Fiaskiem zakończyły się negocjacje, jakie przedwczoraj prowadził w dyrekcji Narodowego Funduszu Zdrowia w Katowicach Andrzej Tomczyk, dyrektor Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu. Tomczyk pojechał tam, by porozmawiać o zwrocie pieniędzy, jakie jego szpital wydał i musi jeszcze wydać na wypłacenie załodze ustawowej podwyżki o 203 złote. To ostatni szpital w Bytomiu, który jeszcze nie upomniał się o to. Pozostałe przygotowują już pozwy sądowe dla funduszu.
- W czwartek wysyłamy do Funduszu Zdrowia w Katowicach pisemne wezwanie do zapłaty - powiedział "DZ" wczoraj dyrektor Tomczyk.
Jeśli fundusz na nie nie zareaguje, następnym krokiem, według zapewnień dyrektora szpitala, ma być pozew do sądu w tej sprawie.
Jest o co walczyć, bo na to, by szpital wywiązał się z obowiązku wypłacenia podwyżek, od początku potrzeba około czterech i pół miliona złotych. O zwrot takiej właśnie sumy zamierza się upomnieć dyrekcja bytomskiego szpitala.
- Z tej kwoty wypłaciliśmy już półtora miliona. Pracownicy dostają na razie po 130 złotych - mówi Tomczyk.
W sierpniu odbyły się negocjacje z pracownikami.
Prawdopodobnie od września pieniądze z "podwyżki" będą im wliczane do podstawy pensji. Dotychczas bowiem tak nie było. Jak zapewnia dyrektor, pracownicy dostaną po sto złotych z nadpłatą od stycznia.
W Szpitalu Specjalistycznym nr 1 przez cały czas trwania restrukturyzacja zatrudnienia. Pod koniec sierpnia zlikwidowanych będzie 30 etatów. Dyrektor twierdzi, że w efekcie zwolnienia dotkną około 40 osób.
- To są zwolnienia grupowe. Nie ma tu mowy o konkretnej kadrze na przykład tylko o pielęgniarkach czy lekarzach. Zwolnieniami objęty jest właściwie można powiedzieć cały personel naszego szpitala, także personel biały - mówi dyrektor.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?