Przed wtorkową sesją rady miasta trójka radnych - przewodniczący Mariusz Janas, wiceprzewodniczący Michał Bieda oraz radny Michał Napierała, dostali koperty z kartkami imieninowymi i pendrive'ami, na których znajdowały się nagrania rozmów zarejestrowanych w biurze przewodniczącego rady miasta. W nocy policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Katowicach przeszukali całe pomieszczenie oraz zabezpieczyli materiały dowodowe, m.in. pendrive'y oraz nagrania z monitoringu Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
Radni są zbulwersowani i o podsłuch w biurze przewodniczącego podejrzewają gospodarza urzędu - prezydenta Damiana Bartylę, którego zresztą chcą odwołać w drodze referendum. - Podsłuchiwanie radnych i urzędników miasta, bo tam też są takie nagrania, w urzędzie jest skandaliczne. Odpowiedzialność za to ponosi prezydent, który kieruje przecież urzędem i dopuszcza do takich sytuacji - mówi Michał Bieda dodając, że jest to ogromny skandal.
Prezydent Bytomia odniósł się do sprawy potępiając podsłuchiwanie tak radnych jak i urzędników. - Sprawa jest dla mnie bulwersująca. Mam nadzieję, że uda się ustalić osoby odpowiedzialne za zaistniałą w dniu wczorajszym sytuację - podkreśla Damian Bartyla, który w związku z tą sytuacją nie wyklucza wystąpienia o przeszukanie innych pomieszczeń w bytomskim urzędzie by sprawdzić, czy urzędnicy, czy nawet on sam nie byli podsłuchiwani.
Według dr Małgorzaty Myśliwiec, politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, zamieszanie związane z podsłuchem radnych w Bytomiu mimo wszystko nie jest ogromnym zaskoczeniem. - W czasach, w których powszechność nośników pozwalających na nagrywanie rozmów jest tak duża, nie powinno to nikogo zaskakiwać i każdy doświadczony polityk powinien o tym wiedzieć - podkreśla dodając, że w sytuacji, gdy ważą się losy samego prezydenta Bytomia, możemy mieć też do czynienia z lokalną wojną polityczną. - A wiadomo, że na wojnie wszelkie metody są stosowane.
Bardziej stanowcze zdanie w kwestii nielegalnych podsłuchów na jej kolega z Uniwersytetu Śląskiego, dr. Robert Rajczyk. - Uważam, że tzw afera podsłuchowa w Bytomiu musi być wyjaśniona jak najszybciej i wyborcy w Bytomiu powinni poznać wszystkie okoliczności sprawy. Tego wymaga jawność życia publicznego - mówi Rajczyk dodając, że cała afera, według niego, nie powinna mieć jednak zbyt wielkiego wpływu na referendum w sprawie odwołania prezydenta Damiana Bartyli.
Sprawę nagrań i podsłuchu w Urzędzie Miejskim w Bytomiu bada teraz śląska policja, jednak jak zaznacza Aleksandra Nowara, rzecznik śląskiego garnizonu, na efekty będzie trzeba poczekać. - Niestety na tym etapie nie mogę zdradzić więcej szczegółów śledztwa. Jest na to zbyt wcześnie - zaznacza.
Przypomnijmy. Afera z podsłuchem wybuchła kilka godzin po tym, jak rada miasta podjęła uchwałę w sprawie zwołania referendum by odwołać obecnie urzędującego prezydenta Bytomia. Wszystkie nagrania, jakie otrzymali dotychczas radni, są zabezpieczone przez policję jednak jak z bardzo nieoficjalnych informacji przez nas uzyskanych jest możliwość, że nagrań było o wiele więcej. Dotyczą one różnego okresu i zarejestrowano na nich m.in. sporo kuluarowych rozmów radnych jak i urzędników miejskich.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Polski samolot musiał nagle lądować na Islandii. Nerwowa sytuacja na pokładzie
- Gwiazdy „Pulp Fiction” na 30. rocznicy premiery filmu. Niektórych zabrakło
- Kokosanka pingwinem roku. Ptak z gdańskiego zoo bije rekordy popularności
- Sto dni do rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Co mówią mieszkańcy Paryża?