Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zastrzelono policjanta Marka Sienickiego. Ta zbrodnia wstrząsnęła całą Polską [Archiwum NM]

Teresa Semik-Orzech
Teresa Semik-Orzech
Ojciec zastrzelonego policjanta nigdy nie pogodzi  się ze stratą syna.
Ojciec zastrzelonego policjanta nigdy nie pogodzi się ze stratą syna. fot. Mikołaj Suchan
Rok 1992, w nocy z 1 na 2 maja, bandyci otworzyli ogień do policyjnego patrolu w Bytomiu. Na miejscu zginął 25-letni Marek Sienicki, a Zbigniew Wierzba cudem przeżył. Dotąd nie odnaleziono pistoletu maszynowego, z którego wtedy strzelano. Jeden ze sprawców jest na wolności. Drugi wyjdzie lada moment. Czy mamy się bać? - zastanawia się Teresa Semik.

Zbrodnia wstrząsnęła całym krajem, bo to był pierwszy tak zuchwały zamach na policjantów w nowej Polsce. Tego wcześniej nie przerabialiśmy. Ta zbrodnia zmieniła na zawsze samych policjantów. Przestali mieć opory, by wyjąć broń.

Zbigniew Wierzba 25 lat temu pełnił służbę z Markiem Sienickim. Kule trafiły go w brzuch. Do dziś pracuje w bytomskiej komendzie i bierze udział w pościgach za przestępcami.

- Nie wracam do tamtych zdarzeń, emocje dawno opadły - mówi. Ale tamten zamach zmienił także jego. Jak dziś zachowałby się w tamtej sytuacji?

Około trzeciej w nocy, 2 maja 1992 roku patrolowali ulice Bytomia. W samym centrum, na ul. Woźniaka, zauważyli dwóch mężczyzn kręcących się wokół zaparkowanego auta dostawczego. Może chcieli je skraść? - tego nie wiadomo. Wierzba zatrzymał radiowóz, a Sienicki szedł w ich kierunku, by poprosić o dokumenty. Gdy był w odległości trzech metrów, mężczyźni oddali strzały z pistoletów maszynowych kal. 7.62, także w stronę zaparkowanego radiowozu.

Marek Sienicki był bez szans, zginął na miejscu. Jego kabura była otwarta, pokrwawiona, przypuszczalnie chciał wyjąć broń, kiedy został ranny.

"Ten s... jeszcze żyje!" - krzyknął jeden z zabójców. Sienicki siedział skulony na jezdni, trzymał się za brzuch i kołysał. Wtedy znów rozległa się seria. To była egzekucja.

Ranny Zbigniew Wierzba siedział nieruchomo oparty o kierownicę radiowozu, kiedy zabójcy przebiegali obok niego. Z oddali wystrzelił w ich kierunku. Wtedy jeden z uciekających mężczyzn odwrócił się i strzelił w stronę radiowozu. Na szczęście chybił. Jeden z pocisków trafił za to znajdującego się na linii strzału jego kolegę. Pocisk przeszył mu ubranie, lekko ocierając się o skórę. Pozostały ślady krwi.

To była dla wszystkich śledczych prestiżowa sprawa, bo musiała dać odpowiedź na pytanie, kto ma władzę na ulicy - bandyci czy policjanci. Mijały miesiące i nie było żadnego przełomu w śledztwie.

Świadkowie widzieli z okien domów uciekających mężczyzn, chwilę po wystrzałach, ale w mroku nocy nie dostrzegli twarzy. Zabójcy pod koniec maja 1992 roku wyjechali do Niemiec, każdy w swoją stronę. Wcześniej dwa egzemplarze broni zakopali na cmentarzu komunalnym w Bytomiu.

Śledczy ustalili, że do policyjnego patrolu strzelano z broni skradzionej kilka miesięcy wcześniej z zakładów "Omex" w Głuchołazach. Ustalenie sprawców tej kradzieży mogło ich doprowadzić do zabójców. I doprowadziło, ale nie tylko to.

- Kolega "postawił" pięć butelek wódki. Po kilku głębszych zaczęli się przechwalać, kto większy "skok" zrobił - zeznał jeden ze świadków. - Jeden miał na koncie włamanie do kiosku, drugi do sklepu. "To nic w porównaniu z moim bratem, on postrzelił lub zabił policjanta w Bytomiu" powiedział Mariusz M.

Policja zatrzymała w Gliwicach 27-letniego Ireneusza Gutowskiego. Dwa lata starszego, Andrzeja Morawskiego zatrzymała policja belgijska w kradzionym samochodzie i na mocy ekstradycji wrócił do Polski. Za kratki poszedł ich wspólnik z włamania do "Omeksu". On zaczął mówić. Od Gutowskiego wie, że wspólnie z Morawskim Irek strzelał w Bytomiu do policyjnego patrolu. Cała trójka była wcześniej karana, m.in. za włamania.

Przebieg zdarzenia policja odtworzyła także na podstawie wyjaśnień skruszonego Gutowskiego. To z jego relacji wiemy, że Andrzej Morawski oddał jeszcze kilka strzałów w kierunku leżącego na jezdni Marka Sienickiego.

Po śledztwie trwającym 15 miesięcy gotowy był akt oskarżenia. Prokurator Jacek Ancuta oskarżył Morawskiego i Gutowskiego o zabójstwo, nielegalne posiadanie broni. Sześć kul trafiło Marka Sienickiego w głowę i klatkę piersiową. Każda mogła być śmiertelna. Prokurator dodatkowo oskarżył Morawskiego o usiłowanie pozbawienia życia drugiego policjanta, Zbigniewa Wierzby, bo to on postrzelił go w brzuch.

- Nie przyznaję się do żadnego zarzucanego mi czynu i korzystam z prawa odmowy składania wyjaśnień - powiedział Morawski. Był pewny siebie i do końca milczący. Tylko przez moment na jego kamiennej twarzy pojawiło się zmieszanie. Kiedy na sali sądowej sędzia wywołał ojca zabitego Marka - Józefa Sienickiego, spojrzał w jego stronę nieco zażenowany.

Józef Sienicki występował w roli oskarżyciela posiłkowego. Marek był jedynakiem.

- Chcę dokładnie wiedzieć, jak doszło do zabójstwa syna, by o wszystkim powiedzieć kiedyś mojemu wnukowi - tłumaczył.

Dlaczego zabrali ze sobą broń automatyczną?

- Chyba dlatego, by poczuć się pewniej - mówił DZ Gutowski. - Zrobiliśmy to po raz pierwszy, nie myśląc o konsekwencjach. Tyle razy dokonywaliśmy różnych przestępstw i zawsze mieliśmy dość sił, żeby uciec. A tu wszystko rozegrało się w sekundach; pisk opon, okrzyk - stać! Nie było gdzie uciec, nie było czasu na myślenie.

Prokurator domagał się 15 lat dla Gutowskiego i 25 lat dla Morawskiego. - Sprawcy targnęli się na ludzkie życie, ale równocześnie zaatakowali stróżów prawa, co przy narastającej fali przestępczości nie może ujść uwadze sądu - uzasadniał prokurator.

Ojciec zastrzelonego Marka Sienickiego nie krył żalu:

- Zrujnowali życie moje, mojej żony, jednorocznego wnuka i synowej, zostaliśmy sami - mówił. - Podczas procesu oskarżony Andrzej Morawski drobiazgowo egzekwował swoje prawo do obrony. Cóż za farsa, pomyślałem. A jakież prawo do obrony pozostawił Markowi?! Nie dał mu cienia szansy. Nie będę już mówił, jakie skojarzenia historyczne nasuwają mi się, kiedy słyszę o dobijaniu rannych.

Sąd pierwszej instancji skazał Ireneusza Gutowskiego na 15 lat pozbawienia wolności (dostał premię za współpracę z policją i prokuraturą). Morawski usłyszał - 25 lat pozbawienia wolności. I wtedy przemówił, choć dotąd twierdził, że nie był ani w Głuchołazach, ani w Bytomiu. "Jestem niewinny" - pisał do katowickiego Sądu Apelacyjnego, domagając się skierowania sprawy do ponownego rozpatrzenia, bo całe to zdarzenie miało inny przebieg. To Gutowski zabił, a nie on.

Wyrok sądu pierwszej instancji, skazujący Morawskiego na 25 lat, został utrzymany. Jednocześnie sąd skrócił karę Gutowskiemu z 15 do 13 lat pozbawienia wolności, bo szczerze przyznał się do winy, a jego wyjaśnienia przyczyniły się do sporządzenia aktu oskarżenia.

- Trzeba premiować takie zachowania - uzasadniał sędzia prof. Leon Tyszkiewicz.

- Czy dziś zachowałbym się inaczej w takiej sytuacji, jak w 1992 roku? - zastanawia się Zbigniew Wierzba. - Naprawdę trudno powiedzieć, bo to była rutynowa kontrola. Ci mężczyźni niczego złego nie robili . A potem wszystko potoczyło się szybko.

W śledztwie Gutowski przyznał, że tej nocy z 1 na 2 maja 1992 roku planowali włamanie. Broń niósł w ortalionowej torbie turystycznej. Policyjny patrol zaskoczył ich. W obawie przed kontrolą - mieli przy sobie dwa pistolety maszynowe i kilka magazynków amunicji - zdecydowali się strzelać.

Marek Sienicki miał wspaniałą rodzinę, zaocznie studiował prawo. Ambitny, odważny, pełen życia.

Z zakładów "Omex" w Głuchołazach zniknęły trzy pistolety maszynowe i około 150 sztuk amunicji. Policja przejęła tylko dwa egzemplarze broni zakopane po zabójstwie na jednym z bytomskich cmentarzy. Gdzie jest trzeci kaliber 7,62 mm - nie wiadomo.

- Na pewno nigdzie dotąd ta broń nie została użyta - mówi prokurator Jacek Ancuta. - Pistolet był rejestrowany, przestrzelony i każde jego użycie byłoby łatwe do identyfikacji.

Kilka lat temu Andrzej Morawski napisał do prokuratora Ancuty, że wyjawi, gdzie leży ta broń. Przekopano wskazany lasek, ale bez rezultatu.

- Oni tak często zakopywali tę broń, że może sami już nie pamiętają, gdzie ją ukryli? - zastanawia się prokurator.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bytom.naszemiasto.pl Nasze Miasto