Najczęściej malują nocą zabierając ze sobą zapas farby. Wcześniej w domu przygotowują projekt dzieła, które znajdzie się na starannie wybranej ścianie. Graffiti to z włoskiego rysunki lub napisy na ścianach. Przez jednych uważane za nowy kierunek w sztuce, dla innych to jedynie zwykłe bohomazy. Ich twórcy uważają się jednak za "ulicznych artystów".
- Najpierw trzeba dokładnie wybrać ścianę, na której chce się malować. Potem konieczne jest wykonanie projektu. Nigdy nie podchodzę do pracy nieprzygotowany. W końcu podpisuję się pod swymi rysunkami, a to czym się zajmuję, traktuję jako formę sztuki i autoekspresji - twierdzi Maciek, który rysuje graffiti od pięciu lat.
Niestety, właściciele zdewastowanych posesji nie podzielają entuzjazmu młodych artystów.
- Nowa elewacja to wydatek rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Dla mnie ci młodzi ludzie to zwykli chuligani, którzy nie szanują cudzej własności - żali się mieszkaniec Piekar Śląskich.
Grafficiarze odpierają zarzuty. Twierdzą, że takie nieodpowiedzialne wybryki zdarzają się tylko nowicjuszom. Ci, którzy dłużej zajmują się tym "fachem", podobno rozsądnie wybierają spośród wiaduktów i niezamieszkałych budynków. To w imię zasady, by nikomu nie szkodzić.
- Nie jesteśmy chuliganami, którzy niszczą cudzą własność - twierdzi Tomek, podpisujący swoje rysunki jako "Delf". - Nigdy nie wypisujemy haseł rasistowskich czy antysemickich. Często mianem grafficiarzy określa się także pseudokibiców, którzy na przystankach autobusowych i na murach wypisują uznanie lub niechęć do którejś z drużyn piłkarskich. To na pewno nie są grafficiarze i na pewno nie znają technik tej sztuki.
- To nie tylko dobra recepta na zabicie wolnego czasu, ale także możliwość pokazania swoich umiejętności - przyznaje Kuba, dla przyjaciół "Ślimak".
Prawo stoi jednak po stronie poszkodowanych, w tym wypadku właścicieli pomalowanych posesji.
- Proceder ten jest wykroczeniem, które przez polskie prawo traktowane jest jako niszczenie mienia. Kara, grożąca grafficiarzowi przyłapanemu na gorącym uczynku, może wynieść nawet pięć tysięcy złotych - wyjaśnia Roman Rabsztyn, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Piekarach Śląskich.
Jeżeli w wyniku działania grafficiarza straty nie przekroczą 250 zł, sprawca odpowiada przed kolegium z art. 124 kodeksu wykroczeń. Jeżeli natomiast szkody przekroczą sumę 250 zł, wykroczenie to rozpatrywane jest na mocy art. 288 kodeksu karnego. Poszkodowany, w tym wypadku właściciel domu, może wystąpić z prośbą o przeprowadzenie postępowania karnego o zniszczenie mienia. Zwykle jednak grafficiarze nie ponoszą konsekwencji za swe działanie.
- Półtora roku temu zdarzył się przypadek, że mieszkańcy złapali grafficiarzy malujących po ich bloku. Sprawa została jednak umorzona, ponieważ nikt nie chciał zeznawać jako świadek - dodaje Rabsztyn.
Co więc mają zrobić zdesperowani "artyści", skoro jedynym sposobem na rozwój ich twórczości jest łamanie prawa?
- W niektórych miastach, na przykład w Katowicach czy Gliwicach, znaleziono rozwiązanie. Udostępniono grafficiarzom wyznaczone miejsca do pomalowania. Czasami szkoły lub przedszkola proponują, by ich budynki urozmaicić kolorowymi wzorami. Być może również w naszym mieście ktoś wystąpi z taką inicjatywą - z nadzieją mówi Maciek "Joy".
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?