MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

W Krakowie damy z siebie wszystko

Marcin Zasada
Krzysztof Kuźniecow (z prawej) wprawdzie strzelił bramkę, ale koledzy z zespołu nie potrafili tego wykorzystać i utrzymać korzystnego wyniku.
Krzysztof Kuźniecow (z prawej) wprawdzie strzelił bramkę, ale koledzy z zespołu nie potrafili tego wykorzystać i utrzymać korzystnego wyniku.
W polskim hokeju coraz częściej rządzi ironia losu. Unia Oświęcim na początku poprzedniej dekady powinna spaść do II ligi, ale nie spadła, gdyż pieniędzy na grę w ekstraklasie zabrakło Polonii Bydgoszcz.

W polskim hokeju coraz częściej rządzi ironia losu. Unia Oświęcim na początku poprzedniej dekady powinna spaść do II ligi, ale nie spadła, gdyż pieniędzy na grę w ekstraklasie zabrakło Polonii Bydgoszcz. Teraz oświęcimianie już od siedmiu dobrych sezonów nie mają sobie równych w kraju. W latach 80. i 90. kluby takie, jak Naprzód Janów, Zagłębie Sosnowiec i Polonia Bytom były potęgami. Dziś, walczą o przetrwanie lub, tak jak w Bytomiu, funkcjonują tylko dzięki ogromnemu zaangażowaniu miłośników tej widowiskowej dyscypliny sportu.

Dziś Polonię i Cracovię dzieli przepaść i to pod niemal każdym względem. A przecież przez lata tak dumni obecnie kibice i zawodnicy ,Pasów" mogli tylko pomarzyć o sukcesach niebiesko-czerwonych. W tym sezonie, za awans do ekstraklasy krakowianie mają obiecane 100 tysięcy złotych do podziału na drużynę. Najlepsi zarabiają po tysiąc dolarów miesięcznie. Takich pieniędzy nie ma w bytomskim hokeju. A to właśnie pieniądze rządzą sportem, wbrew temu, co uważają niepoprawni idealiści. Gdyby Polonia miała w połowie tak duże pieniądze jak Cracovia, od roku grałaby w ekstraklasie.

W niedzielę, poloniści byli bardzo bliscy zwycięstwa. W piątek nie dali rady, ale na własnym lodowisku byli już zupełnie innym zespołem. Kto wie, jak ułożyłyby się losy tego spotkania, gdyby nie moment dekoncentracji po bramce zdobytej przez Krzysztofa Kuźniecowa. To dzięki niemu goście wyrównali, a potem, idąc za ciosem, błyskawicznie dodali dwa kolejne gole. Polonia walczyła o odrobienie strat, ale strzeliła jedną bramkę za mało. W samej końcówce wynik na 4:2 ustalił strzałem do pustej bramki Roman Steblecki.

Jednym z bohaterów zespołu trenera Adama Frasa był bez wątpienia Andrzej Banaszczak, który w niedzielę grał wbrew kategorycznym zaleceniom lekarza. Obrońca "niebiesko-czerwonych" nabawił się przepukliny na kręgach lędźwiowych. Bytomski hokeista wyszedł na lód na własną odpowiedzialność.

- Chciałem pomóc kolegom. Podjąłem ryzyko, mimo że groziło to kalectwem. Była szansa na zwycięstwo i szkoda szczególnie pierwszej straconej bramki - żałował obrońca Polonii. - Nie składamy jednak broni. W Krakowie damy z siebie wszystko.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Komentarze piłkarzy po meczu Polska-Holandia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto