Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytomscy urzędnicy żądają od podopiecznych ośrodka pomocy rodzinie zwrotu pieniędzy

Maria Klimczyk
Anna Rems otrzymała list z MOPR. Ma zwrócić miastu siedem tysięcy zł.
Anna Rems otrzymała list z MOPR. Ma zwrócić miastu siedem tysięcy zł.
Siedem tysięcy złotych ma zwrócić miastu Anna Rems tylko dlatego, że urzędnicy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu pomylili się, przyznając jej prawo do zaliczki alimentacyjnej i świadczeń rodzinnych.

Siedem tysięcy złotych ma zwrócić miastu Anna Rems tylko dlatego, że urzędnicy z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu pomylili się, przyznając jej prawo do zaliczki alimentacyjnej i świadczeń rodzinnych. Pani Anna jest rencistką, od kilku lat wychowuje wnuka, Martina.

Nienależne, zdaniem urzędników, pieniądze, każe jej się zwracać w ratach. Po 200 złotych przez trzy lata. Nie ona jedna ponosić ma koszty urzędniczej pomyłki. W bytomskim MOPR kontroluje się wszystkie decyzje o świadczeniach rodzinnych, zaliczkach alimentacyjnych i dodatkach mieszkaniowych wydane od 2005 roku. - Na razie skontrolowaliśmy 2000 spraw. Wyszło nam, że ludzie muszą oddać państwu dwieście tysięcy złotych. Ale to narasta, będzie tych zwrotów znacznie więcej. Ile? Trudno powiedzieć - przyznaje Bogumiła Włudarczyk, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Bytomiu.

Adam Ciesiółka, wiceprezydent Bytomia ds. społecznych, nie ukrywa, że w grę wchodzi znaczna kwota. - Może nawet kilka milionów złotych - podkreśla.

W Bytomiu z pieniędzy wypłacanych przez MOPR korzysta około 15 tysięcy osób. Do tej pory pisma z żądaniem zwrotu świadczeń wysłano do 175 osób. Jak twierdzi Włudarczyk, 41 osób zgodziło się oddać pieniądze gminie. Właśnie gminie, a nie Skarbowi Państwa. Problem w tym, że gmina Bytom pieniądze, te 200 tys. zł. już państwu zwróciła, teraz próbuje je odzyskać.

Dlaczego biedna rencistka ma płacić za pomyłkę urzędnika? Anna Rems chciała się tego dowiedzieć, więc umówiła się z wiceprezydentem Ciesiółką. - A on zwołał ludzi z MOPR-u.. Powiedzieli, że pieniądze muszę zwrócić, bo mi się nie należą. Bo ten dyrektor, który wydał decyzję o świadczeniach rodzinnych i zaliczce alimentacyjnej się pomylił. Bo to człowiek i jak człowiek się pomylił. A ja to co? Niby kim jestem? I z czego mam zwrócić. Z tych siedmiuset złotych renty chorobowej - pyta rozżalona babcia Martina. I dodaje: - nie zwrócę ani złotówki.

Dlaczego pieniędzy nie zwraca urzędnik? - Który urzędnik - pyta Włudarczyk. - Ten który wydał błędną decyzję? Nie ma możliwości, żeby go namierzyć. Bo oprócz osoby upoważnionej do podpisu decyzji jest jeszcze pracownik, który tę decyzję przygotowuje. A jeśli przygotowuje ją stażysta, to trudno mówić o jego odpowiedzialności - tłumaczy Włudarczyk. Na pytanie, dlaczego tak ważne decyzje wydawali stażyści Włudarczyk odpowiada: - Proszę mnie o to nie pytać, tylko te osoby, które tu były przede mną.

Dlaczego MOPR upomina się o pieniądze? - Bo to świadczenia, które ludziom się nie należały, czyli niesłusznie wypłacone - tłumaczy Bogumiła Włudarczyk, zastępca dyrektora bytomskiego MOPR. Ktoś jednak te pieniądze ludziom przyznał. Ktoś pod dokumentem, będącym administracyjną decyzją o przyznaniu zasiłku czy zaliczki, się podpisał. - Oni się pomylili, wydali błędne decyzje. To ewidentna wina urzędników, którzy byli tu przede mną - stwierdza Włudarczyk. I dodaje: - Ale pieniądze trzeba zwrócić.

Natomiast z naszych ustaleń wynika, że bytomscy urzędnicy mylą się po raz drugi i żądają zwrotu pieniędzy nie mając do tego prawa!

Stara, zaniedbana oficyna przy ul. Piekarskiej. Na drugim piętrze mieszka Anna Rems, chora na serce 60-letnia rencistka. Pani Anna od lat wychowuje 15-letniego dziś wnuka, Martina. Mieszkają razem. Pieniądze na chłopca babcia otrzymywała od października 2004 roku, od czasu, gdy sąd powierzył jej pieczę nad Martinem. Dostawała miesięcznie 43 zł zasiłku i 170 zł dodatku z tytułu samotnego wychowywania dziecka oraz 90 zł jednorazowego dodatku z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego. Pod decyzją w tej sprawie podpisał się z upoważnienia prezydenta Bytomia inspektor Wydziału Świadczeń Rodzinnych MOPR. Pieniądze na Martina babcia dostawała też w następnych latach. - Teraz okazuje się, że mam te pieniądze zwrócić, bo mi się nie należały. Bo nie byłam opiekunem prawnym Martina, tylko miałam nad nim pieczę. Miałam zapewnić wnukowi warunki do nauki szkolnej, religii i wychowania fizycznego, zadbać o jego intelektualny rozwój. Pytam się więc, za czyje pieniądze miałam to wszystko robić? Wygląda na to, że za własne, skoro każą mi je zwrócić - mówi z goryczą babcia Martina.

Anna Rems była w sprawie pieniędzy w Urzędzie Miejskim. - Dali mi do podpisania pismo, że zgadzam się na zwrot pieniędzy. A to siedem tysięcy złotych! W zeszłym tygodniu dostałam list, z którego wynika, że ten "dług" mam spłacać przez trzy lata, po 200 złotych. Nie zwrócę ani grosza, bo pieniędzy nie mam. Przecież wydałam je na wnuka - dodaje starsza pani.

Zdzisław Brańka dowiedział się niedawno, że ma oddać 40 zł zasiłku na córkę, wypłacone w maju zeszłego roku, gdy dziewczyna zdawała maturę w liceum. - Zdaniem urzędników, córka była uczennicą tylko do końca kwietnia. W maju, gdy zdawała maturę, uczennicą już nie była, więc zasiłek się nie należał. Czy oddam pieniądze? W życiu! To bzdury jakieś - podkreśla Brańka.

Anna Rems i Zdzisław Brańka są w tej grupie bytomian, którzy otrzymywali pieniądze przez pomyłkę urzędników. Z dotychczasowych wyliczeń wynika, że na razie w grę wchodzi 50 tys. 558 zł. Na zwrot takiej kwoty liczy MOPR. Kolejna kwota do zwrotu to 90 tys. 754 zł. Tyle pieniędzy wypłacono ludziom, którzy oszukali MOPR, podając nieprawdziwe dane.

Wątpliwości pojawiają się wówczas, gdy pytamy o podstawy prawne, na jakich opiera się MOPR, żądając zwrotu pieniędzy niesłusznie wypłaconych osobom, które nie wiedziały, że urzędnicy popełnili pomyłkę. Włudarczyk powołuje się na artykuł 405 Kodeksu Cywilnego, który mówi, że jeśli ktoś się bezpodstawnie wzbogacił, to ma obowiązek zwrócenia pieniędzy. Problem w tym, że ludzie nie mieli pojęcia o tym, że się bezpodstawnie wzbogacili. - Nie ulega wątpliwości, że otrzymali pieniądze, które im się nie należały i kodeks cywilny zobowiązuje mnie do takich działań - broni się Włudarczyk. - Mam też precedensowy wyrok sądu cywilnego w Bytomiu z zeszłego roku, gdzie zobowiązano kobietę do zwrotu 180 złotych. Ja wiem, że z punktu widzenia interesu ludzi MOPR nie powinien dochodzić tych pieniędzy. Ale my nie mamy innego wyjścia, bo obowiązuje nas dbałość o finanse publiczne.

Takie tłumaczenia są jednak dość dziwne w państwie, gdzie nie ma instytucji precedensowych wyroków sądowych. Opinię dyrektor bytomskiego MOPR weryfikuje Robert Prokop, wiceprezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Katowicach. - Jeżeli wypłata świadczenia nastąpiła z winy organu administracji, wówczas nie mamy do czynienia ze świadczeniem nienależnym, tylko nie należącym się stronie. W związku z tym decyzji o zwrocie tego świadczenia na gruncie decyzji administracyjnej wydać się nie da. Jeżeli takowe decyzje organy administracji by wydawały, to byłyby uchylane przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze - twierdzi Prokop. - Inaczej wygląda sprawa w płaszczyźnie cywilno-prawnej. Jeżeli komuś wypłacono świadczenie, które się nie należało, wówczas ewentualnie organ administracji może występować z pozwem do sądu cywilnego o zwrot tej kwoty w ramach bezpodstawnego wzbogacenia się. Inną kwestią jest to, czy sąd zwrot pieniędzy zasądzi, zważywszy, że zostały one skonsumowane w dobrej wierze. Ludzie nie mają z czego zwracać. Na ogół sądy tego nie robią - dodaje Prokop. Zwrot pieniędzy przez ludzi Prokop uznaje za akt ich dobrej woli, nic ponadto.

Władze Bytomia winą za to, co dziś dzieje się w mieście w zasiłkach obarczają swoich poprzedników. - Miasto nie było przygotowane do obsługi tysięcy petentów. Do pracy w zasiłkach przyjmowano ludzi bez przygotowania. Co ciekawsze, większość tych "zielonych" pracowników miała uprawnienia do nanoszenia na decyzjach kwot wypłat. Kto dał im te uprawnienia? Kto się podpisywał? Nie wiem, ale obiecuję, że będziemy wiedzieć wszystko po kontroli - zarzeka się Adam Ciesiółka, wiceprezydent Bytomia, w tamtych latach radny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto