Rugby: Czarni Bytom Rugby - drużyna, jak rodzina. Może dołączycie?
Trzy razy w tygodniu szesnastoletnia Aleksandra Wręczycka biegnie na treningi rugby na stadion GKS Bobrek Karb. Bardziej ją to kręci niż lody czy kino z koleżankami. A że dziewczyna i rugby to średnio do siebie pasuje? Bzdura.
Tu się biega, podaje piłkę ręką, nogą , łapie
W poniedziałek na boisku są tłumy. Dzieciaków naprawdę sporo. Rugby Klub Czarni Bytom powstał w 2007 roku. Najmłodsi zawodnicy to roczniki 2008-2009. W sumie zrzeszonych jest 50 osób. Klub jest obecnie na ósmym miejscu w Pucharze Polski w odmianie siedmioosobowej. Mimo iż wydaje się, że rugby to zdecydowanie męski sport, prezesem klubu jest kobieta. - Mąż i dwóch synów grają, no i mnie zarazili - śmieje się Sylwia Frątczak. Nie ukrywa, że jest dumna z osiągnięć klubowiczów. Wystarczy wspomnieć, że wychowanek bytomskiego klubu, Mateusz Bartoszek, reprezentant Polski, wybrany został zawodnikiem roku 2014. I gra teraz w zawodowej lidze francuskiej.
- To jest trudny mentalnie sport, nie każdy się do niego nadaje - przyznaje trener Aleksander Oleszczuk. Specyficzny kontakt z przeciwnikiem, którego nie ma w wielu innych grach sportowych, tu wymaga szczególnego opanowania i charakteru. W gronie najmłodszych drużyny są koedukacyjne, później, ze względu na różnice w warunkach fizycznych, drużyny są podzielone. - Inaczej wyglądają treningi tych zupełnie młodych zawodników. Tam zamiast kontaktu z kolegą, jest łapanie za szarfę - pokazuje i wyjaśnia trener. Kto może grać w rugby? - Przydają się szybkość, zwinność, masa ciała. Każdy na boisku znajdzie swoje miejsce, swoją funkcję, to jest atut tego sportu - zapewnia Aleksander Oleszczuk.
Rugby wychowuje atletów. Tu się dużo biega, podaje piłkę ręką, nogą, łapie przeciwnika, czyli jest trochę zapasów. Ale bardzo ważne są predyspozycje psychiczne. - To jest sport, który mocno kształtuje więzi między zawodnikami, bardziej niż w innych dyscyplinach czujemy się rodziną, możemy na siebie liczyć - zapewnia trener. Ale czy rugby to też nie agresja na boisku? Zdaniem Aleksandra Oleszczuka, to stereotyp, który pokutuje nadal, chociaż już mniej niż kiedyś.
- Naparzanie się łysych osiłków? Nie, to nie jest tak - zaprzecza. - Tu jest dużo taktyki, - podkreśla. Ataki są kontrolowane i nie przenoszą się na czas po meczu. A kibice rugby przeciwnych drużyn siedzą w tych samych sektorach. I bójek nie ma.
Tata przyciągnął córkę, synowie - tatę
Aleksander Oleszczuk przyznaje, że dziewczyn jest w klubie zdecydowanie mniej, a szkoda. Bo mogą zajść naprawdę daleko. Przykładem jest właśnie Ola, która w tym roku pojechała na zgrupowanie Młodzieżowej Kadry Polski Kobiet w Rugby - U16. - Mam nadzieję, że może ten jej awans przyciągnie inne dziewczyny z Bytomia - mówi trener.
Ola przed rugby szukała, jak mówi, swojego miejsca. Rozpierała ją energia. Na początku tańczyła hiphop, ale nie do końca czuła się w tym zrealizowana. Rugby trenuje od sześciu lat. - Poznałam ten sport dzięki tacie i mocno mnie wciągnął - przyznaje. Do tego stopnia, że chciałaby zostać trenerką lub sędzią. Myśli też o studiach na AWF-ie lub fizykoterapii. Przyznaje, że czasem spotyka się ze zdziwieniem innych, kiedy mówi, że trenuje rugby.- Ale przecież tak samo dziewczyny grają w piłkę nożną, nie uważam więc, aby ten sport miał być zarezerwowany tylko dla mężczyzn - mówi. Lubi element rywalizacji, potwierdza też, że rugby dodaje pewności siebie i zdecydowania. No i pozytywną energię. Gra na pozycji młynarza. Taki zawodnik musi dysponować dużą siłą i masą ciała, nie musi być wysoki. Zwykle wrzuca piłkę z autów. Powinien posiadać zdolność penetracji obrony przeciwnika, dobrze grać w kontakcie.
Olę do rugby przyciągnął tata, który też jest trenerem w tej drużynie. Zaś Michał Stempin, 42-letni radca prawny klubu, zaczął trenować, bo przyciągnęli go synowie. Ćwiczy tu ich cała trójka. Karol (rocznik 2003), Szymon (rocznik 2006) i Tobiasz (rocznik 2008). - Przyszedłem na trening najpierw z najstarszym synem, potem młodsi też się zainteresowali - opowiada pan Michał. - Na początku zadecydowały względy praktyczne - śmieje się. - Mieszkamy w Piekarach, więc zawożenie ich, a potem specjalne przyjeżdżanie, to trochę strata czasu. Siedzieć na ławce też nie chciałem - mówi. Być może do drużyny dołączy też jego córka. W okresie liceum i studiów była lekkoatletyka, judo, karate. Dużo jeździł na rowerze. Jednak praca zawodowa i szóstka dzieci wypełniła czas. Teraz także rugby.
Więcej zdjęć - Rugby Czarni Bytom
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?