MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Makabra pod wieczór

Marcin Zasada
Joanna Grześkowiak, Mariola Bielan, Izabela Durzyńska i Zbigniew Darmograj po kolei wzywali karetkę. Są oburzeni, że pogotowie przyjechało dopiero po trzech kwadransach.
Joanna Grześkowiak, Mariola Bielan, Izabela Durzyńska i Zbigniew Darmograj po kolei wzywali karetkę. Są oburzeni, że pogotowie przyjechało dopiero po trzech kwadransach.
Cała historia przypomina raczej makabreskę, ale do takich Bytom przyzwyczaja nas coraz częściej. W poniedziałek wieczorem do redakcji DZ zadzwonił oburzony mieszkaniec Bobrka.

Cała historia przypomina raczej makabreskę, ale do takich Bytom przyzwyczaja nas coraz częściej. W poniedziałek wieczorem do redakcji DZ zadzwonił oburzony mieszkaniec Bobrka. Zbigniew Darmograj wraz z kilkunastoma przypadkowymi ludźmi kilkadziesiąt minut oczekiwał na karetkę pogotowia, którą wezwał do leżącego na chodniku człowieka.

- Mężczyzna leżał w kałuży krwi. Zadzwoniliśmy na pogotowie. Dyspozytorka pyta mnie, jak ten człowiek się nazywa, ile ma lat... Skąd miałem to wiedzieć? - denerwuje się nasz Czytelnik. - Kobieta w pogotowiu potraktowała nas bardzo arogancko. Ze sześć razy dzwoniliśmy po karetkę, a dyspozytorka słysząc mój głos odkładała słuchawkę. To skandal i znieczulica! Ta kobieta powiedziała mi, że "my na Bobrku to ani czytać, ani pisać nie umiemy, więc powinniśmy siedzieć cicho".

Wersję Darmograja potwierdzili mieszkańcy Bobrka, którzy byli świadkami całego zdarzenia. Co innego powiedziała nam Jolanta Sygulska, która w poniedziałkowy wieczór pełniła dyżur dyspozytorski w bytomskim pogotowiu ratunkowym.

- Ci panowie awanturowali się ze mną. W końcu zaczęli obrzucać mnie obraźliwymi epitetami. Odkładałam telefon, bo nie chciałam się z nimi kłócić - tłumaczy DZ dyspozytorka. - Nie mogłam wcześniej wysłać karetki, ponieważ wszystkie były w terenie.

- To nieprawda - ripostuje Darmograj. - Nikt nie obrażał tej kobiety, na co mamy kilku świadków. Przed karetką na miejscu zjawiła się nawet policja. Czekaliśmy na pogotowie jakieś czterdzieści pięć minut!

Niestety, nie można potwierdzić żadnej z wersji wydarzeń, ponieważ w bytomskim pogotowiu nie ma aparatury do rejestrowania rozmów telefonicznych.

- Przed laty mieliśmy coś takiego, ale sprzęt się po prostu zestarzał. Długo zastanawialiśmy się nad kupnem nowego, ale nie stać nas na taki wydatek. Na pewno jednak takie urządzenie wyjaśniłoby wiele spornych kwestii, takich jak ta - przyznaje Krystyn Jędrzejek, kierownik bytomskiej stacji Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego. - Co do dyspozytorki, to ufam jej słowom, ponieważ pracuje w pogotowiu już dwadzieścia pięć lat. Jest spokojną i sumienną osobą. Tamci mężczyźni obrzucili ją przez telefon stekiem przekleństw, więc w końcu sama się zdenerwowała. Karetka nie mogła przyjechać wcześniej, ponieważ mieliśmy tego dnia pełne ręce roboty.
Mężczyzna, który trafił w końcu do szpitala miał we krwi 3,3 promila alkoholu.

- Pacjent został wypłukany. W końcu odzyskał kontakt i zadecydował, że nie wyraża zgody na dalszą hospitalizację. Podpisał stosowne oświadczenie i poszedł w swoją stronę - wyjaśnia Elżbieta Cichoń, wicedyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Migracja i przemoc: Szwecja w kryzysie integracyjnym

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto