Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc 2014 - tradycyjne potrawy czyli opowieści z Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu

Magdalena Nowacka-Goik
Wielkanoc 2014 - tradycyjne potrawy czyli wielkanocne opowieści z Muzeum Górnośląskiego. Raczy nimi Jolanta Zaczkowska, kustosz z MGB.

Wielkanoc 2014 - tradycjne potrawy na stole i...w literaturze

Juliusz Słowacki w liście do matki z Genewy prosił o przepis na wielkanocna babę. Melchior Wańkowicz z sentymentem wspominał z dzieciństwa sękacz, pieczony w Wielkanoc z 200 jaj! A Adam Mickiewicz w okresie tych świąt najchętniej raczył się... macą! Zwyczaje literatów, a także historię wielkanocnych potraw, prześledziła gruntownie Jolanta Zaczkowska, pracownik Muzeum Górnośląskiego w Bytomiu i pomysłodawczyni cyklu "Literatura w kuchni. Kuchnia w literaturze". Po 40 dniach postu, królowania żuru i śledzia, nadchodził czas wielkiej, wspaniałej uczty. Przepych, obżarstwo i gargantuiczne ilości wszelakiego dobra gościły przede wszystkim na stołach możnych.

Wielkanoc 2014 - baby szafranowe, muślinowe, tiulowe i innne

- Szukałam w utworach literackich i encyklopediach staropolskich bab wielkanocnych, tortów i mazurków - mówi Jolanta Zaczkowska. - Po raz kolejny przekonałam się, że nasz stół wielkanocny jest stołem religijnym, potrawy są ściśle związane z symboliką chrześcijańską. Rozważania prowadzą jednak i do smutnych wniosków - nasze stoły są znacznie skromniejsze, potrawy mniej wyszukane, smak wielkanocnej baby ze 120 żółtek z szafranem jest smakiem zapomnianym, prawdziwy sękacz należy do nieosiągalnych marzeń, o prawdziwym smaku innych potraw już nie wspominam - mówi z żalem Jolanta Zaczkowska. Z wielkiego wielkanocnego śniadania ostał się baranek, kroszonki, sernik, mazurek i może tort. - Warto wrócić do paschy, nie jest trudna do zrobienia - przekonuje. Jeden z najważniejszych elementów wielkanocnego stołu to oczywiście baba. I mazurek.
Dużo o nich pisze na przykład Maria Konopnicka. Same ich nazwy przyprawiają o zawrót głowy. Bywały szafranowe, muślinowe, tiulowe, petynowe, parzone, migdałowe, w kilku kolorach, warszawskie, krakowskie, ukraińskie - wylicza pani Jolanta.
W swoich literacko- kulinarnych poszukiwaniach sięgnęła także do dawnych książek kucharskich. - U Alicji Gniewkowskiej we "Współczesnej kuchni domowej" z roku 1938 jest i przepis na babę petynetową. Jest tu używane podwójne nazewnictwo: petynetowa i petynowa. Ta z "netem" nie ma nic wspólnego z internetem, jakby mogli pomyśleć młodsi czytelnicy "Dziennika Zachodniego". Za to praktycznie niemożliwa do zrobienia we współczesnych czasach, bo trzeba do niej zużyć 120 żółtek! - mówi.

Wielkanoc 2014 - skąd nazwa świątecznego ciasta?

A skąd w ogóle wzięła się sama nazwa baby - ciasta? Etymologia jest naprawdę ciekawa.
Jak mówi pani Jolanta, nasz współczesny, słynny mistrz kulinarny i podróżnik Robert Makłowicz, przypisał nazwę ciasta: "baba" Stanisławowi Leszczyńskiemu. Inspiracją miała być baśń z "Baśni 1001 nocy", a kształt baby ma przypominać turecki turban. To jednak nie jest jedyna teoria.
- Innego zdania jest dr Maciej Malinowski. Twierdzi mianowicie, że określenie " baba wielkanocna" wzięło się stąd, że kształtem przypomina kolistą spódnicę, jaką w sytuacjach odświętnych nosiły na wsiach starsze kobiety. Była to spódnica węższa u góry, a szeroka u dołu, z fałdami. Nie wiem, kto ma rację - zastanawia się pani Jolanta.
Do współcześnie pieczonych bab nie używamy oczywiście 120 żółtek. Ale jeszcze nie tak dawno używano... połowy! - Te przedwojenne baby wymagały najmniej 24 żółtek, a porządna wymagała kopy jaj (czyli 60) - mówi pani Jola, powołując się na wspomnianą wcześniej książkę kulinarną Aliny Gniewkowskiej.

Wielkanoc 2014 - baba na poduszce

Przepis to jedno, a samo przygotowanie? Tu pani Jolanta poleca opis Heleny Kutyłowskiej, która zamieszcza go w swoich "Wspomnieniach z Podola 1898 - 1919".
- "Baby piekło się w piecach do chleba, które miały palenisko z półkolistym sklepieniem. Gdy sklepienie było wystarczająco rozgrzane, wstawiało się formy z ciastem i zamykało otwór odpowiednią zastawą. Do wyrabiania ciasta służyły drewniane niecki, formy do bab miały 40 i 50 cm wysokości. Dwie dziewczyny stawały naprzeciw siebie, wbijały do niecki kopę żółtek, białka odrzucały do garnka czy miski. Dopiero do tej ubitej masy dodawano mąkę. Następnie do baby dodawano drożdże, tłuszcz i zapachy i znów mieszano, a następnie zostawiano babę do wyrośnięcia. Kiedy proces pieczenia dobiegł końca, zaczynała się najtrudniejsza część, czyli takie wyjęcie z pieca i ostudzenie baby, żeby przy tym "nie siadła" - cytuje pani Jolanta.
Co ciekawe, aby babka była ostudzona, ale nie "siadła", kładło ją się na poduszki i zostawiało w zamkniętym pomieszczeniu, aż wystygną. Podobny opis, potwierdzający, że babę kładziono na poduszkę, znajdziemy we wspomnieniach Jarosława Iwaszkiewicza.
- Pisarz wspominał, że w domu jego rodziców wielkanocną babę kładziono na poduszkę, a następnie służąca kołysała nią jak dzieckiem tak długo, póki nie ostygła - mówi pani Jolanta. I w tym czasie mówiło się tylko szeptem, chodząc na palcach!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Chmieleńskie Babki Wielkanocne 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto