Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Janusz Binkiewicz zrezygnował z dyrektorowania

Maria Klimczyk
Mógł ten szpital prowadzić dalej, ale zrezygnował, zaskakując pacjentów, współpracowników i przyjaciół. W piątek, 29 września. - Między ósmą a dziesiątą miałem bardzo trudne spotkanie ze związkami, w sprawie podwyżek.

Mógł ten szpital prowadzić dalej, ale zrezygnował, zaskakując pacjentów, współpracowników i przyjaciół. W piątek, 29 września. - Między ósmą a dziesiątą miałem bardzo trudne spotkanie ze związkami, w sprawie podwyżek. Podpisałem porozumienie, ponad tysiąc osób dostało pieniądze. Spełniłem zobowiązania, z czego się ogromnie cieszę. A o wpół do drugiej na Radzie Społecznej złożyłem rezygnację.

- Dlaczego? Bo mogłem przejść na dyrektorską emeryturę. Ordynatorem byłem przez 18 lat, a dyrektorem szpitala przez 15. Wystarczy. Nadal jestem ordynatorem i nadal będę operować - mówi dr n. med. Janusz Binkiewicz, były już dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4.

Lekarzem jest od 41 lat. Chirurg, z dwoma stopniami specjalizacji. Do Bytomia przeniósł się w 1971 roku. To była jego druga praca, wcześniej w zielonogórskim szpitalu odrabiał stypendium fundowane. W szpitalu górniczym przeszedł wszystkie szczeble kariery, od adiunkta kliniki, przez ordynatora oddziału chirurgicznego, lekarza naczelnego na dyrektorze kończąc. Przeprowadził tysiące operacji. - Największym wyzwaniem są operacje nowotworów przełyku. Trwają sześć do ośmiu godzin. Niektóre doskonale pamiętam, nawet nazwiska pacjentów. Tkwią we mnie, bo są trudnymi operacjami. Wóz albo przewóz - mówi Binkiewicz, chirurg.

Największym wyzwaniem dla Binkiewicza dyrektora było przeprowadzenie szpitala przez przekształcenia wynikające z ustrojowej transformacji. - To było ogromnie trudne. Zarządzałem dużym szpitalem, oddziałem chirurgicznym i operowałem. Czasem wydawało mi się, że to trochę za dużo - przyznaje Binkiewicz.

Ucieczką od stresów i codziennych problemów był, i jest nadal, sport. Binkiewicz gra w tenisa i jeździ na nartach. Trzykrotnie zdobywał mistrzostwo Polski lekarzy w singlu i deblu. Jest też brązowym medalistą mistrzostw świata lekarzy. Kiedyś bardzo dużo czytał. Ale, jak mówi, nadmiar pracy spowodował, że "dobra książka" gdzieś mu uciekła.

Zostawia swój szpital w dobrej kondycji. - Nie mamy długów, nie płacimy odsetek. To bardzo ważne. I będzie jeszcze lepiej. Wypłaciłem dodatek 203. Była to ogromna suma, którą mamy szansę odzyskać. Wtedy szpital będzie w bardzo dobrej kondycji - zapewnia Binkiewicz.

Od miesiąca w "czwórce" funkcjonuje unikatowy dźwiękowy system ostrzegawczy, zaczęto też instalować nowoczesną łączność.

W "górniczym" pracuje też żona dr. Binkiewicza, Elżbieta. Była ordynatorem okulistyki. Na emeryturę przeszła we wrześniu, ale nadal ma w szpitalu dyżury. Binkiewiczowie mają jednego syna. Ginekolog, od miesiąca ordynator w szpitalu w Pyskowicach.

Doktora Binkiewicza docenili dziennikarze DZ. W 2003 roku dostał od nas "Mioda". To za serce, ciepło i życzliwość.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto