Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od śmiertelnego porażenia prądem 7-letniego chłopca w Bytomiu minął miesiąc, winnych wciąż brak

Marcin Zasada
Na trawniku podwórka przy ul. Rajskiej w Bytomiu od tragicznego wtorku palą się znicze
Na trawniku podwórka przy ul. Rajskiej w Bytomiu od tragicznego wtorku palą się znicze Fot. Arkadiusz Ławrywianiec
Nikt nic nie wie, nikt nie pamięta. Robotnicy nabrali wody w usta i kryją się nawzajem, świadkowie są mało wiarygodni. Choć od tragedii minął miesiąc, prokuratura nie może ustalić faktów.

Siedmioletni Paweł zginął 24 sierpnia na podwórku przy ulicy Rajskiej w Bytomiu. Podczas gry w piłkę dotknął ogrodzenia, które było podłączone do prądu. Bloki przy ul. Rajskiej były ocieplane przez firmę Rembud, która na sąsiednim podwórku ustawiła kontenery z materiałami budowlanymi. Robotnicy zabezpieczyli je, stawiając dookoła nich płot, a potem, podpinając płot do prądu. Według jednej z hipotez, było to celowe działanie, które miało odstraszyć złodziei. Inna bardziej prawdopodobna wersja, mówi że prąd do całego kontenera został podpięty w niechlujny sposób. Doszło do przebicia i pod napięciem znalazło się również ogrodzenie. - Z ekspertyzy biegłego sądowego wynika, że prąd mógł zostać podłączony do ogrodzenia nieumyślnie. Dlatego poszukujemy kolejnych świadków. Chcemy dotrzeć do byłych pracowników tej firmy albo tych, którzy pracowali w niej na czarno. Obecni twierdzą, że nic nie wiedzieli lub nie pamiętają. Inne zeznania okazały się niewiarygodne - mówi Artur Ott, bytomski prokurator rejonowy.

Już dziś wiadomo, że na miejscu robót przy Rajskiej nie było kierownika budowy. Prokuratura stwierdziła też uchybienia związane z przestrzeganiem przepisów prawa pracy i przekazała sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy. W piwnicy ocieplanego budynku odkryto prowizoryczne gniazdko elektryczne, które zniknęło kilka dni po wypadku. Nie było instalowane przez zarządcę bloku. Fatalnej jakości były też materiały używane do podłączenia prądu. - Część przewodów wysokiego napięcia była oklejona zwykłą taśmą izolacyjną. Użyto też niewłaściwego kabla. Trafiały do nas informacje, że robotnicy sami skarżyli się na przebicia przy kontenerze - mówi Elżbieta Kwiecińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu. Tych informacji nie udało nam się potwierdzić w firmie Rembud. Skontaktowaliśmy się z jej właścicielem, Patrykiem W., który nie chciał komentować zarzutów. Wody w usta nabrali też szefowie Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, który zlecił Rembudowi ocieplanie bloków przy Rajskiej.

Winni śmierci 7-letniego Pawła usłyszą najprawdopodobniej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Będzie grozić im do 5 lat pozbawienia wolności. Będzie, jeśli w końcu dowiemy się, kim są.

5 lat
pozbawienia wolności może grozić winnym śmierci Pawła. Za nieumyślne spowodowanie śmierci

Wciąż nie ma winnych śmierci małego Pawła

Jeszcze miesiąc temu codziennie po tym podwórku ganiały chmary dzieciaków. Aż przyszedł pamiętny wtorek 24 sierpnia. Teraz na podwórku nie ma nikogo. Cisza.

Marek Najkowski widzi podwórko przy ulicy Rajskiej z okna. Mówi, że trudno nazywać je placem zabaw, bo piasek w piaskownicy jest tak brudny, że nawet psy omijają go z daleka. Marek ma piątkę dorosłych dzieci. Gdy były małe, nie pozwalał im wychodzić na obskurne podwórko. Ale i tak dzieciaków zawsze było tu mnóstwo.

- Wolałem kupić ogródek, tam postawić piaskownicę i huśtawkę. Teraz wnuki mają z nich pożytek - wyjaśnia. Nie ma pojęcia, co może czuć człowiek, który ogląda śmierć własnego dziecka. Nie mieści mu się też w głowie, dlaczego po miesiącu ojciec nie wie, co stało się z jego synem. Ani kto za to odpowiada.

Ulica Rajska to jakby ponury żart do kwadratu. Po pierwsze: Rajska. Po drugie: ulica. Ulica? Raczej kawałek chodnika między Przemysłową i Pułaskiego. Takich ulic w tej robotniczej części Bytomia jest więcej. Każda ma niecałe sto metrów: Pionierów, Obozowa, Rajska, Żwirki i Wigury, Pilotów. Na każdą przypadają jeden lub dwa identyczne bloki i pas zieleni między nimi. Tuż obok jest boisko, ale łatwiej na nim skręcić kostkę niż trafić w piłkę. Więc dzieci bawią się pod oknami. Bo blisko i bezpiecznie.

Rajska? Pff… A jaki tu raj? Gdzie?!

Jerzy Mottel o tej tragedii woli nie rozmawiać z sąsiadami. Nie pamięta, kiedy na podwórku przy Rajskiej wyglądało tak, że nie było strachu o bawiące się na nim dzieci. - Niedawno sami baliśmy się, jak nam trzasnął prąd w całej klatce po burzy. Te instalacje są tu tak stare i wadliwe, że człowiek się czasem boi światło włączyć - wzdycha.

Po tamtym wtorku, jego żona zeznała policjantom, co widziała. Słyszała, że robotnicy kilka razy sami mieli problem z ogrodzeniem. Widziała, jak jeden z nich sprawdzał przy pomocy próbówki - takiego śrubokręta z neonówką - czy nie ma przebicia na metalowych kratach.

- Dzień przed tym wtorkiem słyszałam, jak na podwórku pies zaczął strasznie piszczeć. Okazało się, że otarł się o płot i popieścił go prąd. Mówiłam to policji - podkreśla Barbara Mottel.

Roman Sowa przechodził koło ogrodzonego kontenera w poniedziałek, około południa. Przechodził z wnukami, jakieś pół metra od płotu pod napięciem. Usłyszał, jak jeden z robotników klnie na czym świat stoi, po dotknięciu feralnej siatki.

- Wieczorem siedziałem na ławce. Spuściłem psa, rozmawiałem z kolegą. Nagle psiak zaczął wyć, chyba przez minutę tak piszczał. Potem przyszedł przestraszony pod ławkę, skulił ogon i zaczął szczekać w kierunku płotu. Nie kojarzyłem tych faktów. Dopiero w ten wtorek dotarło do mnie, że ta bomba tykała nam od kilku dni - mówi Sowa.

Na trawniku przy kontenerze od tamtego wtorku palą się znicze. Jeden z nich przyniósł z domu Marcin. Sąsiad. A czuje, jakby stracił krewnego. - Żal straszny. Jak teraz widzę ojca Pawła, to aż w sercu skręca - mówi zapalając świeczkę.

Roman Sowa nie wie, co by zrobił, gdyby to jego dotknęło. - Może bym zwariował, a może po prostu rozszarpał tych ludzi. Wiadomo, dzieciaka się nie upilnuje, ale żeby tak? - kręci głową. - Teraz robotnicy się pilnują. Nawet tablicę informacyjną wywiesili. Trochę późno.

Przy Rajskiej nie wierzą, żeby ktoś prąd specjalnie do ogrodzenia przypinał. Bo kto by kradł ten styropian. Ale to tym bardziej boli. Bezmyślna pomyłka.
- Po obu stronach podwórka są okna. O kradzieży nie ma mowy - mówi Marek Najkowski.

W ten wtorek na podwórku bawiło się tak z 30 dzieci. A teraz nie ma ani jednego. I długo nie będzie.

Ogrodzenie pod napięciem

Do tragedii na ul. Rajskiej doszło 24 sierpnia br.

7-letni Pawełek został śmiertelnie porażony prądem z niezabezpieczonego przewodu elektrycznego. Kabel doprowadzający prąd do kontenera budowlanego dotykał ogrodzenia, które znalazło się pod napięciem. Chłopiec dotknął ogrodzenia i mimo błyskawicznie podjętej akcji ratunkowej, nie udało się go uratować. BA

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto