Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maciej Franta: Warto starać się projektować dobrze, a nie dużo

Magdalena Mikrut-Majeranek
Magdalena Mikrut-Majeranek
W swoich projektach umiejętnie łączy historię z przyszłością, ze starannością dobiera materiały, z których wykonane zostaną projektowane przez niego obiekty, dzięki czemu spod jego ręki wychodzą projekty unikatowe, intrygujące, które można zaliczyć do pereł współczesnej architektury.

Maciej Franta pochodzi ze słynnej na Śląsku rodziny architektów, ale postanowił założyć swoją własną pracownię Franta Group. Powstała w 2010 roku, a dziś skupia 24 architektów, a jej twórca ma na swoim koncie już wiele wyjątkowych realizacji, które zdobywają nagrody. Flagowym projektem jest chorzowska Villa Reden. To ewenement. Villa otrzymała już wiele prestiżowych nagród, ale z pewnością jeszcze o niej usłyszymy. W trakcie realizacji są także apartamenty Vidok oraz pierwszy z serii superbohaterów architektury – apartamentowiec Żorro. Teraz przyszedł czas na kolejne wyzwanie, czyli zmierzenie się z projektem rewitalizacji terenu zabytkowej rzeźni w Chorzowie. Obiekt ten od lat wzbudza silne emocje wśród mieszkańców województwa śląskiego. Tym trudniejsze zadanie czeka Macieja Frantę i jego zespół.

Franta to nazwisko, które w powojennej historii Katowic zapisało się złotymi zgłoskami. Pana dziadek, Aleksander Franta, zaprojektował wiele obiektów, które dziś uchodzą za symbole stolicy województwa śląskiego i okolic jak chociażby osiedle Tysiąclecia, osiedle Gwiazdy, Teatr Ziemi Rybnickiej, Urząd Stanu Cywilnego – Pawilon Ślubów w Chorzowie…

I uzdrowisko w Ustroniu, Sanatorium Górnik w Szczawnicy, zespół mieszkaniowy Reta, osiedle akademickie przy osiedlu Ptasim, tzw. Profesorskie oraz wiele kamienic i pojedynczych budynków m.in. przy Placu Sejmu Śląskiego.

Można zaryzykować tezę, że gdyby nie architekci z rodu Frantów, nie byłoby dziś wielu obiektów, które do dziś stanowią jedne z najbardziej charakterystycznych punktów w regionie.

To odważne stwierdzenie bo bardzo trudno oceniać dorobek własnej rodziny, ale można tak powiedzieć, ponieważ współczesne Katowice to dużym stopniu twór moje dziadka. Pracownia dziadka miała olbrzymi wpływ na losy architektoniczne Górnego Śląska. Wbrew temu, co się czasem pisze, to był właśnie początek śląskiej szkoły architektury. Dziś wiele osób przypisuje jej powstanie młodszemu pokoleniu, ale to pokolenie samo skłania się ku tezie, że to wcześniejsze postaci, jak np. Mieczysłąw Król, Henryk Buszko, Aleksander Franta, Jerzy Gottfried czy troszkę później Jurand Jarecki i inni architekci tego pokolenia – to byli ludzie, którzy stworzyli tą pierwotną śląską szkolę architektury.

Jednym z kultowych projektów Aleksandra Franty jest Osiedle Tysiąclecia – funkcjonalnie i precyzyjnie przemyślane. Mówi się, że to najlepiej zaprojektowane osiedle w Katowicach. Dziś nie wygląda już tak, jak w wizji jego twórców (Buszko, Franta, Dziewoński i Szewczyk). Pojawiło się wiele nowych obiektów, które zaburzyły pierwotny układ. Czy Pana rodzina komentuje tę zmianę?

Tak, rodzina starała się walczyć o to, żeby utrzymać ład przestrzenny na osiedlu Tysiąclecia, jednakże lata 90. i 2000 były dla architektury bezlitosne i kompletnie niezrozumiałe pod względem utrzymywania łądu przestrzennego. Polskie sądy dostrzegają prawa autorskie jedynie w przypadku budynków, a już nie w całych układach budynków, dlatego mamy do czynienia z taką degradacją. Dostrzegam jednak, że świadomość społeczeństwa dotycząca ładu przestrzennego rośnie. Ludzie widzą, że układ osiedla został zaburzony, ale niestety takie wnioski wysnuwa się dopiero po czasie.

Architektem był Pana dziadek, architektami są też rodzice… Czy ta rodzinna historia zdeterminowała Pana wybory zawodowe? Ciążyła?

Zawsze szedłem trochę na przekór realizując własne wybory. Nikt mnie nie namawiał, nie zmuszał do wyboru tego zawodu. Po maturze dostałem się nie tylko na architekturę, ale też na matematykę i informatykę. Ostatecznie wybrałem architekturę. Wtedy wydawało mi się, że to moja autorska decyzja, jednakże teraz postrzegam to troszeczkę inaczej. Uważam, że olbrzymi wpływ na mnie miał mój dziadek. To on zaraził mnie pasją do obserwacji architektury, a raczej sposobem postrzegania otaczającej rzeczywistości nie tylko pod względem architektonicznym i estetycznym ale także relacji międzyludzkich tak bardzo ważnych w zawodzie architekta. Byłem z dziadkiem bardzo blisko. Kiedyś myślałem, że nie mają na mnie dużego wpływu, ale po latach wiem, że było inaczej.

Teraz Pan przejął pałeczkę po dziadku i kontynuuje rodzinną tradycję. Założona przez Pana Franta Group powstała w 2012 roku i od tego czasu konsekwentnie się rozwija, wytyczając nowe standardy w projektowaniu przestrzeni publicznej, a niedawno The Architecture Community ogłosiło Pana najlepszym architektem 2021 roku. Gratuluję!

Dziękuję, to ważne wyróżnienie, aczkolwiek każdego roku organizowanych jest ponad 20 konkursów dla architektów. Tworzą je portale, magazyny i rozmaite organizacje związane z architekturą. Nagrodę The Architecture Community najpierw otrzymała Villa Reden, a w ślad za tym sukcesem, w innym konkursie organizowanym przez ten portal nagroda powędrowała do mnie osobiście. Jednak trzeba to traktować z lekkim przymrużeniem oka, ponieważ nie jest to najważniejszy konkurs dla architektów. Najcenniejsza jest nagroda Pritzkera, która jest zupełnie innej rangi za osiągnięcia zupełnie innej skali i w innym wymiarze dorobku zawodowego. Jednak każde tego typu trofeum jest dla nas równie ważne. Nie ukrywam, że po jego otrzymaniu oraz innych w ostatnim czasie wyróżnień zgłosiło się do nas wiele firm i instytucji, które chciałyby podjąć z nami współpracę.

Ma Pan na koncie już wiele projektów m.in. projekty obiektów szpitalnych, osiedli mieszkaniowych czy intrygująco brzmiący Żorro w Żorach…

Wymienione projekty to realizacje pochodzące z różnych okresów działalności Franta Group. Jesteśmy stosunkowo młodą pracownią, a nasza wybitna konkurencja, czyli wiodące pracownie na rynku otrzymujące największe wyróżnienia – to są wszystko osoby o 15,17 lat starsze od nas. To inne pokolenie architektów. Udaje nam się do nich impulsowo docierać w dość młodym wieku, bo tak naprawdę po 8 latach działalności. W tym czasie zrealizowaliśmy różne projekty – zarówno dla mniej, jak i bardziej świadomych klientów. Staramy się, aby wszystkie projekty były wyjątkowe chociaż nie zawsze klient je realizuje zgodnie z naszą wizją.

A jak wygląda sprawa związana ze swobodą twórczą w przypadku zawodu architekta?

Im człowiek jest dłużej na rynku, ma więcej klientów i większe portfolio, tym większą zdobywa pewność siebie i możliwość przeforsowywania swoich rozwiązań. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację - przychodzi do pani architekt i zapewnia, że zaprojektuje dla pani najlepszy dom na świecie, ale do tej pory jeszcze nic nie zrobił. Uwierzy mu pani? Takiej osobie trudno zaufać. O umiejętnościach świadczą zrealizowane projekty. Od powstania projektu do jego realizacji mija bardzo dużo czasu, czasem nawet ok. 4 lata. Dopiero po pewnym czasie zdobywa się zaufanie rynkowe, a dopiero wtedy można starać się forsować coraz bardziej odważne pomysły. To długotrwały proces, dlatego architekci robią kariery nieco później niż przedstawiciele innych zawodów. Aby misja zakończyła się powodzeniem, trzeba być przekonanym do tego, co się robi, zaangażowanym w pracę, a ta powinna odzwierciedlać pewną myśl. To, co odróżnia nasze projekty od innych to fakt, że każdy z nich stanowi przemyślaną, konkretną opowieść. To wyrazisty pomysł o dużej mocy przebicia. Projektując dom, staramy się, żeby nie był to po prostu ładny budynek, ale staramy się zrobić z niego wydarzenie przestrzenne, niekoniecznie ekspresyjne ale na pewno dobrze uzasadnione.

Flagowym projektem powstałym w Pana pracowni jest pewien apartamentowiec zbudowany przy ulicy Lwowskiej w Chorzowie. Zdobył m.in. pierwszą nagrodę w organizowanym przez The Architecture Community konkursie World Design Awards 2021, a także Iconic Awards 2021, DNA Paris Design Awards 2021, Architecture Masterprize oraz najwyższe wyróżnienie w European Property Awards czy Eurasian Prize 2021… Chorzowska Villa Reden to obiekt, który chyba najczęściej wymieniany był na łamach fachowej prasy w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W czym drzemie jej fenomen?

Patrząc na Villę Reden i linię projektów, którą obecnie się zajmujemy, w tym m.in. Żorro, wydaje mi się, że zajęliśmy się tematem, który nie był ambicjonalnie ruszany od bardzo dawna. Proszę zwrócić uwagę na to, że architekci w Polsce otrzymują nagrody za dwa typy obiektów: wybitne budynki użyteczności publicznej oraz domy. Aż 80 proc. nagradzanych prac to są właśnie projekty domów. O ile zaprojektowanie pięknego domu dla multimilionera, który ma nieograniczony budżet bywa łatwiejsze, o tyle zaprojektowanie mieszkaniówki już nie jest takie proste, ponieważ musi dać się zbudować, sprzedać i zarobić na siebie niekoniecznie jako wariant luksusowych apartamentów bo takich buduje się bardzo mało. Zdobycie nagrody w tej kategorii jest trudne z uwagi na ograniczony budżet, jakim dysponuje inwestor. Dostrzegamy to i tym bardziej cieszy nas, że doceniono nas za projekt w trudnej i bardzo konkurencyjnej specjalności.

Staramy się projektować obiekty przyjazne dla człowieka. W przypadku Villi Reden stworzyliśmy obiekt, który wygląda jak pawilon parkowy, hotel butikowy. Na pierwszy rzut oka ciężko go sklasyfikować. Można się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest on hotelem, a to skojarzenie jest trafne, ponieważ projektowaliśmy ten budynek w duchu hotelu. Zadaliśmy sobie pytanie z jakich powodów ludzie dziś kupują mieszkania. Odpowiedź była prosta – nieruchomości to inwestycja, lokata kapitału. Zakup mieszkania niestety przestał być często wyborem lepszego lokum do życia a stał się zimną kalkulacją. Dawniej mieszkanie kupowało się wkraczając w pewien etap życia. Miały być przestronne, funkcjonalne, wygodne dla rodziny. Walory mieszkania były ważne. Dziś to wszystko zostało odstawione na bok. Obecnie kupuje się je w celach inwestycyjnych, a to sprawia, że inwestorzy nie muszą się aż tak starać o ich wspaniałość, aby były one naprawdę dobrze zaprojektowane. Zapomniano o ludziach, którzy rzeczywiście chcą kupić coś interesującego. To nisza na rynku nieruchomości, zapomniano o tym, że te podstawowe wartości dedykowanych człowiekowi mają nieograniczony potencjał wzrostu wartości nieruchomości w przeciwieństwie do na przykład drogiej płyty elewacyjnej.

Kiedy projektowaliśmy Villę Reden, naszą nadrzędną wytyczną była przyjemność korzystania z niej. Zadaliśmy sobie pytanie, gdzie czujemy się naprawdę dobrze. Odpowiedź była jedna. Najlepiej czujemy się, kiedy jedziemy na wakacje. Lubimy spędzać czas w ładnych budynkach, otoczonych przyrodą. Dlatego też zdecydowaliśmy, że stworzymy budynek, który będzie miał możliwie dużo cech obiektu kojarzącego się właśnie z wakacjami, spokojem i relaksem.

Budynku tak różniącego się od tradycyjnych betonowych bloków

Tak, ale pożądany efekt można uzyskać w prosty sposób. Postanowiliśmy, że mieszkania w Villi Reden będą stanowiły namiastkę domu. Zamiast małych balkonów, mamy okazałe tarasy, na których można stworzyć miniogród. Budynek otoczony został ze wszystkich stron tarasami. Dzięki temu mogliśmy wstawić okna do samej posadzki, a z każdego pokoju można wyjść na taras.

Tym samy mieszkania są też dobrze doświetlone

Dokładnie. Jest dużo światła, ale przez to, że jednocześnie zastosowaliśmy głębokie tarasy, ograniczyliśmy ingerencję promieni słonecznych. To spory kłopot, ale nie mówi się o tym głośno. Wiele nowoczesnych osiedli mieszkaniowych szkli się, stosując gigantyczne okna, ale już się ich nie zacienia. Nie ma też tarasów. Aby było ekologicznie, na dachu umieszcza się ogniwa fotowoltaiczne. Przychodzi pierwsze lato i okazuje się, że ogniwa pracują, rachunki za prąd są niskie, ale wewnątrz mieszkań jest piekielnie gorąco. I co się dzieje? Nagle na budynku wyrasta las klimatyzatorów. I tyle z oszczędności. Zapomnieliśmy, gdzie szukać podstawowych rozwiązań. W Villi Reden mamy dobrze ocieplone ściany i długie tarasy, które powodują, że mieszkania nie przegrzewają się. Nikt tu nie ma klimatyzacji, bo jest po prostu niepotrzebna.

Najmocniejszym elementem architektury jest tutaj zieleń. Uznaliśmy, że nasz pawilon mieszkaniowy musi obrosnąć zielenią i musi ją dopełniać. Kształt budynku został wyznaczony przez kształt działki, a tak naprawdę przez rosnące tu drzewa. Podczas budowy obiektu, dbaliśmy o drzewa, aby nie uległy uszkodzeniu. W efekcie mieszkańców odwiedzają nie tylko ptaki, ale i wiewiórki, a villa stała się przestrzenią integracji ludzi ze zwierzętami.

Co jeszcze wyróżnia ten projekt?

Mam wrażenie, że podczas pracy nad Villą Reden przełamaliśmy świadomość inwestorską. Wielu inwestorów dąży do jak najściślejszej zabudowy działki, bowiem to przekłada się na konkretny zysk wyjęty z programu excel. My zaprojektowaliśmy budynek, który zajął 2/3 powierzchni, ale szybko okazało się, że inwestor otrzymał intratne propozycje sprzedaży mieszkań ponad dwukrotnie przekraczające wartość średnią mieszkań w Chorzowie. Wniosek z tego taki, że warto starać się projektować dobrze, a niekoniecznie dużo.

Taka misja zmieniania świadomości inwestorów to praca u podstaw i pewnie długotrwały proces

Tak, ale przełamaliśmy to. Obecnie architektura staje się marką. Mieszkaniówka do tej pory była robiona pod dyktando dewelopera, który nie miał świadomości marketingowej i ładunku twórczo-emocjonalnego, który może wnieść architekt. W naszym rozumieniu architekt jest kimś więcej niż „dawcą dokumentacji”. Jest też partnerem w procesie realizowania inwestycji. Staramy się udowadniać na każdym kroku, że architektura jest marką, a ta marka jest istotna, ponieważ to ona buduje kumulację sprzedażową. Kluczem do tworzenia dobrej architektury jest umiejętność przekonania inwestora do pewnych rozwiązań.

Przechodząc do projektów, które dopiero przed Panem, muszę zapytać o starą rzeźnię w Chorzowie. Obiekt jest w fatalnym stanie – do tego stopnia uległ zniszczeniu, że postanowiono tu zorganizować plener filmowy i kręcono sceny do serial „Stulecie Winnych”. Rzeźnia imitowała Warszawę z czasu powstania z 1944 roku. Jak w przypadku tego kompleksu budynków historia będzie się przenikała z nowoczesnością? Czy uda się zachować coś z zabytkowych zabudowań i wreszcie, jaką funkcję będzie pełnił obiekt po rewitalizacji?

Dostaliśmy zlecenie na adaptacje tego terenu. Z uwagi na historię tego miejsca i emocje chorzowian to niezwykle trudny projekt. Chcemy stworzyć tu wyjątkowy zespół, ale na pewno uratujemy to, co się da. Dwa zabytkowe budynki zostaną odnowione. Z kolei część kompleksu znajdująca się w głębi, zostanie zupełnie zmieniona. Będzie realizowana w duchu odzyskania tego terenu dla mieszkańców. Obszar ten nigdy nie był powszechnie dostępny. Najpierw znajdował się tu zakład przemysłowy, a później ruina została ogrodzona. Teraz chcemy to zmienić, ponieważ mamy tu do czynienia ze świetną przestrzenią widokową. Naszym priorytetem jest to, żeby zespół mieszkaniowy, który tu powstanie nie był wydzielony od otaczającej go przestrzeni miasta. Chcemy, żeby teren stał się atrakcyjny dla chorzowian. Dlatego też poza mieszkaniówką, pojawią się tu także inne funkcje. Jednym słowem, będzie to miks składający się z lokali mieszkalnych i użytkowych.

Czyli z szacunku dla historii tego miejsca będzie to architektoniczny recykling?

Uważam, że każdy projekt musi z czegoś wynikać, powinien być zbudowany wokół jednego mocnego pomysłu. Wtedy architektura jest spójna, jasna.

Ostatnio pojawia się coraz więcej informacji o rewitalizacji pereł architektury, które przez lata niszczały, jak choćby ratusz w Hajdukach Wielkich w Chorzowie – Batorym, wcześniej wyremontowano Pałac Donnersmarcków w Siemianowicach Śląskich czy fragment pałacu Tiele-Wincklerów w bytomskich Miechowicach. Jest też szansa dla EC Szombierki…

To jedynie pojedyncze budynki, ale największe wyzwania obecnie na Śląsku są związane z planowaniem urbanistycznym, przestrzennym i myślą o przestrzeni. To u nas kuleje, niestety. Mamy potencjał architektoniczny, wspaniałych architektów, chyba najlepszych w Polsce, a na pewno najbardziej nagradzanych, a miasta wyglądają, jak wyglądają…

Właśnie! A propos architektów działających w województwie śląskim - konkurencja jest spora i chyba trudno jest się przebić?

To dobra szkoła. Konkurencja jest, ale uważam, że potrzeby rynku są tak duże, że obecnie istniejące pracownie nie są w stanie zagwarantować odpowiedniej liczby projektów dla wymagających klientów. Musimy się starać i staramy się, aby wychodzić ponad pewne poziomy myślenia, ścigamy się, ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Tworzyć w takim miejscu jak Śląsk ramię w ramię, działka w działkę z najmocniejszymi biurami architektonicznymi tego kraju to wyścig, w którym nawet przegrywając, dostaje się najlepszą lekcję, więc to wspaniała konkurencja.

O projekcie związanym z koncepcją rewitalizacji starej rzeźni w Chorzowie już wiemy, a jakimi projektami jeszcze się Pan obecnie zajmuje?

Jednym z ważnych projektów, który ma szansę powtórzyć sukces Villi Reden jest Żorro. To pierwszy z naszych superbohaterów architektury. Teraz tworzymy dwóch kolejnych. Obiekty te zostaną zbudowane w Chorzowie i w Krakowie, ale nie mogę jeszcze ujawnić ich nazw, bo udana i mocna premiera tematu jest równie ważna jak pomysł.

Dziękuję za rozmowę!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maciej Franta: Warto starać się projektować dobrze, a nie dużo - Bytom Nasze Miasto

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto