MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ostatni skok do wody

ANNA DZIEDZIC
Odpoczywającym plażowiczom czasami brakuje wyobraźni... Fot. R. Jakoktochce
Odpoczywającym plażowiczom czasami brakuje wyobraźni... Fot. R. Jakoktochce
Dwa tragiczne wypadki zdarzyły się w ubiegłym tygodniu nad zalewem Nakło-Chechło. W czwartek uszkodzeniem kręgosłupa zakończył się skok "na główkę" ponaddwudziestoletniego mężczyzny, a w sobotę śmiercią zakończyło się ...

Dwa tragiczne wypadki zdarzyły się w ubiegłym tygodniu nad zalewem Nakło-Chechło. W czwartek uszkodzeniem kręgosłupa zakończył się skok "na główkę" ponaddwudziestoletniego mężczyzny, a w sobotę śmiercią zakończyło się zasłabnięcie innego w wodzie po forsownym wysiłku.

- Osoby, które wypoczywają nad zalewem, często nie zdają sobie sprawy z tego, że z pozoru niewinna zabawa może się tragicznie skończyć. Wypadek, który wydarzył się w czwartek, to skutek skoku na głowę do płytkiej wody w pobliżu brzegu. Ludzie często wchodzą do wody po spożyciu alkoholu, wtedy pewnie wszystko wydaje im się możliwe. Niestety, koniec bywa tragiczny - przestrzega Krystian Niejodek, prezes oddziału Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Tarnowskich Górach.

Codziennie nad zalewem pracuje dwóch etatowych ratowników. Pilnują kąpieliska od 9.00 do 19.00. Społecznie pomaga im kilku innych ratowników. Nie są jednak w stanie zapanować nad głupotą i brakiem wyobraźni.

- Ludzie pływają na przykład na dwuosobowym kajaku w pięć osób lub na czteroosobowym rowerku wodnym w ósemkę. Często przeliczają się też, jeśli chodzi o własne siły i umiejętności - opowiada prezes WOPR-u.
W sobotę trójka młodych ludzi postanowiła przepłynąć zalew Nakło-Chechło. Tam i z powrotem. Podczas drogi powrotnej jeden z mężczyzn wyczerpany wysiłkiem zasłabł i poszedł pod wodę... Nie powiodła się próba wyciągnięcia go przez kolegów. Udało się jednak poprosić o pomoc oczyszczających dno zbiornika strażaków-płetwonurków z Bytomia. Bardzo szybko podpłynęli łodzią do wzywających pomocy ludzi i zanurkowali. Mężczyznę wyciągnięto z wody. - Nie dawał żadnych oznak życia.

Natychmiast powiadomiliśmy przez stację pogotowie i WOPR. Szybko rozpoczęliśmy akcję reanimacyjną. Na brzegu, po około 20 minutach, reanimację przejął lekarz pogotowia. Zakończyła się sukcesem, bo chłopakowi udało się przywrócić oddech. Zabrało go pogotowie - opowiada Piotr Rybicki, strażak z bytomskiej jednostki ratownictwa wodnego.
Niestety, mężczyzna zmarł w nocy z soboty na niedzielę w tarnogórskim szpitalu.

- Prawdopodobnie był zbyt długo pod wodą - przypuszcza Niejodek.
Jak wpłynąć na wypoczywających nad wodą ludzi, by zachowali zdrowy rozsądek i trzeźwość, nie tylko umysłu? Ratownicy twierdzą, że próbują już wszystkiego. W wypożyczalniach wiszą regulaminy, jak i ile osób może płynąć np. kajakiem czy rowerem wodnym. Niestety, po wyjściu z wypożyczalni regulamin pozostaje zwykle pustym pojęciem, bo na kajak i tak zamiast dwóch wsiadają cztery osoby.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Paliwo na stacjach będzie tańsze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto