Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"

SYLWIA BARWIŃSKA
Bartosz Malcharek z tego stawu przy osiedlu Arki Bożka, wyciągnął nieznajomego mężczyznę.
Bartosz Malcharek z tego stawu przy osiedlu Arki Bożka, wyciągnął nieznajomego mężczyznę.
Był ciepły, wiosenny wieczór i nic nie zwiastowało zbliżającego się nieszczęścia. Jeszcze jeden z leniwych piątków. Nic bardziej mylnego. W stawie na osiedlu Arki Bożka w Bytomiu topił się młody mężczyzna.

Był ciepły, wiosenny wieczór i nic nie zwiastowało zbliżającego się nieszczęścia. Jeszcze jeden z leniwych piątków. Nic bardziej mylnego. W stawie na osiedlu Arki Bożka w Bytomiu topił się młody mężczyzna. Nie miał jeszcze 30 lat. Tragedia rozgrywała się kilkanaście dni temu.

- Odpoczywałem w domu po ciężkim tygodniu, kiedy usłyszałem za oknem jakieś dziwne odgłosy. Wyjrzałem i zobaczyłem, że w przerębli w stawie, topi się człowiek - opowiada Bartosz Malcharek. - Długo się nie zastanawiałem. Wybiegłem zobaczyć, co się dzieje. Razem ze mną wybiegł sąsiad, Jan Wójcikowski.
Na brzegu stało kilkudziesięciu gapiów. Nikt się nie kwapił uratować tonącego, a próby rzucaniana gałęzi i liny na lód, okazały się bezowocne. Lina była gruba i ciężka od wody, i zbyt krótka, by tonący mógł się jej złapać. Znajdował się on około 20, 30 metrów od brzegu. Lód miał około pięciu centymetrów grubości.

- Obwiązałem się tą liną i wszedłem na lód. Podczołgałem się z dwumetrową deską w ręku. Byłem już kilka metrów od tego mężczyzny, kiedy lód zaczął się załamywać.

Mężczyzna prawdopodobnie wszedł na lód po piłkę, która wpadła do stawu podczas zabawy dzieci. Zanim wszedł na lód, ściągnął buty i kurtkę. Powrót na brzeg okazał się niemożliwy. Lód załamał się w kilku miejscach. - Gdy się do niego zbliżałem, zapytałem, jak długo przebywa w wodzie. Odpowiedział, że nie wie - relacjonuje Bartosz. - Byłem już blisko przerębli i wiedziałem, że bliżej nie podejdę. Zdawałem sobie sprawę z tego, że lód pode mną jest tak słaby, że może się załamać. Wówczas nie byłbym w stanie wyciągnąć tego mężczyzny. Dlatego kiedy już byłem od niego dwa, trzy metry, zacząłem się zastanawiać, co dalej. Podałem mu deskę. Na początku trochę się szamotał, ale krzyknąłem, żeby się nie wiercił, bo osłabia lód. Złapał ją w końcu i w ten sposób udało się go wyciągnąć z przerębli.

Kiedy mężczyzna znalazł się już na lodzie, wszystko potoczyło się błyskawicznie. Sąsiad przyciągnął obu na brzeg w ciągu kilku sekund.

- Weszliśmy na skarpę, rozebraliśmy tego mężczyznę do bielizny i przykryliśmy rzeczami, żeby mógł się szybciej rozgrzać - dodaje Bartosz.

Mężczyzna cały się trząsł. Jego organizm był tak oziębiony i osłabiony, że nie wiedział, co dzieje się wokół. Nie był w stanie wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Wówczas przyjechali strażacy i zajęli się topielcem. Został odwieziony do jednego z bytomskich szpitali.

Mężczyzna, któremu Bartosz Malcharek i Jan Wójcikowski uratowali życie, prawdopodobnie jest mieszkańcem osiedla. Prawdopodobnie nie wie nawet, kto ocalił mu życie.

Bartosz nie czuje się bohaterem. - Postanowiłem mu pomóc i to wszystko. Każda sekunda była na wagę złota. Nie było się nad czym zastanawiać. Nie postrzegam siebie inaczej niż przed tym wypadkiem - mówi.

Akcja nie udałaby się, gdyby nie sąsiad Bartosza, Jan Wójcikowski.

- Na brzegu stało mnóstwo ludzi, ale nikt nie chciał wejść na lód, który zresztą już falował. Bartek w ogóle się nie wahał, czy wejść na lód. Ani się spostrzegłem, był już rozebrany - tłumaczy Wójcikowski. - O Bartka się nie bałem, bo wiedziałem, że jest dobrze przywiązany i go nie puszczę. Jednak ten, który się topił, był już na skraju wyczerpania. O jego życiu decydowały sekundy. Jeszcze dwie, trzy minuty i nie wyszedłby z tego żywy. Kiedy ich wyciągałem, lód za nimi pękał. Pozostała wielka wyrwa.

Bartosz studiuje angielski i rosyjski język biznesu w Uniwersytecie Opolskim. Jest na pierwszym roku. W wolnym czasie zajmuje się wspinaczką i turystyką górską. Pasjonuje się sztukami walki, lubi jeździć na rowerze i pływać.
Słowo bohater odchodzi do lamusa, wydaje się wyświechtane i używa się go coraz rzadziej, bo tak na dobrą sprawę nie wiadomo, kogo można uznać za bohatera.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" - Bytom Nasze Miasto

Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto