MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Karate jakie rzadko można oglądać

JACEK BŁASIAK
- Trzask łamanej deski do złudzenia przypominał trzask łamanej... kości - komentowali kibice. Fot. R. Jakoktochce
- Trzask łamanej deski do złudzenia przypominał trzask łamanej... kości - komentowali kibice. Fot. R. Jakoktochce
To ja wyznaczam kierunki polskiego karate - nie waha się twierdzić Piotr Szeligowski. Ciepły wieczór po kolejnym gorącym dniu. Miejsce koło fontanny na bytomskim Rynku dobrane dobrze, już nawet nie ze względu na ...

To ja wyznaczam kierunki polskiego karate - nie waha się twierdzić Piotr Szeligowski. Ciepły wieczór po kolejnym gorącym dniu. Miejsce koło fontanny na bytomskim Rynku dobrane dobrze, już nawet nie ze względu na temperaturę powietrza, ale na... ogień, który jest ważnym elementem imprezy, choć tego żywiołu chyba nikt z karate dotąd nie kojarzył.
Widzowie zbierali się już podczas przygotowań.

- To chyba ze styropianu - powiedział ktoś na widok betonowych bloków. Z inicjatywy Szeligowskiego niektórzy z obserwatorów mogli manualnie przekonać się, że elementy użyte do pokazu, a więc deski, listwy i owe bloki, były prawdziwe i niespreparowane. Wspomniany Szeligowski to posiadacz 4 Dan, mistrz Europy z 1995 roku, brązowy medalista Pucharu Europy ,Oyama Cup" 1993, najlepszy technik Pucharu Świata 1995, pierwszy Polak, który złamał kij baseballowy, co uczynił w 1994 roku. Wraz ze swoim bratem, Wojciechem Szeligowskim oraz Bogusławem Marcinowskim (obaj 1 Dan) byli głównymi uczestnikami piątkowego Pokazu Mistrzów Karate Kyokushin, który, jako Regionalny Związek IFK Karate, zorganizowali wspólnie z Biurem Promocji Bytomia i jego szefową, Ewą Petrymusz. Pokaz zaczął się od technik podstawowych (kihon), ćwiczeń form walki (kata), samej walki (kumite), by przejść do technik łamania twardych przedmiotów (tameshiwari). Napięcie rosło jak w filmach Alfreda Hitchcocka, a przedstawienie było niezwykle efektowne.

Prawdziwie "zwykłym" łamaniu desek nastąpiło łamanie dwucalowych listew, niektórych płonących, aktywne i... bierne. To drugie, to nic innego jak przyjmowanie na różne części ciała ciosów owymi listwami, aż drzazgi leciały. Drzazgi i większe kawałki, z których jeden niebezpiecznie poszybował w publiczność, na szczęście bez konsekwencji.

Bardzo efektowne było złamanie deski nogą, po uprzednim przeskoczeniu przez płonącą obręcz. Potem było łamanie różnymi technikami betonowych bloków, oczywiście polanych benzyną i podpalonych. Duże zainteresowanie obserwatorów wzbudziło już samo przygotowanie do kolejnego punktu programu. Na sztorc postawiono drewnianą skrzynię, na której znalazł się olbrzymi dzban z płonącą zawartością. Bracia Szeligowscy rozbili go pięściami równocześnie z obu stron. W Polsce widziano to po raz pierwszy. Na zakończenie Piotr Szeligowski, już niejako dla odprężenia, rozbił osiem betonowych bloków ułożonych jeden nad drugim. Całość filmowała Telewizja Katowice.

Pokaz spotkał się z dużym uznaniem widzów. Starsi gratulowali, młodsi prosili o autografy. O pełnym zaangażowaniu uczestników niech świadczy rozbita ręka Piotra Szeligowskiego.

- Taki pokaz nazwałbym sztuką dla sztuki - powiedział pan Piotr, po opatrzeniu sobie palca i wydaniu dyspozycji dotyczących likwidacji przedsięwzięcia. - Impreza doszła do skutku dzięki Biuru Promocji Miasta. Wakacje nie są najszczęśliwszym momentem dla takich spraw, ale wszystko było już gotowe, więc postanowiliśmy się sprężyć; taki pokaz wymaga dużej mobilizacji.

Obserwatorów na pewno interesowała wytrzymałość karateków na uderzenia listwami.

- To naprawdę boli, ale wszystko jest kwestią koncentracji i ćwiczeń oddechowych. Wdech i wydech muszą być odpowiedniej długości. Kolejne uderzenia wybijają z tej koncentracji, ale trening karate powoduje, że ciało się hartuje i nabiera mocy nieporównywalnej z ciałem nie ćwiczących.

Kariera naszego rozmówcy miała kilka zakrętów.

- Od ośmiu lat działam poza strukturami Polskiego Związku Karate, choć chciałbym być w tych strukturach. Jednak PZKarate i jego skład nie zmieniają się od dwudziestu lat. A powiem otwarcie, że to ja wyznaczam kierunki polskiego karate. Pierwszy złamałem kij bejsbolowy. W związku króluje wąsko rozumiany wyczyn sportowy, a nie wartość duchowa tego sportu. Karate jest przecież dla ludzi w każdym wieku, nawet dla sześćdziesięciolatków. Ja mam lat trzydzieści siedem i wiem, że w karate czekają mnie jeszcze wyzwania, ale już nie stricte sportowe. Dużo wysiłku i zaangażowania emocjonalnego wymaga ode mnie budowanie wśród podopiecznych pozytywnych wzorców osobowych, by stali się silni i wytrwali, a tacy ludzie potrzebni są nie tylko w karate, ale w innych dziedzinach, na przykład w gospodarce.

Szeligowski uprawia nie tylko karate.

- Gram w hokeja w amatorskim Huraganie Bytom, jednak ostatnio przyśpieszono tam godziny rozpoczęcia treningów, co koliduje z moimi treningami karate. Hokej kształtuje podobne cechy jak karate: szybkość, sprawność, wytrwałość i koordynację ruchów. Poza tym mam wśród hokeistów przyjaciół. Mam także uprawnienia sędziowskie w tym sporcie.
Karatecy mają na kimonach, na wysokości serca charakterystyczny "japoński krzaczek" oraz identyczny na... skórze, wytatuowany na tej samej wysokości.

- To ideogram kyokushinkai. Trójelementowy: kyoku-shin-kai, co w wolnym tłumaczeniu znaczy "stowarzyszenie poszukiwaczy ostatecznej prawdy". A tatuaż? Karate tkwi we mnie głęboko, dwa centymetry pod skórą...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto