Do malowania zardzewiałego obrazu używa prawdziwej rdzy. Czasem sięga po kwas zamiast farby. Leszek Błyszczyński uczestniczył w rozmaitych przedsięwzięciach artystycznych. Obok malarstwa zajmuje się dekolażem, instalacją czy performancem.
Jednak o wielokierunkowości swoich działań mówi:
- Tak naprawdę robię cały czas to samo. Tylko obrazki są inne.
Błyszczyński ukończył katowicką Akademię Sztuk Pięknych. Teraz zajmuje się głównie malarstwem, ale dyplom robił w pracowni grafiki.
- Na studiach malarstwo mi "nie leżało". Dopiero później poczułem głód malowania - wspomina.
Ma na koncie między innymi wystawę w niemieckim Duisburgu, a także indywidualny wernisaż w Górnośląskim Centrum Kultury w Katowicach. Należał, obok na przykład Magdaleny Abakanowicz czy Marioli Przyjemskiej, do artystów, którzy wzięli udział w zbiorowej wystawie zorganizowanej z okazji dziesięciolecia bytomskiej Galerii "Kronika". Bytomianie pamiętają dekolaż sprzed dwóch lat, podczas którego na Rynku rozbijał pisuary.
Błyszczyński tak wspomina wystawę "Mülkippe" w Duisburgu:
- Ludzie byli chyba zaskoczeni. Pokazałem im śmietniki. Nie wiem, co to było: instalacje, obiekty, obrazy czy formy plastyczne. Po prostu tkaniny z gazet uzupełniane śmieciami.
Twierdzi, że teraz nie zaprezentowałby czegoś takiego, a zapytany o powód odpowiada po prostu: - To już było.
W sztuce najważniejsza jest dla niego autentyczność.
- Mniej ważne niż to, co się robi, jest to, jak to się robi. Chodzi o szczerość, którą od razu widać. Jeżeli złapie się knif, to wtedy zabraknie niepokoju wewnątrz i zacznie się robić wszystko na jednej nucie. Tworzyć trzeba od siebie - tłumaczy.
W listopadzie zamierza wyjechać do Berlina i wziąć udział w akcji, której współorganizatorem będzie między innymi Jacek Maniecki, współtwórca połączonej ze spektaklem wystawy "Konglomeart". Udział w tworzeniu "Konglomeartu" był dla Leszka przeżyciem, które do dziś wspomina niezwykle ciepło. W Berlinie zamierzają pokazać coś na kształt performancu, choć pan Leszek bardzo się krzywi, gdy słyszy tę nazwę. Woli określenie "występy".
- To będą muzyka, taniec i kolory. Ja zawieszę prace i będę występował. Oczywiście, związane są z tym ogromne trudności - wyjaśnia.
Zapytany, czy dzisiaj da się żyć ze sztuki, Błyszczyński odpowiada:
- Czuję się coraz lepiej. Głodem nie przymieram, z domu nikt mnie nie wyrzuca i mam kobietę, która pozwala mi robić to, co robię - uśmiecha się.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?