Kandydat, który wymyśli Bytom [WYWIAD]

16 września bytomianie będą wybierali prezydenta. Część kandydatów już pokazała twarze, inni czekają na dwa tygodnie przed wyborami. Która metoda lepsza?

Moim zdaniem czekanie w obecnej chwili to błąd. Zapewne ostatnie tygodnie będą rozstrzygające, ale istotne jest, aby dać się poznać jak najszerszemu gremium, wyjść poza środowisko, a do tego potrzebny jest czas. Patrząc na kampanie na Zachodzie, widzimy, jak długo jest budowane napięcie. Oczywiście mamy lato, sezon ogórkowy, ale nie jest tak, że wszyscy opuszczają miasto. Warto pomyśleć, jak wykorzystać ten czas na oryginalną, chociaż niezbyt męczącą kampanię.
Czy będzie agresywnie? Jeśli tak, to raczej podczas II tury.

Do walki z panami staną dwie kandydatki. Płeć da przewagę, czy przeciwnie?

Najważniejsza jest kwestia kompetencji, pomysłu i kreatywności. A to nie są cechy przypisywane określonej płci.

Wśród kandydatów jest były prezydent Paczocha, a także ci, którzy o fotel prezydenta już walczyli. Są i nowe osoby - np. prezesi spółdzielni.

Część ze startujących znów na pewno będzie wykorzystywać swoje doświadczenie. Myślę jednak, że najważniejsze jest, aby kandydat je miał, chociaż niekoniecznie w kierowaniu miastem. Przyda się to zdobyte w biznesie, zarządzaniu ludźmi. Miasto potrzebuje człowieka, który nie tylko będzie administratorem, ale wymyśli Bytom na nowo. Postawi na edukację, nowoczesną przedsiębiorczość, inkubatory, ale i kulturę. Wykorzysta dobrą lokalizację miasta.

Jaka powinna być skuteczna kampania? Piknik z kiełbaskami?

Byłbym ostrożny z tą przysłowiową "kiełbasą wyborczą". Ale spotkania z ludźmi, debaty, propozycje rozwiązania ich problemów, jak najbardziej. I otwarcie nie tylko na globalne problemy, ale i te najdrobniejsze. Nie zapominajmy o internecie - to sposób dotarcia do młodego elektoratu.

BYTOMSKIE INTERNETOWE PRAWYBORY - kto powinien być prezydentem?