Reżyserem "Męskiej sprawy" jest Sławomir Fabicki, główną rolę zagrał Bartek Idczak. Wszystko nakręcił Bogumił Godfrejow, a zmontowała Joanna Fabicka. - Filmu psychologicznego nie da się streścić, opowiedzieć - zastanawia się Marek Bielecki, który w "Męskiej sprawie" jest ojcem głównego bohatera.
Rzecz dzieje się w "zwyczajnym" domu, szkole. W tym wszystkim jest młody chłopak, bity przez ojca. Problem może dotykać każdego z nas, przemoc jest przecież powszechna, również ta w stosunku do własnych dzieci. Ale co jest takiego wyjątkowego w filmie, że zdobył nominację do nagrody Akademii?
- Chyba po prostu mamy przesyt kolorowych seriali - mówi Bielecki.
Obraz jest krótki, trwa nieco ponad 20 minut. Do tego biało-czarny, a zdjęcia często kręcono z ręki. Ale właśnie taka produkcja ma szansę na najbardziej prestiżową nagrodę świata - Oscara.
- To nie była kosztowna rzecz, a wiele osób pracowało po godzinach - wspomina pan Marek. - Budżet mały i skromny, ale efekt wspaniały. Trzeba było jednak zaufać reżyserowi, a on nas doskonale poprowadził. Poradził sobie nawet z młodym aktorem, który nigdy wcześniej nie grał.
To, że film jest czarno-biały, jest zabiegiem celowym - przedstawiona rzeczywistość ma być taka, jaka jest naprawdę. Widzom wydaje się, że podglądają cudze życie. Wiele osób odebrało film jak dokument. Wydaje się, że to po prostu kawałek naszego życia.
- I o to chodziło, bo chociaż historia jest wymyślona, to jednak pokazuje taki fragment rzeczywistości, który istnieje naprawdę - mówi Bielecki. - Jeśli ktoś po obejrzeniu zastanowił się nad swoim postępowaniem, relacjami z własnym dzieckiem, to już jest sukces. Film ma przesłanie uniwersalne, to o czym opowiada, mogło wydarzyć się w każdym zakątku świata. Przez emocje zmusza nas do refleksji.
Film "Męska sprawa" został dostrzeżony na wielu festiwalach w Europie i na jednym w Stanach Zjednoczonych. Właśnie to umożliwiło mu nominację do nagrody Akademii.
Konkurentami do Oscara będą dla ,Męskiej sprawy" filmy amerykańskie, austriacki i australijski. Ale walka będzie ciężka. Polskiego filmu nie ma jeszcze w kinach amerykańskich, a do ceremonii rozdania Oscarów zostało tylko kilka tygodni.
- W Stanach Zjednoczonych pomagają nam znani polscy filmowcy, mamy więc szanse - przypuszcza Bielecki. - Ale sama nominacja do Oscara takiego zupełnie innego filmu to już duża rzecz.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?