Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Autobus odjeżdża 6.20": etos z Zabrzem w tle

(para)
Jeden z pierwszych "produkcyjniaków" został nakręcony w Zabrzu. Nie chodziło już o walkę z okupantem jak w "Stalowych sercach", a o walkę z wrogiem wewnętrznym: prywaciarzami, kombinatorami i drobnymi reakcjonistami.

Jeden z pierwszych "produkcyjniaków" został nakręcony w Zabrzu. Nie chodziło już o walkę z okupantem jak w "Stalowych sercach", a o walkę z wrogiem wewnętrznym: prywaciarzami, kombinatorami i drobnymi reakcjonistami.

W marcu 1953 roku umarł generalissimus Stalin. Katowice przemianowano na Stalinogród. Muzykę do filmu "Autobus odjeżdża 6.20" nagrała więc Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Stalinogrodzie, nie Katowicach. Na "polityczny awans" Zabrza trzeba było jeszcze poczekać. Dopiero w latach 60. inny generał - Charles De Gaulle powiedział o mieście, które przez lata nosiło całkiem niepolską nazwę "Hindenburg" - To najbardziej polskie z polskich miast.

Rok 1954 obfitował w polskie produkcje filmowe. Na ekranach kin pojawiły się obrazy opowiadające o nędznym losie szpiegów (Kariera, Niedaleko od Warszawy), ludzi wmanipulowanych w brudne imperialistyczne wojny (Opowieść atlantycka), kombinatorów (Uczta Baltazara i sam Autobus). Andrzej Wajda kręci swoje debiutanckie "Pokolenie", a Jerzy Kawalerowicz "Pod gwiazdą frygijską" - o walce polskich komunistów z władzami sanacyjnymi. Nikt nie bawi się w sugestie - postacie są zwykle płaskie, dwuwymiarowe. Czarne charaktery muszą przegrać, a ci, którzy rezygnują z niesłusznej działalności - robią to pod wpływem ludzi o niezłomnych postawach moralnych.

Jan Rybkowski dotyka zupełnie innego problemu - awansu społecznego, rozumianego jako migracja do wielkoprzemysłowych miast. Robi to zresztą z finezją pociągu pancernego. Jego bohaterka emigrując do Zabrza decyduje się w imię własnych ambicji na zerwanie więzi rodzinnych. Porzuca nie tylko męża, ale i małego synka. Ludzki powód - nieuczciwy mąż, zyskuje dodatkowo wymiar ideologiczny. Jako prywaciarz, jest elementem obcym - wrogim ustrojowi. I to całkowicie usprawiedliwia dziewczynę. Ona wybiera socjalistyczny wyścig pracy i życie w przemysłowym mieście.

Filmoznawcy są zgodni w ocenie samego filmu - to sztandarowy przykład obrazu socjalistycznego. Żywy plakat propagandowy. Bohaterka ma być wzorem dla innych kobiet z małych miasteczek. Powinny porzucać swoje otoczenie i rozwijać się zawodowo i ideowo. I pojawia się tu pewien zgrzyt. Socrealizm tworzy dwa obrazy kobiet: kobietę - robotnicę, która zastępuje mężczyzn w pracy i współzawodniczy z nimi, oraz kobietę matkę - która wychowuje swoje dzieci w służbie ustroju. U Rybkowskiego Krystyna mając obowiązki wobec państwa - powinna wychowywać syna, decyduje się na przyjęcie roli robotnicy. Ale i to wytłumaczyli ideolodzy. Tylko w dużym zakładzie dziewczyna może osiągnąć odpowiednią świadomość klasową i dopiero po tej edukacji stanie się pełnowartościową matką.

Próżno szukać w "Autobusie..." śląskości. Nie było potrzeby prezentowania odrębności etnicznej regionu. Zwłaszcza, że niespełna 10 lat wcześniej Zabrze znalazło się w granicach Polski. Dla ówczesnej propagandy, to był rdzennie polski Śląsk, z rozwiniętym etosem robotniczym. I za taki powinien był uchodzić na kinowych ekranach. Dlatego w scenach kręconych w Zabrzu skupiono się na obiektach huty.

Ryszard Parka


Panie na plan

Kiedy Jan Rybkowski rozpoczynał kręcenie filmu "Autobus odjeżdża 6.20", poza budową socjalizmu budowano jeszcze nowe społeczeństwo. Po latach wojny i kolejnych - władzy sowieckiej na Śląsku, pozostało tu więcej kobiet niż mężczyzn. Tych, którzy mogli pracować deportowano do ZSRR. Nowi jeszcze nie napłynęli.

Śląsk na pewien czas stał się prawdziwą "Rzecząpospolitą babską".

W 1946 roku do Zabrza przyjechał młody inżynier, Bogusław Pilniewicz. Żołnierz września, jeniec w Łambinowicach, uciekinier z robót w Rzeszy. W czasie wojny wykorzystywał zatrudnienie w częstochowskiej odlewni "Wulkan" pracującej na rzecz przemysłu zbrojeniowego Niemiec, by bez problemu podróżować po Generalnym Gubernatorstwie. W bagażu woził m.in. lekarstwa dla "leśnych".

Po wojnie znalazł się właśnie w wyludnionym Zabrzu. Miał uruchamiać miejscową odlewnię. Załogę stanowiły same kobiety. Z tamtych czasów w archiwach jego rodziny zachowała się kartka pocztowa z życzeniami od damskiej załogi.

Po 5 latach sytuacja na Śląsku niewiele się zmieniła. Pojawiło się kolejne modne hasło: kobiety na traktory. I nie chodziło tylko o traktory, ale i o zatrudnianie kobiet w przemyśle ciężkim. W takiej sytuacji wylądowała w Zabrzu Krystyna Poradzka, dziewczyna z centralnej Polski.


O filmie
Dramat fryzjerki

"Autobus odjeżdża 6.20" to kameralny dramat psychologiczno-obyczajowy, podejmujący, poprzez losy młodej fryzjerki z małego miasteczka problem awansu społecznego. Dziewczyna dusi się i w zakładzie fryzjerskim i w atmosferze prowincjonalnych plotek i braku ambicji. Jej problemem jest również Wiktor, mąż, a jednocześnie najprzystojniejszy mężczyzna w miasteczku. Nie tylko ją lekceważy, ale jest też kombinatorem, nawet prywaciarzem. Kiedy Krystyna orientuje się, że jest przez męża oszukiwana, postanawia odejść. Zostawia małego synka pod opieką matki i wyjeżdża na Śląsk, do Zabrza. Postanawia się usamodzielnić. Problem w tym, że w mieście nie potrzeba fryzjerki. Dziewczyna musi zostać sprzątaczką w hucie.

Wkrótce jej kariera zawodowa zaczyna się rozwijać. Zostaje spawaczką a wkrótce przodownicą pracy. Za wyniki zostaje skierowana na naukę do technikum. Zyskuje uznanie i szacunek, zostaje cenioną aktywistką. Tymczasem jej mąż również postanawia emigrować na Śląsk. Tu związuje się z ludźmi prosperującymi dzięki podejrzanym interesom.

Teraz pora na happy end. Wiktor, obserwując zmianę żony widzi, jak niewłaściwie postępował i jak źle ją traktował. Podejmuje więc pracę w hucie, a ich życie małżeńskie, zupełnie odnowione, nabiera nowych wartości. Krystyna staje się uczestnikiem wielkoprzemysłowej batalii o jasną przyszłość i równouprawnienie kobiet. (para)


Plejada gwiazd

Na ekranie pojawia się prawdziwa plejada aktorów. Główną rolę Jan Rybkowski powierza młodej Aleksandrze Śląskiej. Ma ona już za sobą kilka ról filmowych, w tym debiut w "Ostatnim etapie" (1947). Rok po premierze "Autobusu..." Śląska została uhonorowana nagrodą państwową "za filmową działalność aktorską w minionym dziesięcioleciu".

Partneruje jej Jerzy Duszyński. Filmowy amant z potężnym już dorobkiem. Urodził się w Moskwie, przetrwał w Wilnie sowiecką i niemiecką okupację. A po wojnie zagrał m.in. w "Zakazanych piosenkach" i "Skarbie".

Wśród aktorów drugoplanowych również sporo znanych nazwisk. Jest Hanka Bielicka i Edward Dziewoński. Pojawiają się Lech Ordon, Kazimierz Wichniarz czy Jan

Ciecierski.

Miejscowych, poza Aleksandrą Śląską grało w filmie więcej. Antonina Gordon-Górecka, zaraz po wojnie aktorka teatru w Katowicach. Do "Autobusu" trafiła również urodzona w Dąbrowie Górniczej przedwojenna aktorka Teatru Polskiego w Katowicach, Krystyna Netto.

W filmie wystąpił również przyszły reżyser, Jerzy Antczak jako robotnik Tadek oraz sam reżyser filmu Jan Rybkowski, jako spawacz w hucie "Bolesław". Obaj jednak nie występują w czołówce. Zdaniem profesora Andrzeja Gwoździa taka praktyka była popularna. Zamiast zatrudniać statystów, w kostiumy przebierano członków ekipy filmowej. Tak było taniej i szybciej.

Jerzy Antczak, zanim sam stanął za kamerą, grał wcześniej w filmach. Zanim pojawił się na planie "Autobusu..." - zagrał w 1953 roku w dwóch filmach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Autobus odjeżdża 6.20": etos z Zabrzem w tle - śląskie Nasze Miasto

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto