Zadłużenie Spółki Wodnej powstało w czasach przemian systemowych, jednak jej byłe już władze zapewniają, że w ostatnich latach wychodziła na prostą. - Dzięki środkom ze Spółki Restrukturyzacji Kopalń i Kompani Węglowej na usuwanie szkód górniczych byliśmy w stanie prowadzić działalność i spłacać zadłużenie. Jednak w listopadzie SRK podpisało ugodę z miastem, na mocy której to miasto występuje w roli poszkodowanego szkodami górniczymi i to ono dysponuje środkami na odwadnianie zabezpieczonymi na kontach SRK - uważa Jerzy Muskała, były prezes SW. Miasto nie wyłoniło jednak nowego wykonawcy, który miałby się zając odwadnianiem, ponieważ na spornym terenie innego niż "Niecka" nie ma. Ta nie może stanąć do przetargu, bo jest zadłużona i nie pozwalają na to przepisy.
- W czasie powodzi, kiedy nasza działalność była niezbędna, urzędnicy obiecywali, że znajdą sposób na przekazanie nam środków za wykonaną pracę. Do dziś ich jednak nie otrzymaliśmy, bo twierdzą, że nie ma na to prawnej możliwości - mówi Muskała.
Prezydent Bytomia Piotr Koj też nie widzi możliwości ratowania SW. Zapewnia jednak, że trwają prace nad rozwiązaniem, które pozwoli zapanować nad sytuacją. Na razie nikt nie ma jednak planu, kto miałby przejąć obowiązki spółki, której likwidator otrzymał z urzędu... polecenie kontynuowania prac. Na całym zamieszaniu cierpią działkowicze. - Spółka Wodna robi co może, ale nie ma środków. Miasto dwa miesiące nie chciało nam pomóc, dopiero prywatna koparka zaczęła prace nad usuwaniem szkód - mówi Krystian Cichoń, prezes ROD "Zacisze". Obecnie trwają prace, od tego tygodnia z pomocą firmy wynajętej przez miasto.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?