnym. Jestem prawnikiem i sądzę, że moja wiedza zostanie wykorzystana w tym nowym rozdaniu sejmowym. Z pewnością będę funkcjonował w komisji ustawodawczej. Na pewno trzeba będzie się zmierzyć np. z kwestią, czy prokuratura będzie połączona z ministerstwem sprawiedliwości, czy będzie funkcjonowała osobno. Na pewno będę chciał, aby zostały uporządkowane sprawy związane z górnictwem na Śląsku i przemysłem ciężkim. Kolejny krąg moich działań to przemysł zbrojeniowy. Zajmowałem się w poprzedniej kadencji Bumarem Łabędy i mam nadzieję, że wreszcie przestaniemy toczyć spory, kto ma remontować czołgi Leopardy. I że to, co wymyślą polscy inżynierowie, będzie produkowane w polskich zakładach zbrojeniowych i dzięki temu Polska będzie bezpieczna. Natomiast jeśli chodzi o Bytom, to na początek mam jeden zasadniczy cel: doprowadzenie do końca i przypilnowanie przekazania miastu obiecanych pieniędzy na rewitalizację. Obawiam się, iż zaniedbania poprzedniego rządu mogą sprawić, że część z nich do Bytomia nie dotrze. Zbyt późno rozpisano przetarg na doradztwo. Rodzi się podejrzenie, że to działanie na zwłokę, bo pieniędzy nie ma, a przecież ta sprawa jest bardzo ważna dla naszego miasta.