Samochód, pod którym miesiąc temu utworzyło się głębokie na cztery metry zapadlisko w garażu przy ul. Wojska Polskiego w Tarnowskich Górach, jest już "na ziemi". Wczoraj rano po dwugodzinnej akcji wyciągnęli go z dołu strażacy. Cinquecento jest poobijane, jedna szyba jest wybita, nie chce odpalić. Jego właściciel jeszcze nie wie, czy warto będzie go remontować.
- Cieszę się, że w trakcie akcji udało się nam nie uszkodzić samochodu jeszcze bardziej - mówi brygadier Ryszard Świderski, zastępca komendanta Powiatowej Straży Pożarnej w Tarnowskich Górach.
Samochód, razem z częścią garażu, wpadł do biegnącego pod budynkiem, dawnego chodnika kopalnianego. Nie można było go wyciągnąć bez odpowiedniej ekspertyzy geologicznej i decyzji przewodniczącego Miejskiego Zespołu Reagowania Kryzysowego, Piotra Hanyska. Decyzja zapadła 4 listopada. Dwa dni później strażacy przystąpili do akcji.
- Dzień wcześniej otrzymałem ekspertyzę geologiczną. Nie była ona, co prawda, zbyt dokładna, ale tylko na jej podstawie mogliśmy rozpocząć wydobywanie samochodu - wyjaśnia Świderski.
Strażacy po raz pierwszy wyciągali samochód z kopalni. Podstemplowali ściany garażu nad zapadliskiem. Zaczęli też poszukiwania odpowiedniego sprzętu. Ekspertyza zakładała, że dźwig może stanąć dopiero trzy metry od brzegu zapadliska.
- My nie mamy takiego sprzętu - mówi Świderski.
Zaprzyjaźniona firma za darmo wypożyczyła strażakom dźwig z 8-metrowym ramieniem, służący zazwyczaj do wyładunku materiałów budowlanych. Już przy pierwszej próbie udało się wydobyć samochód.
Wczoraj rozpoczęto też zasypywanie zapadliska przy ul. Wojska Polskiego i sąsiedniego, które powstało tydzień później przy jednym z prywatnych budynków mieszkalnych.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?