Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wciąż zaklinamy życie

Sylwia Barwińska
Wokalistka Ewa Uryga w ubiegły piątek zdobiła pisanki po raz pierwszy od dwudziestu lat.
Wokalistka Ewa Uryga w ubiegły piątek zdobiła pisanki po raz pierwszy od dwudziestu lat.
Zwyczaje wielkanocne przejęliśmy od pogan. Przede wszystkim kontynuujemy tradycję zdobienia jaj. - Pierwotnie ludzie uważali, że w ten sposób zaklinają życie - mówi Marcin Ogrocki z Działu Etnograficznego Muzeum ...

Zwyczaje wielkanocne przejęliśmy od pogan. Przede wszystkim kontynuujemy tradycję zdobienia jaj. - Pierwotnie ludzie uważali, że w ten sposób zaklinają życie - mówi Marcin Ogrocki z Działu Etnograficznego Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu. - Jajko symbolizowało życie, energię i siłę.

Chrześcijanie zaczęli święcić potrawy już w XI wieku. Święconka składała się wówczas z chleba, jajek, sera, masła i soli. Przez kilka wieków jej skład się nie zmieniał. Mała rewolucja przyszła z wiekiem XIX. Pojawiły się cukierki, słodkości, ciasta, a nawet owoce. Dzisiaj ze święconych koszyków wychylają się, obok prawdziwych jaj, także te czekoladowe, babki piaskowe, baranki z cukru, pomarańcze, a nawet jabłka. Do dziś na Śląsku zdobi się jajka. - Dawniej posługiwano się naturalnymi barwnikami, a więc łupinami cebuli, pędami młodych zbóż, korą dębu czy olchy - mówi Ogrocki.

Stosowano różne techniki. Najstarsza, czyli batikowa, polegała na polewaniu jaj woskiem i najczęściej wykonywano motywy geometryczne. Popularnością cieszyła się także technika rytownicza, kiedy na pomalowanym jajku wyskrobywano wzory. Najczęściej był to ornament o motywach roślinnych.

- W drugim dniu świąt dzieci szukały zająca, czyli najczęściej słodyczy - mówi Ogrocki. O ile ten pierwszy zwyczaj przetrwał, z tym, że dzieci liczą nie tylko na słodycze, ale i wymarzone prezenty, o tyle zaniechały zabawy z "kulaniem" jajek. - Zabawy, komu szybciej i efektowniej z górki stoczy się jajko, już dziś nie ma. Gospodarze także nie wyjeżdżają na objazd pól, który miał być przyczyną większego urodzaju - twierdzi Ogrocki.

Przetrwał za to inny zwyczaj, choć w silnie zmodyfikowanej postaci. Śmigus-dyngus stał się bardziej utrapieniem niż zabawą. Dawniej dziewczęta polewano wodą, co oznaczało, że cieszą się wielkim powodzeniem u płci przeciwnej. Dodatkowo mężczyźni "suszyli" swoje wybranki karwaczami. Karwacz to rózga, upleciona z wikliny.

- Na szczęście panowie tylko delikatnie okładali dziewczęta. W nagrodę otrzymywali kroszonki, a czasami trafiła się też wódka. Jeśli któraś dziewczyna była sucha, to znaczy, że nikt jej nie kochał - śmieje się Ogrocki. - Niestety, teraz ten zwyczaj uległ zwyrodnieniu. Idea została wypaczona i teraz trzeba uciekać przez hordami wyrostków.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto