MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Szwaczki rzuciły taką robotą

Monika Krężel
Pracownicy, którzy złożyli wymówienia z pracy, z prawej Zofia Kołakowska.
Pracownicy, którzy złożyli wymówienia z pracy, z prawej Zofia Kołakowska.
50 szwaczek ze słynnych kiedyś zakładów odzieżowych zrezygnowało z pracy. - Dostawałyśmy na rękę niewiele ponad 500 złotych. Jak można za to przeżyć? Za co kupić dziecku książki do szkoły? - pytają zrozpaczone kobiety.

50 szwaczek ze słynnych kiedyś zakładów odzieżowych zrezygnowało z pracy. - Dostawałyśmy na rękę niewiele ponad 500 złotych. Jak można za to przeżyć? Za co kupić dziecku książki do szkoły? - pytają zrozpaczone kobiety.

To się opłaca

Zofia Kołakowska z Bytomia przepracowała w zakładach odzieżowych 18 lat. Kilka dni temu zostawiła w sekretariacie pismo o rozwiązaniu umowy o pracę. - Na mocy artykułu 55 kodeksu pracy, który mówi o winie pracodawcy - tłumaczy pani Zofia. - Powodem były niskie zarobki, które dostawałyśmy z opóźnieniem i w ratach po 100 albo 200 złotych. Tak nie można było żyć, to niewypłacalność pracodawcy wobec nas.

Od kwietnia większość szwaczek zarabia po 530 zł "na rękę". Zofia Kołakowska ma dwoje dzieci. 20-letni syn Sebastian musiał zrezygnować z dalszej nauki, bo w w domu było krucho z pieniędzmi, 9-letnia córka Iza uczy się w podstawówce.

- Mamy długi w spółdzielni mieszkaniowej, za telefon też płacę po terminie. Jak dostaje się 530 złotych, to trzeba wybrać: albo jedzenie albo opłaty - opowiada pani Zofia.

- Zostałam pracującym żebrakiem, ale cieszę się, że odeszłam z tego piekła - dodaje. Teraz zarejestrowała się w urzędzie pracy, będzie brać zasiłek, mimo że sama zwolniła się z pracy. Pozwala na to właśnie artykuł 55 kodeksu pracy. Zasiłek wynosi w zależności od stażu pracy od 381,40 zł do 572,10 zł brutto.

Jej koleżanka Bożena ma dwójkę dzieci i też odeszła z firmy. - Syn ma 20 lat i też jest bezrobotny, drugi idzie do liceum. Nie kupiłam mu książek, bo nie mam za co. Cały czas pomaga mi mama, siedzimy u niej w kieszeni - mówi smutno pani Bożena. - Nerwową atmosferę przenosiłyśmy do domu. A w piątek zarejestrowałam się w urzędzie pracy.

Większość chce pracować

Pod koniec lipca w spółce Bytom Trade Mark (wyodrębniono ją na bazie Zakładów Odzieżowych Bytom SA) około 150 osób rozpoczęło strajk, w większości członkowie ,Solidarności". Już w czasie jego trwania krawcowe rezygnowały z pracy, powołując się na artykuł 55.

- Początkowo aż połowa z 490-osobowej załogi deklarowała, że złoży wypowiedzenie z artykułu 55. Zagroziłoby to płynności finansowej spółki, bo nie byłoby nas stać na wypłaty trzymiesięcznych odszkodowań - tłumaczy Olgierd Lizoń, prezes zarządu Bytom Trade Mark.

Prezes podkreśla, że teraz sytuacja w zakładzie jest już stabilna. - Zaproponowaliśmy stawkę 6,90 zł za godzinę pracy w systemie akordowym i ponad 90 procent załogi podpisało z nami porozumienie płacowe.
Gwarantuję, że te osoby, które tutaj pracują, nie zostaną zwolnione - mówi prezes Lizoń.

Przy podpisywaniu porozumienia brała udział m.in. Teresa Drewniak. - Strajk do niczego nie doprowadził. Wypisałam się w piątek z "Solidarności". Wiele osób mówiło, że gdyby ktoś kobietom wytłumaczył, że trzeba jeszcze ten zły okres przeczekać, to by nie strajkowały - mówi pani Teresa.

Nie było kary

Tymczasem kobiety pracujące w zakładzie są zrozpaczone. Na hali produkcyjnej jest potwornie duszno, ze szwaczek leje się pot. - Strajkowałyśmy, a teraz jesteśmy kozłami ofiarnymi. Nam chodziło tylko o przyzwoite zarobki. Nie odejdę sama z zakładu, bo kto mnie przyjmie do pracy? - płacze jedna z kobiet. - Pracujemy tylko na drugą zmianę, chodzą też plotki, że dostaniemy wypowiedzenie. Niby za karę, że strajkowałyśmy.

- Nie było żadnych sankcji z powodu strajku - tłumaczy prezes Lizoń. - Tylko 12 osób będzie pracować na zmianie popołudniowej, ale wynika to ze zmian organizacyjnych.


Garnitury z Bytomia cieszyły się ogromnym powodzeniem w Niemczech i w ZSRR. W najlepszych latach 70. i 80. firma zatrudniała 4000 osób.
Sytuacja zakładów była dobra, dopóki w 1994 roku w Niemczech nie pojawiła się recesja. Powodem trudności był m.in. spadek kursu marki oraz popytu na ubrania.

Żeby uratować zakład, w kilku filiach ZO Bytom SA powołano tzw. spółki zależne. W 2001 roku około 500-osobowa załoga Zakładów Odzieżowych Bytom SA została zatrudniona w Bytom Trade Mark.

W 90 procentach produkcja kierowana jest na eksport, głównie do Niemiec, Wielkiej Brytanii i USA.

Dzisiaj w Bytomiu, Tarnowskich Górach oraz w kilku firmowych sklepach pracuje niewiele ponad 1000 osób. Około 90 proc. załogi stanowią kobiety. 10 lat temu zakłady sprywatyzowano, "Bytom" pojawił się na giełdzie. W pierwszym półrocze 2001 spółka Bytom Trade Mark odnotowała 90 tys. zł strat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto