Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na terapię wybudzającą nastolatka z bytomskiej "baletówki" będzie codziennie potrzebne 380 euro!

Maria Klimczyk
Kamila i Karol Szpakowie ani na chwilę nie utracili wiary w to, że Szymek wróci do zdrowia.
Kamila i Karol Szpakowie ani na chwilę nie utracili wiary w to, że Szymek wróci do zdrowia.
Mały szpital na południu Polski. Czerwone, żółte, zielone i pomarańczowe ściany. W pokoju gra radio. - Szymek, to jak będzie? Wstajesz jutro, co? Dość tego leżenia. Podoba ci się tak w tym szpitalu, czy co.

Mały szpital na południu Polski. Czerwone, żółte, zielone i pomarańczowe ściany. W pokoju gra radio. - Szymek, to jak będzie? Wstajesz jutro, co? Dość tego leżenia. Podoba ci się tak w tym szpitalu, czy co. Nie, nie podoba się. Mnie też podoba się w domu - mówi Karol Szpak. A pani Kamila dodaje z przekorą: - Taki młody silny chłopak i leży w łóżku. Synuś! Wstawaj. Wstawaj!

30 marca tego roku Szymek Szpak skończył 15 lat. Jest uczniem Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Bytomiu i bardzo zdolnym tancerzem. Jak każdy człowiek ma marzenia. Na przykład chciał znowu wygrać Ogólnopolski Konkurs Baletu w Gdańsku. Tak jak w zeszłym roku.

- Boże, jak on się cieszył. Wygrałem, wygrałem, jak skowronek śpiewał - oczy pani Kamili błyszczą jak gwiazdy od tych wspomnień. W tym roku Szymek miał w Gdańsku tańczyć tango... Chciał skończyć "baletówkę", wygrywając po drodze wszystko, co się da. Potem miał być Londyn, studia w Royal School i sława najlepszego tancerza na świecie. Te marzenia wyróżniają Szymka Szpaka spośród tysięcy innych dzieciaków. No i ta śpiączka, w jaką zapadł po tym, gdy próbował popełnić samobójstwo. Bo poza tym jest taki, jak wszystkie dzieciaki w jego wieku.

Po prostu fajny chłopak

Jego pasje to piłka nożna i łowienie ryb. Pierwszą złowił, gdy miał sześć lat. Biegł z tą rybą znad strumyka w lasku i krzyczał: Mama, tata, mam rybę! Gołymi rękami ją złapał. Dla Szymka rodzice zbudowali oczko wodne w ogrodzie przy domu w Koszęcinie. Pełno tam karasi, linów i karpi. Gdy Szymon przyjeżdżał ze szkoły do domu, brał wędkę, siadał na krzesełku i łowił całymi godzinami. Potem te karasie, liny i karpie wypuszczał do wody. Lubi muzykę klasyczną i ludową, a także hip-hop. Uwielbia biegać, wygrywał wszędzie, gdzie startował. Jeden dyplom, drugi, trzeci… No i jak każdy chłopak w jego wieku wieku, ma dziewczynę. To Sonia. Śliczna, drobniutka, o miedzianych włosach. Starsza dwa lata od Szymka. Też uczy się w "baletówce". Kochają się. Jak to nastolatki.

Głęboki sen

Pokój Szymka w domu w Koszęcinie. Na zielono-niebieskiej ścianie wisi gitara; pewnie kiedyś na niej zagra. Przy oknie portret Szymka. Jaki śliczny chłopak! Każdemu wyrywa się ten mimowolny okrzyk. Daniel, starszy o dwa lat brat, mówi, że on te zachwyty nad urodą dość źle znosił. - Kiedyś został Misterem Internatu. Nie był tym zachwycony. Nawet na zdjęciu widać, że cierpi - śmieje się Daniel.

Na oknie kolekcja kaktusów, na regale przypięte pinezkami zdjęcia gwiazd Realu Madryt. Miły pokój. Gdyby nie ten plakat... "Obudźmy Szymona", krzyczy tytuł. Trzy zdjęcia Szymka i podpis: "Szymon Szpak, lat 15, uczeń bytomskiej Szkoły Baletowej. Jeden z najlepszych. Koledzy i koleżanki mówią o nim: sympatyczny, pogodny, pozytywnie nastawiony do ludzi. Nasza szkoła wraz z samorządem chce wspomóc rodziców Szymona, dlatego właśnie organizujemy koncert charytatywny, a każdą zebraną złotówkę przeznaczymy na leczenie Szymona. Teraz Szymon leży w śpiączce, ten stan trwa już pięć miesięcy. Jego głęboki sen może trwać wiecznie lub z dnia na dzień się skracać. Pomóżmy mu, pozwólmy mu jeszcze zatańczyć." Ten plakat wisi w Pałacu Młodzieży w Katowicach. Wymyśliła go Sonia.

W domu pełno jest Lakusia. Lucky to kundel o przerażająco smutnych oczach. - Szymek go znalazł i przyprowadził do domu, z siedem lat temu. Spał z Szymkiem, gdy syn był w domu. On wie, że z jego panem dzieje się coś niedobrego. Przecież nie ma go już pół roku. Gdy wyjeżdżamy do szpitala, siada w oknie i czeka. Lakuś jest mądry. Wie, że kiedyś się Szymka doczeka - mówi pan Karol.

Rodzice poruszają niebo i ziemię

Kamila i Karol Szpakowie ani na moment nie stracili wiary w to, że ich syn wstanie kiedyś i powie: Cześć, strasznie długo spałem, ale widocznie tak musiało być. Wróciłem, jestem. Gdy lekarze już nie mogli pomóc, rodzice zaczęli szukać na własną rękę takiej terapii, która okaże się skuteczna.

- Pomógł nam dyrektor Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk". Na którymś z koncertów poznał profesora, który od 30 lat zajmuje się ludźmi w śpiączkach. Wspaniały człowiek. Pojechaliśmy do niego do Bydgoszczy. Opowiedział nam o masażu tybetańskim, nauczył go robić - opowiada pan Karol.

Masaż tybetański nie jest nadzwyczaj trudny, ale bardzo pracochłonny. Masuje się każdą część ciała. Palce, dłonie, ręce, stopy, nogi. Centymetr po centymetrze, wprowadzając w wibrację, która pobudza nerwy. Takiemu masażowi Szymek poddawany jest codziennie: 2,5 godziny rano, 2,5 godziny wieczorem. Robią go Kamila, Karol, Daniel, dziadek i dwie rehabilitantki, od ponad miesiąca. - Są efekty. Szymek jest rozluźniony, uspokojony. Zniknął ten potworny szczękościsk; otwiera usta, sam wypycha język. Można mu umyć zęby elektryczną szczoteczką. Wcześniej to było niemożliwe - podkreśla tata.

To nie koniec pozytywnych zmian w zachowaniu chłopca.

- Jeszcze niedawno po prostu patrzył przed siebie, wzrok miał utkwiony w jakiejś otchłani. Teraz nasz synuś otwiera oczy i szuka kontaktu. Gdy stoję z boku i do niego mówię, kieruje oczy tam, skąd dochodzi głos - cieszy się pani Kamila. - Po twarzy widać, co go cieszy, a co drażni. Jak siostry go oklepują, żeby nie było odleżyn, to strasznie marszczy brwi, mruga oczami. Nie podoba mu się to - dodaje pan Karol.

Uścisk ręki, uśmiech...

Tata nachyla się nad Szymkiem i mówi: - No synuś, ściśnij mi rękę. Mocno, mocniej - prosi. I Szymek ściska tę rękę. Leciutko, ledwie, ledwie, ale wyraźnie. Widać, jak drgają kostki prawej dłoni. - Silny chłopak, silny. Będzie dobrze, synku. Już jest lepiej - mówi pan Karol. A Szymek się uśmiecha. Twarz mu łagodnieje. - Super! Jest super. Chłopie, wąs ci rośnie! Ale ja cię tu golić nie będę. Przyjedziesz do domu, to sam się ogolisz - mówi do syna pan Karol. - Pogoda jest, trzeba rybki wyłapać, żeby oczko wyczyścić. Tylko ty potrafisz to zrobić, synuś - przypomina mama.

W szpitalu Szymek przebywa od końca marca. Teraz pojawiła się kolejna szansa na leczenie - w Fachklinik Hohenstucken w niemieckiej Brandenburgii. - Zadzwonił do nas profesor Drozdowski ze Szkoły Baletowej w Bytomiu. Jego znajoma z Berlina oglądała w telewizji reportaż o Szymku. Chce nam pomóc, bo zna lekarzy specjalizujących się w terapii wybudzającej. Rozmawialiśmy już z nimi telefonicznie. Przesłaliśmy tam całą dokumentację, ale to są wyniki z marca, sprzed masażu tybetańskiego - mówi Kamila. - Wysłaliśmy też naszą prywatną kasetę. Zarejestrowane są tam wszystkie reakcje Szymka. To kaseta sprawiła, że zdecydowali się na przyjęcie Szymka - opowiadają Szpakowie.

Kosztowna terapia

Terapia wybudzająca trwałaby około trzech miesięcy. - Jeśli po miesiącu będą postępy, jest szansa. Jeśli nie, to mówią, że pacjent na przykład będzie siedział i nic więcej nie da się zrobić. Nie dają człowiekowi nadziei tam, gdzie tej nadziei nie ma - tłumaczy pan Karol.

To kosztowna terapia. - 380 euro za każdy dzień pobytu Szymka i osoby towarzyszącej. Do tego dochodzi przewóz specjalistyczną karetką. Podobno 6000 euro. Pytaliśmy w katowickim NFZ, czy nie sfinansowaliby choć tego przewozu. Usłyszeliśmy, że to niemożliwe. Bo to prywatne przedsięwzięcie - szepcze z goryczą tata Szymka.

Szpaków nie stać na tak kosztowną terapię syna. Ale zrobią co w ich mocy, żeby pojechał do Brandenburgii. Liczą na ludzi dobrej woli, bo tylko na nich mogą liczyć. Bo tak się jakoś dziwnie składa, że żadna z państwowych instytucji do pomocy się nie poczuwa. Ani szkoła, w której doszło do tragedii, ani władze miasta, które nad szkołą sprawują pieczę, ani Ministerstwo Edukacji Narodowej - nikt z tych instytucji nigdy się ze Szpakami nie skontaktował! Nikt nie zadzwonił i nie zapytał, czy potrzebują pomocy. A przecież Szymek żyje!

- Mogliby coś podpowiedzieć, podsunąć... Jesteśmy strasznie zmęczeni, pracujemy przecież i staramy się żyć jak każda rodzina. Ale to straszny stres... Tego co przechodzi cała nasza rodzina, nie da się opisać. Zawsze jest ta nadzieja, że robimy wszystko, co możemy. Gdy już sił brakuje, to mobilizujemy się nawzajem i jakoś z tego wychodzimy. Sen? Różnie z tym snem bywa... Śnił mi się niedawno Szymek. Był taki uśmiechnięty - rozmarza się mama. - Nawet słyszałam, jak uderzał stopami o podłogę. Czyżby tańczył?


Sonia,
dziewczyna Szymona Szpaka:

Czekam, aż wróci

- Gdy Szymek przyszedł do nas w trzeciej klasie, wzbudził ogromne poruszenie wśród dziewcząt. To zrozumiałe, w szkole jest mało chłopców, a on był przystojny, miły i taki radosny. Minęło kilka lat i zaprzyjaźniliśmy się, spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Pierwszy raz po wypadku zobaczyłam go w szpitalu, chyba w marcu. Mama Szymona powiedziała: Zobacz, Szymonku, przyjechała Sonia. A on się uśmiechnął, było widać, że jest szczęśliwy, oczy mu błyszczały. Płakał, gdy z nim rozmawiałam. Jestem u niego tak często, jak mogę. Mówię mu o dobrych rzeczach, żeby zmobilizować go do obudzenia. Chcemy z mamą zorganizować kolejny koncert charytatywny na rzecz Szymona. Właśnie w Śląskim Teatrze Tańca. Rozmawialiśmy już o tym z zespołem Dżem, poprosimy też Mumio. Wystąpiliby także uczniowie naszej szkoły, tancerze z ŚTT i z Teatru Muzycznego, już się zapowiedzieli. Taki koncert mógłby się odbyć we wrześniu. Co dalej? Może klinika "Budzik" Ewy Błaszczyk? Może Stany Zjednoczone? Ja wierzę, że Szymon z tego wyjdzie. Że do nas wróci, że do mnie wróci.

Szkolny dramat

17 stycznia tego roku Szymek Szpak próbował popełnić samobójstwo. Powiesił się w toalecie Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Bytomiu. Był wtedy uczniem drugiej klasy gimnazjum. Tego samego dnia bytomski sąd aresztował Olgę W., nauczycielkę tańca klasycznego w "baletówce". 48-letnia kobieta jest podejrzana o molestowanie seksualne i rozpijanie nieletnich. Niewykluczone jest postawienie jej zarzutu znęcania się nad Szymkiem, czego skutkiem była próba samobójstwa chłopca. 27 lipca sąd zadecyduje o przedłużeniu aresztu tymczasowego Olgi W. Prokuratura już wystąpiła z takim wnioskiem.

Możesz pomóc Szymkowi w powrocie do zdrowia, wpłacając pieniądze na specjalne konto:

Parafia Św. Trójcy, ul. Św. Trójcy 3, 42-286 Koszęcin,
48 1240 1343 1111 0011 1336 5649
z dopiskiem: darowizna na rzecz Szymona.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na terapię wybudzającą nastolatka z bytomskiej "baletówki" będzie codziennie potrzebne 380 euro! - Bytom Nasze Miasto

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto