Bytom : "Bezpieczny Dom" się zmieni. Nie będzie już placówki przy ul. Wrocławskiej
Dom dziecka - wielki moloch , ogromne sypialnie , długie korytarze i zero intymności. To na szczęście już się zmieniło. W placówkach tego typu coraz częściej wychowankowie tworzą niewielkie grupy, na osobnych piętrach. A już niedługo wcale takich miejsc nie będzie.
Placówka opiekuńczo-wychowawcza "Bezpieczny Dom" przy ulicy Wrocławskiej w tej formie funkcjonuje od 5 lat. Ale już od 1956 był to Państwowy Dom Dziecka, a potem Dom Dziecka nr 2,. Jest w stanie zapewnić miejsce dla 42 dzieci. Wkrótce kolejne zmiany- budynek zostanie pusty.
- Przygotowujemy się do przekształceń, zgodnie bowiem z nową ustawą o pieczy zastępczej, od 2021 roku placówka taka jak moja, nie będzie mogła funkcjonować w tej formie - mówi Teresa Głuch, dyrektorka. W takiej, czyli powyżej 14 dzieci w jednym budynku. - Wspólnie z władzami miasta wyprowadzimy nasze grupy rodzinkowe w środowisko. Będą mieszkały w centrum Bytomia, ale nie jak do tej pory, wszystkie trzy w jednym domu. Każda z grup razem z wychowawcą będzie miała swoje mieszkanie. To dobra decyzja, bo zbliży dzieci do naturalnego środowiska, będą bliżej sąsiedzkich spraw- dodaje dyrektorka. W placówce są trzy grupy rodzinkowe. Każda na jednym piętrze - dziewczynki, chłopcy i grupa mieszana, gdzie najczęściej trafia rodzeństwo. Każda funkcjonuje właśnie na wzór rodziny. Mają swoją kuchnię, pokój dzienny łazienki i sypialnie. Sami przygotowują sobie śniadania i kolacje. We wspólnej jadalni jedzą tylko obiady.
- Każda grupa jest odrębna, żyje swoim życiem - podkreśla dyrektorka.
W "Bezpiecznym Domu" najwięcej jest dzieci w wieku od 12 do 17 roku życia . Trafiają tu z rodzin o zaniedbaniach wychowawczych, gdzie często jest alkoholizm i agresja. Decyzję wydaje sąd. Mimo to, jak podkreśla Teresa Głuch, to nie są drzwi, które zamykają się za dzieckiem.
- Zawsze stawiam na prawdziwą rodzinę, na to, aby zrobić wszystko, żeby dzieci do niej wróciły. To jest możliwe. Pod koniec marca troje naszych dzieci z dwóch rodzin wróciło do rodziców. Dla nas to sukces. Od razu jak trafia do nas dziecko , badamy czy jest możliwy powrót. I piszemy plan pomocy - mówi.
Przyznaje jednak, że placówka cały czas ma komplet. - To smutne, ale na miejsce tych dzieci, które właśnie opuszczają nasz dom, od razu przyjmujemy następne. Mimo pracy MOPR-u, zaangażowania się asystentów, to i tak są sytuacje, kiedy dziecko w końcu do nas trafia.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?