Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bytom : I Światowy Zlot Bytomian. Zwiedzali i wspominali rodzinne miasto

Magdalena Nowacka-Goik
Marzena Bugała - Azarko
Bytom : I Światowy Zlot Bytomian. Zwiedzali i wspominali rodzinne miasto. Trzy dni to na wspomnienia i dużo, i mało. Dużo, jeśli ktoś wie, że przyjedzie do swojego dawnego, rodzinnego miasta, jeszcze wiele razy. Mało, gdy kolejna wizyta być może dopiero za rok, albo za dwa lata.

Bytom : I Światowy Zlot Bytomian. Zwiedzali i wspominali rodzinne miasto

Uczestnicy I Światowego Zlotu Bytomian starali się w pełni wykorzystać trzy dni, podczas których mieli okazję znowu stać się takimi bytomianami, jak kiedyś. Wszyscy podkreślali, że mimo iż mieszkają tysiące kilometrów stąd, Bytom wciąż żyje w ich wspomnieniach. Tych najpiękniejszych, bo związanych z dzieciństwem i młodością.

Najlepsze buty i ciastka

Kazimierza Wojtowicz mieszka w Bytomiu od 1962 roku. Jej dzielnica to Stroszek. Kiedy usłyszała, że szykuje się zjazd bytomian z całego świata, od razu chwyciła za słuchawkę, żeby zadzwonić do swojej swatowej, która mieszka w niemieckim Düsseldorfie.
- Ten zjazd traktuję jak wielkie święto, wyjątkową uroczystość - podkreśla pani Kazimiera.
- Nie wyobrażałam sobie, abym w nim nie wzięła udziału. Zwłaszcza że była tu okazja, aby ściągnąć rodzinę i znajomych tak bardzo związanych z Bytomiem - podkreśla. I nie musiała długo namawiać. Pierwsza na jej pytanie, czy przyjedzie, z entuzjazmem odpowiedziała Doris Eichberg - nie tylko wspaniała przyjaciółka, ale także swatowa. Syn pani Doris jest mężem córki pani Kazimiery. - Bytom to moje ukochane miasto - podkreśla pani Doris.
- I chociaż wyjechałam z niego przed czterdziestu laty, to wciąż czuję się tu jak w domu - podkreśla. Zawsze czuła się związana ze Śląskiem, działała min. w Związku Górnoślązaków. - W Bytomiu mieszkałam przy ulicy Krakowskiej - wspomina. - Byłam wtedy małym dzieckiem i z tego okresu pamiętam, że w moim domu był rzeźnik. Dzisiaj ulica się zmieniła. Potem przeniosłam się do Miechowic i tam mieszkałam aż do 1976 roku, kiedy to razem z synem wyjechałam do Niemiec - opowiada. Dawny Bytom w jej wspomnieniach to miasto tętniące życiem. Podkreśla, że w centrum były najlepsze sklepy obuwnicze i cukiernie z ciastkami, których smaku nie da się powtórzyć. Jak odbiera je teraz? - Był okres, kiedy Bytom podupadł, ale teraz widzę, że stara się bardzo wrócić do dawnego blasku, ale dużo jeszcze mu brakuje - wzdycha. Plan na tegoroczne odwiedziny miała bardzo napięty. Obowiązkowo msza w kościele mariackim. I spotkania, spacery ulicami Bytomia. Miasto jest jej bliskie ze względu na dawne wspomnienia, ale też dlatego, że tu właśnie mieszka jej swatowa Kazimiera. - Poznałyśmy się w Niemczech - opowiada pani Doris. Jej przyszła swatowa przyjechała do swojej rodziny i poznały się przez wspólnych znajomych. Od razu przypadły sobie do serca i nawiązały kontakty. Kiedy później pani Doris przyjechała do Bytomia z synem, na pogrzeb babci, oczywiste było, że spotka się z przyjaciółką. - Kiedy do pokoju weszła jej córka Iwona, syn mi powiedział : ta albo żadna. I tak dzieci i Bytom połączyły nas na zawsze - śmieje się pani Doris.

Kamienic dawnych czar...

Józef Kędzior mieszkał w Bytomiu od urodzenia, przez 24 lata. Aż do swojego ślubu. Potem z wybranką przeprowadził się do jej rodzinnego miasta, Oławy, a w 1985 roku wyjechali na stałe do Niemiec, gdzie mieszka do dziś w mieście Vagen. - Wcześniej nie udawało mi się odwiedzać mój ukochany Bytom tak często, jakbym chciał, bo jeździliśmy w rodzinne strony żony. Ale od października 2013 to już staram się tu być jak najczęściej i od tego czasu jestem tu już szósty raz - podkreśla. Mieszkał w Miechowicach przy ulicy Reptowskiej. - Kiedy oglądam Bytom w trakcie moich wizyt, to widzę, jak się zmienia na lepsze. Myślę, że ci, którzy tu mieszkają nie widzą tego tak dokładnie - podkreśla. Najbardziej lubi spacerować po miechowickim parku. I tylko ubolewa nad stanem pałacu Tiele-Wincklerów . - Bardzo chciałabym, żeby go uratowano - podkreśla. Cały czas utrzymuje kontakty z bytomianami, czy to z tymi, którzy mieszkają tu cały czas, czy też z bytomianami, którzy stąd wyjechali. - Do dziś jestem w kontakcie z moją nauczycielką - podkreśla. Renata Gaube, z domu Drosek, mieszka też w Niemczech, w mieście Wiesbaden. Z Bytomia wyjechała w 1982 roku, a wcześniej mieszkała tu przez 29 lat, przy ulicy Axcentowicza. Przyznaje jednak, że ze smutkiem ogląda swoje dawne, rodzinne miasto.
- Okropnie wygląda, jak porównam z czasami mojej młodości. Żal ściska za serce, bo widać, że miasto nie jest bogate. Ale przyjeżdżam tu , bo mam tu bliskich na cmentarzu i sporo żyjących jeszcze znajomych - podkreśla.
Razem z nią przyjechała rodzina - Manfred i Inga Drosek (z domu Aperlinski), mieszkańcy niemieckiego Calw. Poznali się w Bytomiu, w kawiarni przy pływalni. Pan Manfred zagadywał przyszłą żonę, a potem okazało się, że już na tym pierwszym spotkaniu musiał poprosić ją, aby... zapłaciła za jego kawę. To nie zraziło pani Ingi.
- Najbardziej żal tych dawnych kamienic. Nie podoba nam się to centrum handlowe Agora, które nagle wyrosło w miejscu, gdzie jeszcze dobrze pamiętamy wyjątkowe zabudowania - podkreśla, a jej mąż kręci głową, że w Niemczech to byłoby nie do pomyślenia.
Wśród gości, którzy przyjechali na zjazd, był też opat z Austrii, Gregor Ulrich Henckel-Donnersmarck (czytaj też str. 8). Tuż przed wstąpieniem do zakonu cystersów spotkał się w Bytomiu z ks. Wacławem Schenkiem. Tu, w kościele na rynku, w 1982 r. odprawił swoją pierwszą mszę św.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto