Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytom, miasto przeklęte

MARIA KLIMCZYK
Zdjęcia: LUCYNA USIŃSKA
Zdjęcia: LUCYNA USIŃSKA
W Bytomiu wszystko jest możliwe. Bo Bytom się wali. Rozsypuje na oczach 200-tysięcznej bezradnej widowni, bo tyle ludzi mieszka w tym mieście. Zniszczonym przez górnictwo, starość i - jakby tego było mało - jeszcze ...

W Bytomiu wszystko jest możliwe. Bo Bytom się wali. Rozsypuje na oczach 200-tysięcznej bezradnej widowni, bo tyle ludzi mieszka w tym mieście. Zniszczonym przez górnictwo, starość i - jakby tego było mało - jeszcze przez wodę. Bo woda też zalewa to miasto.

Kamienic coraz mniej

- Pół roku temu zleciłam ekspertyzę kamienicy przy ulicy Grottgera 6, bo miałam sygnały, że coś niedobrego się tam dzieje - mówi Elżbieta Kwiecińska, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Bytomiu. - Teraz okazuje się, że uszkodzenia są tak ogromne, że z dwóch mieszkań na piętrach trzeba natychmiast wyprowadzić ludzi. Ten dom się rozszczelnia. Rozchodzi się na pół - Kwiecińska nie kryje przerażenia.

Coś niedobrego dzieje się w rejonie ulicy Piekarskiej, Grottgera aż do Mickiewicza i dalej na wschód. Na południu też nie jest lepiej. Gliwicka 18. Kilkadziesiąt metrów od redakcji "Dziennika Zachodniego".

- Oficyna już się zawaliła. Ale od frontu mieszkają ludzie. Powinien być remont. Nie będzie, to dojdzie do katastrofy. Cała Gliwicka jest w niebezpieczeństwie - martwi się Kwiecińska.

To centrum miasta. Kwiecińska mówi o znacznych uszkodzeniach budynków.

18 marca z dwóch kamienic, przy ul. Mickiewicza 26 i Kruczej 19, wyprowadzono 40 rodzin. Stan budynków zagrażał życiu ludzi. Trzy dni wcześniej zawaliła się kamienica przy ul. Wesołej 1. Rannych było pięć osób, w tym dwoje dzieci.
W Bytomiu to normalka. Jesienią 1994 roku zawalił się budynek przy ul. Witczaka. Kilkadziesiąt metrów na wschód od Mickiewicza. Ktoś wtedy krzyknął: "Tam jest troje dzieci!". Strażacy szukali ciał całą noc. Dzieci znalazły się u sąsiadów. Kilka miesięcy później na Witczaka zawalił się kolejny dom. Dwoje ludzi zdążyło uciec. Na Rycerskiej w zeszłym dziesięcioleciu rozebrano dwie kamienice, kilka kolejnych na Kwietniewskiego. Bytomianie mówią, że chodzili wcześniej do administracji. Prosili o remont, pokazywali popękane ściany, wybrzuszone podłogi i sufity. I nic. W zeszłym roku wyburzono 17 kamienic. W latach 1945-90 - w sumie 728 budynków.

Słowo Nieszporka

Bytom się wali. Kamienice znikają jedna po drugiej. Ba, znikają całe kwartały miasta. I nie zawsze przyczyną były szkody górnicze. Kto dziś pamięta, że osławiony bojami polityków plac Kościuszki nie był tak ogromny jak dziś? Że między placem a ulicami Jainty, Dzieci Lwowskich i Piekarską jeszcze w latach 70. stało kilkadziesiąt kamienic. Najpiękniejszych w mieście. Czysta, kilkupiętrowa secesja ze sklepami, kawiarniami i ogromnymi mieszkaniami... Dlaczego je wyburzono? Ówczesne władze tłumaczyły, że domy były zniszczone przez szkody górnicze. W latach 80. nieżyjący już Paweł Spyra, ówczesny prezydent Bytomia, a późniejszy wicewojewoda katowicki, powiedział mi prawdę.

- Było tak: przyjechał do Bytomia pan Nieszporek, ważna osoba w latach siedemdziesiątych. Szliśmy ulicą Dworcową. Po lewej stronie secesyjne kamienice, po prawej to samo. Dochodzimy do placu Kościuszki. I tu Nieszporek nie wytrzymał. "Co wy tu, w tym Bytomiu, takie stare chałupki macie? - spytał. - Ja bym to wszystko wyburzył. Przecież nie szkoda, bo to poniemieckie! I piękny pawilon bym postawił. Jak supersam w Katowicach". A słowo Nieszporka w tych czasach było jak polecenie. Wykonać.

I Spyra polecenie wykonał. Profesor Józef Adam Ledwoń, ekspert w dziedzinie zabezpieczenia obiektów przed deformacjami górniczymi i wstrząsami sejsmicznymi, mówił mi później, że te kamienice można było uratować. Co więcej, koszt ich wyburzenia przewyższał koszty kapitalnego remontu.

Filar nieszczęść

Nieszczęście Bytomia zaczęło się wraz z wydobyciem węgla z filaru ochronnego miasta. Zaczęło się w czerwcu 1955 roku, a uchwałę o wydobyciu podjął ówczesny rząd PRL. - Obowiązuje do dziś, choć nie wydobywa się tyle węgla co kiedyś - tłumaczy Danuta Łuczuk, naczelnik Wydziału Spraw Górniczych Urzędu Miejskiego w Bytomiu. - W rekordowym roku 1978 wydobyto spod śródmieścia 4,65 milionów ton węgla. W zeszłym roku tylko milion. Teraz węgiel wydobywa się na północ od kopalni "Powstańców Śląskich", na północny wschód od rejonu ulicy Żeromskiego, w kierunku na Piekary Śląskie, a także na południe od Kędzierzyńskiej i na wschód od alei Jana Pawła II - wyjaśnia Łuczuk.

Śródmieście nie jest zabezpieczone przed skutkami eksploatacji. - Kopalnie powinny płacić za likwidację skutków wydobycia. Ich zobowiązania przejęła Bytomska Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Czy płaci? Są zaległości, i to niemałe. W przypadku śródmiejskich budynków gminnych, zarządzanych przez ZBM, sięgają 3 milionów 380 tysięcy złotych - twierdzi Łuczuk.

Niecałe cztery miliony złotych. Dużo to czy mało? - Dwa lata temu robiliśmy bilans. Wyszło nam, że na usuwanie szkód górniczych potrzeba około 80 milionów złotych - tłumaczy Łuczuk.

To tyle co nic. Ale nawet tego nie ma. Czy można więc myśleć o czymś takim jak kompleksowy remont śródmiejskich kamienic? Nie można.

- W mieście jest 1.200 budynków gminnych i 750 wspólnot mieszkaniowych, w których gmina ma udziały. To stare domy, mają średnio po 80 lat. Ich stan generalnie jest zły, nierzadko mają fatalną konstrukcję, wspólne ściany - mówi Jerzy Sikorski, naczelnik Wydziału Gospodarki Komunalnej bytomskiego UM. - Raz w roku zarządca robi przegląd. Jeśli pojawiają się wątpliwości, zleca ekspertyzy.

Rzeka Piłsudskiego

Jego zdaniem, bytomskimi kamienicami rządzi jeden wielki zbieg okoliczności. Zła konstrukcja budynków, ich podeszły wiek, szkody górnicze, coraz mniej remontów kapitalnych, deszczówka podmywająca fundamenty i grzyb. Pechowe miasto, jak żadne inne w województwie śląskim.

Naczelnik chyba ma rację. Ten zbieg okoliczności skumulował się w rejonie ulicy Piłsudskiego. To droga krajowa. I kto by pomyślał, że pod drogą płynie... rzeka? - Utworzyła się tu zlewnia deszczówki z całego miasta. To skutek przeciwspadku powstałego między Chrobrego a Piekarską. Teren obniżył się tam o prawie metr, a woda nie może płynąć pod górkę. Siedem lat temu BPK budowało tam kanalizację sanitarną. Na deszczową zabrakło pieniędzy - tłumaczy Sikorski. - Teren nam siada, deszczówka zalewa domy. A jest ich w tym rejonie kilkadziesiąt. Staramy się naprawić ten błąd. W tym roku gotowa będzie dokumentacja kolektora od Piekarskiej do Szkolnej. To bardzo kosztowna inwestycja, szacunkowo pochłonie około 100 milionów złotych.

A ile pochłonąłby remont zniszczonych kamienic? O tym się w ogóle nie mówi.

- W niektórych domach przy Piłsudskiego grzyb sięga pierwszego piętra - twierdzi Kwiecińska. - Na parterze lokale użytkowe są wyłączane z eksploatacji.
- Nie ma pieniędzy - rozkładają ręce urzędnicy. - Gdyby czynsze były takie, jak Pan Bóg przykazuje, to i remonty by były.

A o jakich pieniądzach mówimy? W połowie lat 90. na remonty kapitalne śródmiejskich kamienic potrzeba było 60 mln zł. Teraz siedem razy więcej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto