Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KWK Rozbark mają w swoich sercach

Magdalena Nowacka-Goik
Jan Łoś, Zdzisław Grębowski, Andrzej Tarasiński. Trzej przyjaciele z KWK Rozbark. Od początku kopalnia była dla nich czymś więcej niż tylko zakładem pracy. I kiedy została zamknięta, skończyła się dla nich najpiękniejsza epoka. Skrzyknęli się z innymi, stworzyli grupę "Pokolenia". Ich marzeniem jest reaktywacja izby pamięci kopalni. Kiedyś taką izbę mieli. A w niej karbidki, hełmy skórzane, pierwsze urządzenia pneumatyczne.

Z Bytomia nie pochodzą. Śmieją się, że kopalniane z nich gorole.
Jan pracował tu najdłużej. Jak największy skarb przechowuje sztandar i oprawione roczniki gazety zakładowej. W gazecie przodownicy pracy i opis wizyty de Gaulla w Bytomiu.

- Jestem z rodziny wielodzietnej, z dawnego województwa lubuskiego - mówi pan Jan. - Nigdy nie myślałem, że zostanę górnikiem i że przyjadę na Śląsk. Kiedy byłem w trzeciej klasie szkoły zawodowej, przyjechał werbownik, właśnie z KWK Rozbark. Zapewniał, że jest gwarantowana praca - opowiada. To był rok 1962. Łopata, kilof i rynny wstrząsowe - to był szczyt ówczesnej, górniczej techniki.

- Trafiłem na poziom 650, jeden z najcięższych. Temperatura plus 35 stopni. Mieliśmy pasek, kawałek szmatki i tak się szło na ścianę. Górników polewano wodą z węży strażackich, bo inaczej nie dałoby się wytrzymać. Katorżnicza była ta praca - wspomina.
Był już bliski rezygnacji. I wtedy pomógł mu sztygar, namówił, aby złożył papiery do technikum. W 1971 roku było łączenie kopalni Łagiewniki z Rozbarkiem. Jan został przewodniczącym górniczej ZSM połączonych zakładów. Był nim prawie 4 kadencje. Pracował w dozorze technicznym, jako sztygar, do 1993 roku.

- Już głośno mówiło się o redukcji zatrudnienia. Kiedy powiedzieli, że szef mnie wzywa, to wiedziałem, o co chodzi. Dyrektor miły, kawą chciał częstować, a ja od razu: gdzie mam podpisać? I skończyło się po 25 latach - mówi.
Miał 50 lat, był w pełni sił. Trzy miesiące później spotkał kolegę, który prowadził firmę górniczą, chciał mu dać pracę. Żona się nie zgodziła.

Zdzisław przyjechał do Bytomia gdy miał 14 lat. Z walizką za 104 złote. W 1962 roku skończył zawodówkę, ale potem od razu uzupełnił wykształcenie. W kopalni był kierownikiem działu mieszkaniowego, szkoleń, kadr, a także biura zarządu. To były czasy prawdziwej prosperity. Zatrudniało się około 6,5 tysiąca ludzi i oddawało mnóstwo mieszkań.

- Może i to była socjalistyczna ekonomia, ale jeśli ktoś solidnie pracował, to i na szybki awans mógł liczyć, i na mieszkanie - wspomina Zdzisław.
Odszedł z pracy 22 grudnia 2004. Na tydzień przed oficjalnym zamknięciem kopalni. Był kierownikiem, przechodziły przez niego uchwały Kompanii, wiedział, co się święci. I że Rozbark postawiony ma być w stan likwidacji. Chociaż wcześniej mówiono o łączeniach. A nawet o przedłużeniu wydobycia do sierpnia 2005 roku. Nic z tego nie wyszło.

Andrzej zaczął pracować w kopalni w 1965. Ale też nie myślał wcześniej o górnictwie, tylko o szkole morskiej. Nie wyszło. Rodzina pochodzi z... Pensylwanii. On przyjechał do Bytomia w 1957 roku. Był kierownikiem kopalnianej sekcji ratownictwa górniczego. W KWK Rozbark wielu wypadków nie było. Ratowali za to w innych kopalniach. On brał udział w akcji na Dymitrowie. Tam w 1982 roku zginęło 18 osób.

Kopalnia to był klub NOT na Pogodzie i kluby seniora, sekcje fotograficzne i filatelistyczne, skat, grupa turystyczna, zespół gitarowy. Własne kino Rozbark, ośrodki wypoczynkowe w Wiśle (Rozbarczanka) i w Zakopanem, zespół trębaczy.

- Wraz z miejscem pracy, to wszystko znikło. Nie było już gdzie rozwijać zainteresowań, nie było z kim jeździć na wycieczki, obozy żeglarskie czy narty zimą. Za tym tęskniło się najbardziej - przyznają panowie zgodnie.
Praca była ciężka, ale konkretnie płacona. I mieszkanie zapewnione.

- Poza pracą w kopalni, to po godzinach robiliśmy na budowie. W pewnym sensie budowaliśmy Bytom. Becek to nasze dzieło, górników z Rozbarku - dodają. Co pamiętają najbardziej? Zabytkową cechownię z drewnianym ołtarzem. Halę pomp przy szybie głównym. I ślady kamiennych wodopojów, za czasów, kiedy w kopalni używano do pracy koni.

- Pomyślałem, że może w Centrum Tańca, które buduje się w kopalni, wydzielić jakiś skrawek na izbę pamięci - mówi Piotr Smętek, rozbarczanin z młodszego pokolenia. - Poprosiłem o pomoc przewodniczącą rady miejskiej, Danutę Skalską. Mam nadzieję, że uda nam się to ocalić od zapomnienia.

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto