Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia: miechowicka masakra

KRZYSZTOF KARWAT
Ks. Jan Frenzel był wikarym w tym kościele i jedną z ofiar czerwonoarmistów. Dziś jest patronem ulicy, przy której stoi świątynia. Fot. K. Karwat
Ks. Jan Frenzel był wikarym w tym kościele i jedną z ofiar czerwonoarmistów. Dziś jest patronem ulicy, przy której stoi świątynia. Fot. K. Karwat
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie zbiorowych mordów, dokonanych przez żołnierzy Armii Czerwonej pod Bytomiem. Dopiero na początku lat 90.

Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie zbiorowych mordów, dokonanych przez żołnierzy Armii Czerwonej pod Bytomiem. Dopiero na początku lat 90. sprawa ujrzała światło dzienne.

Wtedy objawili się pierwsi świadkowie i ukazały się pierwsze prasowe wzmianki. Były kancelista miejscowej parafii Bożego Ciała, notabene człowiek, który jako dziecko przyglądał się z bliska rzezi cywilów, przygotował nawet dokumentację tamtych tragicznych wydarzeń. Ale ciągle zbyt mało wiemy o tym, co naprawdę stało się w Miechowicach między 25 a 27 stycznia roku 1945.

Ani krzyża, ani pomnika

Parę miesięcy temu otrzymaliśmy list od sędziwego, 82-letniego Czytelnika z Pyskowic. Zachęcał nas, abyśmy się jeszcze raz tym tematem zajęli. Nasz Czytelnik nie był jednak bezpośrednim świadkiem mordu. Przyjechał do Miechowic pod koniec stycznia, może na początku lutego. Tam mieszkała jego siostra. Od niej wszystkiego się dowiedział. Był również w miejscu kaźni. Utrzymuje, że dziś jest to skraj miechowickiego osiedla, wybudowanego na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. Chodzi o wylot dochodzącej do lasu ulicy Dalekiej. Postulował, by w tym miejscu postawić krzyż.
Pisaliśmy o tym, ale społecznego odzewu nie było.

Ten list przyniósł jednak pewne skutki. Posłużyliśmy się nim, by zachęcić władze miejskie Bytomia do przyspieszenia prac związanych z upamiętnieniem ofiar komunizmu i stalinizmu lat 40. i 50. na ziemi bytomskiej. Taki obelisk już dawno powstał z inicjatywy społecznej, za którą stoi Towarzystwo Miłośników Bytomia, z jego prezesem prof. Janem Drabiną na czele. Niestety, doszło do ostrego sporu, który nie jest do dziś rozwiązany. Inicjatorzy i twórcy pomnika nie zgodzili się na lokalizację pomnika na cmentarzu komunalnym, znajdującym się na peryferiach miasta. Władze z kolei nie chciały, by pomnik stanął w centrum Bytomia.

Ten sam list sprawił jednak, że katowicki IPN podjął śledztwo w sprawie zbiorowych mordów w Miechowicach.

Przy ulicy Frenzla

Patronem głównej drogi, która przecina Miechowice, jest obecnie ks. Jan Frenzel. To był wikary w parafii św. Krzyża, jednej z dwóch w Miechowicach - wówczas odrębnej gminie, dziś dzielnicy Bytomia. To właśnie przy tej ulicy stoi piękny neogotycki kościół z połowy XIX wieku. Na początku lat 90. umieszczono w nim tablicę upamiętniającą ofiary roku 1945.
Ks. Frenzel był jedną z nich. Zginął, niosąc duchową posługę rannym miechowiczanom. Podobno jego ciało nosiło znamiona tortur. Pierwotnie zostało złożone na cmentarzu w Stolarzowicach. To właśnie w tej miejscowości znajdowała się baza wojsk sowieckich. Bodaj już w lutym roku 1945, z inicjatywy siostry miechowickiego księdza, potajemnie ekshumowano zwłoki i pochowano je w Brzezinach Śląskich.
Wiemy, że zamordowanych cywilów - głównie mężczyzn, choć wśród ofiar było też kilka kobiet i co najmniej paru kilkunastoletnich chłopców - pogrzebano na parafialnych cmentarzach, ale także w miejscach nieznanych.

Zapewne nigdy już nie poznamy rzeczywistej liczby ofiar. Prawdopodobnie - było ich od 300 do 400. W księgach parafialnych kościoła pw. Bożego Ciała zachowały się dwie listy. Jedna zawiera 126 nazwisk, druga - 30. W kościele pw. Św. Krzyża znajduje się dokumentacja mówiąca o 110 grobach pojedynczych oraz mogile zbiorowej, w której pochowano 89 ciał.

- Te listy trzeba jeszcze zweryfikować - wyjaśnia prokurator Andrzej Majcher z katowickiego IPN. - One nie powstały od razu po tragedii, a w urzędach stanu cywilnego akty zgonu wydawane były jeszcze na początku lat 50.

W ojczyźnie Bonczyka

Wkraczająca od strony Stolarzowic Armia Czerwona potraktowała te tereny jako obszar III Rzeszy, bo też rzeczywiście Miechowice i Bytom leżały po niemieckiej stronie granicy. Nie wzięto jednak pod uwagę, że wielu tutejszych mieszkańców zachowało dwujęzyczność.

To właśnie w Miechowicach urodził się ks. Norbert Bonczyk, autor epickiego poematu "Stary kościół miechowski", bodaj najwybitniejszego polskojęzycznego utworu, który powstał w XIX wieku na pruskim Górnym Śląsku. W tym kontekście zbiorowe mordy w Miechowicach mają po latach nośność symbolu. To była typowo śląska miejscowość zamieszkana przez typową śląską, pograniczną ludność, pracującą na ogół w pobliskich kopalniach. To właśnie obecność kopalń sprawiła, że w styczniu roku 1945 tak wielu mężczyzn można było wywlec z ich rodzinnych domów i rozstrzelać. Wielu górników uniknęło bowiem wojny i Wehrmachtu.

Styczeń był przełomem, ale nie jedynym. Wielu spośród tych, którym cudem udało się ocalić życie, już po kilkunastu dniach zostało wywiezionych w głąb ZSRR. Większość nie wróciła.
Być może śmierć 300 (?) mieszkańców Miechowic była sowieckim odwetem za lata okupacji i zbrodni, jakich dopuścili się w ZSRR hitlerowcy. Być może... Jeszcze bardziej prawdopodobne jest, że była to zemsta za śmierć sowieckiego majora, który w tych tragicznych dniach miał paść ofiarą skrytobójczej kuli. Ta wersja wydarzeń powtarza się najczęściej, choć świadkowie utrzymują, że miejscowości nie broniła regularna armia niemiecka, lecz tylko jej niedobitki.

Odwet czy zemsta

Niewątpliwie jednak zanim dokonano masakry na ludności cywilnej, do jakichś zbrojnych potyczek musiało dojść, skoro na obszarze obu parafii miechowickich doliczono się trzech wypalonych sowieckich czołgów. To jednak nie cywile, nie górnicy, bronili Miechowic. Nie ma więc usprawiedliwienia. To wielce wymowne, że wśród ofiar byli również przymusowi robotnicy polscy, zatrudnieni w tutejszej elektrowni. Znamy ok. dziesięciu takich nazwisk. Robotnicy ci nie byli skoszarowani, mieszkali kątem w prywatnych kamienicach. Ich tak samo jak miejscowych wywleczono z domów i piwnic i rozstrzelano. Widać z tego, że, ofiar nie selekcjonowano, nie pytano o narodowość, o polityczne sympatie.

Jaka sprawiedliwość?

Nie miejmy złudzeń - sprawców tych mordów nie uda się już ukarać. Ale może uda się przynajmniej ich wskazać, wyjaśnić najważniejsze okoliczności wydarzeń.

- Liczymy na zeznania świadków, nawet tych niebezpośrednich - mówi prokurator Majcher. - Jednocześnie mam świadomość, jak wiele lat upłynęło. Nie można się też zbytnio dziwić, że krewni ofiar tego mordu w późniejszych latach wyjeżdżali do Niemiec. Wdowy i dzieci pomordowanych przez długie lata nie miały tu łatwego życia...

Zapewne pomocne byłyby archiwa sowieckie. Dostęp do nich jest jednak znacznie utrudniony. Polsko-rosyjska współpraca na tym polu nie układa się najlepiej.

- Będę się jednak starał dotrzeć do archiwów wojskowych, do dzienników jednostek bojowych - deklaruje prokurator Majcher. - Śmierć owego nie znanego nam z imienia i nazwiska majora Armii Czerwonej zapewne musiała być zarejestrowana, a wydarzenia mogły zostać jakoś opisane czy zinterpretowane.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto