Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wybuch gazu w Bytomiu - to już rok. Co ze sprawcą eksplozji na ul.Energetyki?

Magdalena Nowacka-Goik
Wybuch gazu w Bytomiu - 25.11.2014. Dokładnie rok temu, tuż przed godziną 22, potężna eksplozja wstrząsnęła blokiem przy ulicy Energetyki 4. Lokatorzy myśleli, że to tąpnięcie, bo wcześniej kilkoro z nich mówiło, że poczuło lekkie wstrząsy. Wskutek wybuchu gazu zawalił się strop pomiędzy parterem a pierwszym piętrem.

Na szczęście nikt nie zginął. Ale ludzie stracili domy i dorobek swojego życia. Sprawca zasiądzie na ławie oskarżonych 16 grudnia. Grozi mu nawet 10 lat więzienia.

- Jest też już wyznaczony kolejny termin rozprawy, na 11 stycznia - mówi Krzysztof Dworak, przewodniczący Wydziału II Karnego w bytomskim Sądzie Rejonowym.

Przypomnijmy: po wybuchu ewakuowano lokatorów z dwóch klatek bloku, łącznie 46 osób.
reklama

Poszkodowanych zostało 10 osób, osiem trafiło do szpitali, wśród nich Dariusz K., który doprowadził do wybuchu.

Mężczyzna chciał popełnić samobójstwo. Najpierw odkręcił kurki od gazu i poszedł spać. Po przebudzeniu postanowił zapalić papierosa, prawdopodobnie nie myśląc o tym, jakie to może mieć konsekwencje. Wtedy doszło do wybuchu.

Blok przy Energetyki 4 rozebrano, ale zostały fundamenty. Z kolei ściana przylegającego segmentu - 4c - została ocieplona, klatka pomalowana, wyremontowano mieszkania na parterze. Na szczęście wspólnota była ubezpieczona. I lokatorom udało się odzyskać odszkodowanie.

- W tej całej tragedii to, że udało się tę sprawę tak załatwić, można uznać za pozytywny element - mówi Joachim Michalik, prezes Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Bytomiu i zarządca bloku. - Ludzie dostali mieszkania. Ci, którzy nie do końca byli zadowoleni np. z lokalizacji, po otrzymaniu pieniędzy z ubezpieczenia przeprowadzili się tam, gdzie chcieli. Obecnie jeszcze tylko w jednej sytuacji toczy się sprawa spadkowa, bo lokator zmarł. Ale i tu nie będzie żadnego problemu z wypłaceniem pieniędzy - zapewnia Joachim Michalik.

Część lokatorów ma też zamiar wystąpić z powództwa cywilnego o zadośćuczynienie do właściciela mieszkania, który wynajął je Dariuszowi K.

Mieszkańcy wciąż nie mogą zapomnieć tego tragicznego wieczoru, który tak bardzo odmienił ich życie.

Blok przy ul. Energetyki 4c rzuca się w oczy od razu. Bo jest taki dziwny, wąski. Druga połowa segmentu - 4b, została rozebrana niecały rok temu po tym, jak 25 listopada 2014 roku doszło tutaj do eksplozji gazu. Sprawca chciał popełnić samobójstwo. Cud, że nikt przy tym wybuchu nie stracił życia.

Jolanta i Marian Hermańscy mieszkają w segmencie 4c. Kiedy z nimi rozmawiam o wydarzeniach sprzed roku, na początku nawet nie są przekonani, że to był listopad. Z każdym zdaniem przypominają sobie coraz więcej z tego tragicznego wieczoru. - Było w miarę ciepło, nie było śniegu - wspomina pan Marian. - Zabijcie mnie, myślałam, że to było 25 października - mówi pani Jola. Oglądali serial „M jak miłość”. Kiedy skończył się film, pani Jola zmieniła kanał, a jej mąż poszedł do kuchni i włączył laptopa. I wtedy usłyszeli huk. - Ja stałem przy oknie i zobaczyłem ogień, który taka falą odbił się od budynku naprzeciwko - mówi pan Marian. Na panią Jolę spadły kwiatki z parapetu, podmuch otworzył okno. Pierwsza jej myśl? Bomba. Przybiegła do kuchni i zobaczyła ludzi na ulicy, część wybiegających. - Wybiegali z segmentu obok, jakaś dziewczynka się przewróciła. Jak usłyszałam, że krzyczą „gaz!” to nie było się już nad czym zastanawiać - mówi mieszkanka Miechowic. Włożyła buty na gołe stopy, złapała kurtkę, psa pod pachę i wybiegła. Mąż się wtrąca: - Ale nie uciekaliśmy tak w popłochu, przecież mówiłem: weź dokumenty, lekarstwa - mówi pan Marian. - Wszystko ci się myli - zaprzecza pani Jola. - Lekarstwa wzięłam później, jak już ze strażakami weszłam, po kilku godzinach - precyzuje. Na początku byli w szoku. Nikt nawet nie pomyślał, że ten blok będzie w takim stanie, że stąd zniknie. Myśleli, że da się naprawić. Od strony ulicy nie wyglądało jeszcze tak źle, druga strona - strasznie.

Wrócili do mieszkań około 3 w nocy. - Szyb y w oknach miałam, ale okna były tak wykrzywione, że dały się zamknąć tylko na siłę. Sąsiadka na dole szyb już nie miała - mówi pani Jola. Strach pozostał. Chwalą strażaków, że akcję przeprowadzili wzorowo. Żal im sąsiadów z 4b.Kiedy rozbierali ten segment, nie wiadomo było, czy nie uszkodzony zostanie ich blok. Na szczęście tak się nie stało. Z ich okien widać blok, w którym mieszka Wiesława Łuczak, dawna lokatorka 4b. To mieszkanie córki. - Wcześniej tak tąpnęło. Powiedziałam tak do męża odruchowo, że nie chciałbym w takim miejscu mieszkać, gdzie są częste tąpnięcia. Za 10 minut był wybuch - wspomina. Ludzie mówili, że widzieli kulę ognia. Wnuczka wybiegła prosto ze szczoteczką do zębów z łazienki. Córka - na boso. Stopy pokaleczyła od odłamków szkła. - Teraz, po roku, mogę powiedzieć, że to powoli mija. Ale taka wyrywa została. W człowieku też - mówi. Sprawcy ich nieszczęścia nie znała. Mieszkał tam przecież krótko.

- Ale widziałam go w dniu wybuchu. Szłam z psem na spacer, on przede mną wychodził z klatki - wspomina.

Nie chciała patrzeć na rozbiórkę. Ale jej ukochana suczka, jak to zwierzę, instynktownie ciągnęła ją podczas spacerów w tamtą stronę. I tak jest do dziś.

Zobacz także: Wybuch gazu ul. Energetyki

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto