Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Willa burmistrza Brüninga. Kto ją kupi i nada je nowe życie?

Magdalena Nowacka-Goik
Kto kupi willę burmistrza Brüninga? Ten dom wciąż tak czeka na kupca. Ostatni właściciel zmarł kilka lat temu. W remont włożył wiele serca i wiele pieniędzy

Willa burmistrza Brüninga. Kto ją kupi i nada je nowe życie?

Wybudowaną w 1901 roku kamienicę przy niegdysiejszej Kürfurstenstrasse 4 (dziś aleja Legionów), mieszkańcy Bytomia ofiarowali, wdzięczni za pracę na rzecz miasta, burmistrzowi Georgowi Brüningowi. Secesyjny budynek zaprojektował Karl Brugger. Burmistrz z rodziną mieszkał tu do śmierci - czyli do 1932 roku. Jego żona musiała opuścić budynek po II wojnie światowej. Willę przejął Skarb Państwa. Korzystał z niej resort górnictwa, a następnie Ministerstwo Obrony Narodowej. Działała tu Wojskowa Komenda Uzupełnień. W 2004 roku kupił ją Zbigniew Śliwieński, właściciel wytwórni lodów i ciast. W jednym z pomieszczeń stoi nawet kilka kontenerów na lody. Dzisiaj willa znowu czeka na właściciela.

- Mąż był lokalnym patriotą, zakochanym w secesji - opowiada Dorota Śliwieńska. - Dlatego kupił tę willę licząc, że uda się ją zagospodarować, a potem przejmie ją miasto - mówi. Była przygotowywana na centrum konferencyjno-szkoleniowe, ale też miejsce koncertów i spotkań z artystami. Na poddaszu pan Zbyszek chciał zamieszkać. Nie zdążył. Choroba przerwała marzenia. Kiedy zmarł, 6 lat temu, willa została wystawiona na sprzedaż. Wszyscy, którzy ją oglądają, z zachwytu wstrzymują oddech. Na elewacji nie ma skazy (każda cegła była myta), w salach odnowiono sztukaterie, zadbano o stylowe elementy. Ale nowego właściciela nie znalazła. Choć pierwotnie wyceniono ją na 6 mln, teraz kupić ją można za 2,5 mln. Dorota Śliwieńska z córką Magdaleną próbowały zainteresować budynkiem miasto. - W piwnicach Muzeum Górnośląskiego są nawet meble burmistrza z tego domu. To byłby hołd dla wspaniałego burmistrza - mówi pani Dorota.

Stylowe okna i lampy, odtworzona sztukateria

Po tym wyjątkowym miejscu oprowadza mnie córka pana Zbigniewa, Magdalena Śliwieńska. Kiedy w 2010 roku zmarł jej ojciec, budynek został wystawiony na sprzedaż.

- O tym, że ojciec go kupił, dowiedziałam się, już jak zaczął tu remont. W zasadzie to nie wiem, dlaczego go kupił, ale wiem, że bardzo cenił sobie architekturę Bytomia, rodzice przyjechali tu po studiach i zamieszkali - opowiada. Pan Zbigniew włożył w to miejsce nie tylko wszystkie oszczędności, ale także całe serce. Miał wiele planów. - Po prostu zakochał się w tym budynku. Do tego stopnia, że poza przeznaczeniem go na centrum konferencyjno-szkoleniowe, chciał tu mieszkać - opowiada. Budynek wygląda naprawdę wyjątkowo i... jak nowy. Z tyłu jest miejsce na ogród (mur miały zasłonić tuje) i parking. Widać dbałość o szczegóły. Elewacja precyzyjnie odnowiona, uzupełniona odpowiednimi płytkami. - Dla taty ważny był każdy detal. Wszystko miało być stylowe - pani Magdalena pokazuje secesyjne lampy wyszukiwane na aukcjach. - Ojciec pilnował, aby wszystko było jak najbliżej oryginału - podkreśla. W worku leżą jeszcze ściągnięte na czas robót oryginalne płytki, które miały tu ponownie zostać przyklejone. Na ścianach: sztukaterie w formie liści dębu, odwzorowane na podstawie dokumentów. Odtworzono posadzkę i balustrady. Wymieniono okna, odrestaurowano drzwi. Gabinet, sala konferencyjna, w której stoi stylowy stół, kupiony przez pana Zbigniewa. Jest sala kominkowa z wyjściem na taras. Idealne miejsce na koncerty, spotkania z artystami. - Tata w pewnym momencie przestał się zajmować cukiernią, zostawiając ją mamie i mnie i oddał się tylko tej willi - opowiada córka. Jest też pomieszczenie na gastronomię z odpowiednią wentylacją, piwnice, poddasze.

Kupcy chcieli, ale wybrali miejsce w Krakowie

Willa wciąż jest wystawiona na sprzedaż. I chociaż nie można powiedzieć, że zainteresowania nią nie ma, to mimo zachwytów, potencjalni kupcy jakoś się nie decydują.

- Ostatnio mieliśmy ofertę. Chętni z Kanady szukali miejsca na filię swojej firmy i byli już zdecydowani, ale w ostatniej chwili wybrali Kraków. Chociaż ubolewali, ale kwestia lokalizacji zaważyła - mówi pani Magdalena. Czy miasto nie było zainteresowane? - Był tu prezydent Damian Bartyla, dom oglądali urzędnicy - mówi pani Magdalena. Razem z mamą podpowiadały: może miejsce na przyjmowanie zagranicznych gości, może muzeum z pamiątkami po burmistrzu? Nic z tego nie wyszło.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto